Szanowny
Remusie,
Nie
wiem, co mam o Tobie myśleć. Był czas, w którym uwierzyłam
Nimfadorze, że jesteś odpowiedzialnym człowiekiem, który nigdy
jej nie skrzywdzi i zawsze będzie miał na uwadze dobro rodziny.
Niestety, mam wrażenie, że moja córka pomyliła się co do Ciebie.
Zjawiłeś
się na krótko po zakończeniu bitwy, oświadczając, że Nimfadora
nie żyje. Nie spojrzałeś nawet na swojego syna, nie zapytałeś,
jak ja się z tym czuję, czy jakoś pomóc. Nic. Po prostu
odwróciłeś się i zostawiłeś mnie w głębokim szoku. Od tego
czasu się nie pojawiłeś, nie wysłałeś nawet drobnego listu.
Jeśli chcesz oddać mi pod opiekę Teda, to po prostu powiedz, a nie
uciekaj jak tchórz od wszystkich problemów.
Z
poważaniem, Andromeda Tonks
Remus
z niesmakiem odłożył list i upił kolejny łyk jeszcze gorącej
herbaty. Z niechęcią przyznał rację teściowej. Nie powinien był
zostawiać wszystkiego na jej głowie. Przeczytał wiadomość raz
jeszcze. Poczuł dziwne ukłucie żalu i tęsknoty. Ted nie był
przecież winny całej sytuacji. Lupin zastanowił się nad jej
propozycją. Na początku nawet nie pomyślał, że mógłby oddać
Andromedzie swojego syna, ale teraz...?
Nie
– upomniał się w duchu. – Dora by tego nie chciała.
Złożył
list i wsunął go z powrotem do koperty. Potem wstał od stołu i
jednym ruchem różdżki pozmywał kubek. Bez entuzjazmu spojrzał na
zegarek. Miał jeszcze półtorej godziny do spotkania ze Snape'em,
potem obiecał zjeść obiad z Weasleyami, a wieczorem uda się do
Andromedy i weźmie syna do domu. Albo przynajmniej porozmawia z
matką Tonks i razem dojdą do jakichś sensownych wniosków.
W
obecnej chwili Remus nie potrafił sobie wyobrazić, że cała opieka
nad małym dzieckiem spadnie na niego.
* *
*
Ginny
obudziła się o siódmej rano i już nie zmrużyła oka. Sama nie
wiedziała, dlaczego perspektywa spędzenia czasu z Remusem i
Snape'em tak na nią działa. Może faktycznie jej wproszenie się
nie było zbyt grzeczne, ale jak inaczej mogła znaleźć niezbyt
lubianego profesora i złożyć mu wizytę? Oczywiście jej rodzice
nie byli zbyt przyjaźnie nastawieni do tego pomysłu. Szczególnie
mama, która wręcz kazała jej wysłać odpowiednią notatkę do
Lupina, odwołując tym samym spotkanie.
Nic
z tego. Dziewczyna postawiła na swoim.
Remus,
na szczęście, zjawił się punktualnie, bo gdyby Ginny miała
czekać na niego kolejne minuty, to pewnie by zwariowała. Molly
nalegała, aby wszedł na chwilę do Nory, jednak ten kategorycznie
odmówił, twierdząc, że chce jak najszybciej mieć z głowy wizytę
u Snape'a. Obiecał jednak zjeść z nimi obiad, kiedy będzie już
po wszystkim.
Ginny
uśmiechnęła się w duchu na tę myśl. Bardzo podziwiała Remusa.
Zastanawiała się, jak ona by sobie poradziła, gdyby spotkało ją
tyle nieszczęść. Chciała zapytać o jego syna, o Teda, ale jakoś
nie miała odwagi poruszać tak niewygodnych i osobistych tematów.
Ramię
w ramię wyszli poza granice Nory.
– Wiesz,
że ta rozmowa może nie należeć do przyjemnych? – zapytał
Remus, wyciągając różdżkę.
– Tak,
domyślam się – rzekła niechętnie. – A czy Snape w ogóle wie,
że się u niego zjawimy?
Remus
spojrzał na nią posępnie, a potem pokręcił głową.
– Żartuje
pan? – spytała z nadzieją.
Mężczyzna
nie odpowiedział. Chwycił ją mocno za rękę i bez ostrzeżenia
teleportowali się w obce jej miejsce.
Obca
siła oderwała ich ciała z podłoża. Poszybowali w górę, a potem
coś z impetem zaczęło ich przepychać przez wąską rurę. Ginny
poczuła, jak całe zjedzone śniadanie podchodzi jej do gardła.
A
potem nieprzyjemne uczucie ustąpiło miejsca czemuś jeszcze
gorszemu. Przeklęła w duchu, kiedy lodowaty deszcz w kilka sekund
zmoczył ich twarze, włosy i ubrania. Zatęsknili za słońcem,
które pozostawili nad dachem Nory.
Wokół
nich panowała cisza przerywana miarowym uderzaniem kropel o rynny i
parapety w ciemnej, opuszczonej uliczce otoczonej rozpadającymi się
domami. Gdzieś w oddali usłyszeli grzmot. Bez słowa ruszyli wzdłuż
rzędów ceglanych, zrujnowanych domów o pustych, ciemnych oknach.
Ginny miała wrażenie, że błądzą w labiryncie wąskich uliczek
otoczonych niemal takimi samymi budynkami. Po kilku chwilach stanęli
przy przekrzywionej tablicy z napisem – Spinner's End. Po minie
Remusa Ginny zrozumiała, że są już blisko.
I
całe szczęście. Cienka koszulka już dawno przykleiła się do jej
przemoczonego ciała. Było jej tak zimno, że z trudem
powstrzymywała zgrzytanie zębami. Kątem oka obserwowała swojego
towarzysza. Był zamyślony i wydawał się nie zwracać uwagi na
lodowate bicze deszczu, które uderzały w jego twarz.
Ginny
starała się zająć czymś swoją głowę. Zastanawiała się, czy
te okolice wyglądają tak samo parszywie w blasku słońca.
Podejrzewała, że tak. Dlaczego więc Snape mieszkał w takim
miejscu? Może i mroczne zaułki do niego pasowały, ale kto normalny
wybrałby coś takiego?
Już
chciała zapytać o to Remusa, ale wtedy spostrzegła, że Lupin
zatrzymał się przed jednym z domów i zrozumiała, że znajdują
się przed celem ich podroży.
Budynek
nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych. Był
wykonany z cegieł, posiadał jedno piętro i zaniedbaną werandę.
Co więcej, Ginny miała wrażenie, że od kilku lat jest opuszczony.
Przez grube kotary w oknach nie dostrzegła żadnego światła. Może
Remus się pomylił?
Nie
zdążyła jednak się upewnić, ponieważ mężczyzna pchnął
zardzewiałą furtkę i wkroczył na błotnistą ścieżkę,
prowadzącą na werandę. Dziewczyna poczuła, jak jej buty zapadają
się głęboko w ziemi i przy każdym oderwaniu stopy wydają z
siebie głośne plasknięcie.
Ramię
w ramię wspięli się na małe schodki i stanęli przed drzwiami.
Ginny zauważyła wahanie na twarzy Remusa. Nie czekając, aż
starszy mężczyzna się zdecyduje, sama energicznie zapukała, co
wyrwało jej towarzysza z chwilowego odrętwienia.
Czekali.
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Dziewczyna była tak
zmarznięta, że niemal nie czuła chłodnego deszczu, który nadal
padał z tą samą intensywnością.
– Zimno
ci? – zapytał Remus, kiedy nie umiała już powstrzymać drżenia
warg.
Kłamstwo
byłoby jednym z najgłupszych wyborów, więc po prostu wzruszyła
ramionami. Była przekonana, że mężczyzna czuje dokładnie to
samo. Był bardzo chudy, a ciężkie dni sprawiły, że wyglądał
jeszcze gorzej niż przedtem. Jego przydługie włosy przykleiły się
do bladej skóry, a w oczy rzucały się dwie długie blizny,
przechodzące przez jego twarz, i kilkudniowy zarost.
– Chyba
go nie ma – powiedziała Ginny, po czym zapukała raz jeszcze.
Głośniej i dłużej.
– Ech,
powinienem wysłać mu wiadomość – burknął Remus z
niezadowoleniem.
Tak,
powinieneś – pomyślała, ale nie powiedziała na głos, bo
nie chciała jeszcze bardziej dołować mężczyzny.
– To
nic – rzekła, siląc się na uśmiech. – Może pan wysłać do
niego wiadomość i...
– Nie
będzie takiej potrzeby, Weasley, a poza tym nie przypominam sobie,
abyśmy byli na ty.
Ginny
zamarła, słysząc za plecami znajomy głos. Przez chwilę żałowała,
że nie jest z cukru i nie może najzwyczajniej w świecie rozpuścić
się na werandzie profesora. Dlaczego to zawsze ona wpadała w
tarapaty przez swój za długi język?
Odwróciła
się bardzo niechętnie i przez przymrużone oczy obserwowała
sylwetkę Snape'a podążającą w ich kierunku. Na początku nieco
się zdziwiła, bo pierwszy raz widziała go w czymś, co nie było
długą, czarną szatą. Profesor miał na sobie najzwyklejszy ciemny
płaszcz. Kiedy się zbliżył, dziewczyna miała wrażenie, że w
ciągu kilku dni odmłodniał o kilka lat. Zupełnie jakby po śmierci
Voldemorta ogromny ciężar spadł z jego barków.
– Witaj,
Severusie – przywitał się Lupin z charakterystycznym dla niego
dystansem.
Snape
kiwnął tylko głową, a na jego ustach pojawił się ironiczny
grymas. Ginny też nic nie powiedziała. Miała wrażenie, że jej
język związał się w supeł. Zaczęła żałować, że w ogóle tu
przyszła. Powinna zostawić tę sprawę w rękach Remusa.
– Możemy
wejść? – spytał Lupin, a Ginny poczuła się okropnie
niezręcznie. Pakowanie się do prywatnego domu nauczyciela wydawało
się jej wyjątkowo nachalne.
Snape
wyraźnie zamyślił się na chwilę, ale dziewczyna zbyt dobrze go
znała, aby nie wiedzieć, że z nimi pogrywa.
– Nie
– odpowiedział krótko, co w ogóle jej nie zdziwiło.
– Dobrze
– kontynuował Remus. – Powiem więc to, co mam do powiedzenia,
tutaj.
Ginny
miała wrażenie, że profesor nie ma innego wyjścia. Ona i Lupin
stali tak, że nawet on nie miał szans przedostać się do swoich
drzwi. I chyba właśnie to skłoniło Snape'a do zmiany zdania.
Zrobił krok do przodu, a panna Weasley cofnęła się tak
gwałtownie, że omal nie spadła z werandy. Severus otworzył drzwi
i gestem ręki zaprosił ich do środka.
– A
ty co tu robisz? – zapytał, wskazując na Ginny.
– Jest
w Zakonie – odpowiedział Remus, widząc, że dziewczyna nie jest
skora do rozmów. – Ma takie samo prawo usłyszeć tę rozmowę jak
inni.
– A
nie może sama odpowiadać na pytania? Weasley, zawsze byłaś mocna
w gębie. Gryfoni chyba się tym cechowali.
Ginny
wiedziała, że powinna się odezwać, ale jedyne, czego pragnęła,
to znaleźć się w domu i choć trochę się ogrzać. Przekroczyła
próg budynku, nie zwracając uwagi na mokre ślady, które za sobą
zostawia. Snape przeprowadził ich przez niewielki przedsionek i
wprowadził do salonu.
Wnętrze
domu było skromne i biedne. Co więcej, w powietrzu dało się
wyczuć zapach wilgoci. Ściany wyłożono chyba sto lat temu jakąś
jasną boazerią w kwiatowy motyw, pod stopami skrzypiały drewniane
panele, na których położono stary, wyliniały dywan. Jedynymi
meblami były dwa fotele, kanapa, drewniany stolik i regał
zapełniony książkami.
Gospodarz
zajął miejsce na jednym z foteli, natomiast Ginny i Remus usiedli
na starej, pocerowanej kanapie. Dziewczyna miała wrażenie, że
sprężyna wbija jej się w pośladek. Co więcej, nie chciała sobie
wyobrażać, jak bardzo mokra będzie ta sofa, kiedy wstaną.
Po
chwili zdała sobie sprawę, że Snape podaje jej stary, wypłowiały
koc. Nie miała nawet siły odmówić.
– Dziękuję
– mruknęła, okrywając się nim szczelnie.
– Mów,
po co przyszedłeś, Lupin, a potem się wynoś. Wierz mi, nie
sprawia mi przyjemności twoje towarzystwo.
– Kilka
dni temu było zebranie Zakonu – oświadczył Remus, a Ginny
zastanawiała się, czy nie powinna podzielić się z nim kocem. –
Nie dostałeś wezwania, ponieważ większość członków nie wie,
czy możemy ci zaufać.
Przez
twarz Severusa przebiegł cień niezadowolenia. Ginny miała
wrażenie, że te słowa w pewien sposób go zabolały. Jeśli to
była prawda i robił wszystko pod dyktando Dumbledore'a, to nie
chciała nawet sobie wyobrażać, jak wiele musiał stracić. Czuła
żal, choć nadal pamiętała, ile krzywd jej wyrządził.
– Jaki
jest sens dalszych działań Zakonu, skoro Czarny Pan nie żyje? –
spytał Snape, a w jego głosie dało się wyczuć nutę
rozgoryczenia.
– Śmierciożercy
– rzekł krótko Remus. – Musimy ich wszystkich odnaleźć i
przeszukać ich posiadłości, aby mieć pewność, że nie ma
żadnych szans na powrót Voldemorta. Mógłbyś nam w tym pomóc,
myślę, że wtedy ministerstwo spojrzałoby przychylniej na twój
przypadek.
Ginny
dostrzegła napięcie na twarzach obydwu mężczyzn. Poczuła jeszcze
większe zakłopotanie i chęć ucieczki z tego parszywego miejsca.
– Ministerstwo
nie chce wytoczyć mi procesu – rzekł Snape, a jego wzrok utkwiony
był w resztce popiołu leżącej w kominku.
– Na
razie – kontynuował Lupin. – Niedługo zostanie wybrany nowy
minister. Wszystko stanie na nogi i będzie trzeba jakoś się z tym
uporać. Zakon po prostu chce wiedzieć, czy zamierzasz stać po
naszej stronie. Jeśli tak, Kingsley może obiecać ci wsparcie w
przyszłości.
Snape
był wyraźnie niezadowolony. Zacisnął usta w wąską linię i
zmarszczył czoło. Ginny zastanawiała się, co teraz siedzi w jego
głowie. Przecież wszyscy by zyskali, gdyby im pomógł. Tylko że
był mały problem...
– Jeśli
to wszystko, co masz mi do powiedzenia – zaczął Snape, a ton jego
głosu nie zmienił się nawet o jotę – to możecie już iść.
– Więc
odrzucasz propozycję? – dopytywał się jeszcze Lupin.
– Tego
nie powiedziałem, ale na pewno nie zamierzam dłużej rozmawiać o
tym z tobą.
Remus
uśmiechnął się cierpko, a potem wskazał na Ginny, zachęcając
ją, aby mówiła.
– Panie
profesorze – zaczęła ostrożnie, a jej głos zabrzmiał dziwnie
obco. – Czy ja mogę o coś zapytać?
– Skoro
już tu przyszłaś.
– Chodzi
o Harry'ego – powiedziała, opuszczając wzrok. Poczuła ukłucie
żalu, miała nadzieję, że do końca rozmowy uda jej się
powstrzymać łzy. – Nie wiem, gdzie szukać pomocy, od czego
zacząć i pomyślałam, że może pan mi coś... powie.
Odważyła
się podnieść głowę i spojrzeć nauczycielowi w oczy. Lustrował
ją spojrzeniem, ale nie wydawał się zaskoczony jej pytaniem. Bez
słowa wstał z fotela i podszedł do regału z książkami.
Dziewczyna podążała za nim wzrokiem, kiedy jego palce zwinnie
sunęły po tytułach kolejnych tomów.
– Zdajesz
sobie sprawę, co tak w ogóle się stało? – spytał, wyciągając
jakąś bardzo starą książkę. Zmarszczył brwi, po przeczytaniu
jej tytułu.
– No...
wiem, że ktoś wyciął mu serce – powiedziała ostrożnie. –
Ale do tej pory wydawało mi się to niemożliwe. Zresztą nadal
takie się wydaje.
– Oddzielenie
serca od ciała gwałci pierwsze z Fundamentalnych Praw Magii –
rzekł. – Jeśli zapragniesz manipulować tajemnicami, źródłem
życia, istotą ludzkiej natury, bądź przygotowany na najbardziej
nieprzewidywalne, niezwykle groźne konsekwencje – zacytował,
wywołując dreszcz na jej plecach.
– Nie
rozumiem – powiedziała zgodnie z prawdą. Miała wrażenie, że w
tym pokoju przestała myśleć racjonalnie. W jednej chwili zrobiło
jej się niesamowicie duszno, a koc zaczął ją nieprzyjemnie
drapać.
– Pragnąc
być nadczłowiekiem, pozbawił się człowieczeństwa –
wytłumaczył cierpko.
– Zaraz,
pan uważa, że Harry zrobił to sam? – spytała, drżącym głosem.
– Nie wierzę, to nie w jego stylu! – krzyknęła stanowczo zbyt
nerwowo.
– Zgadzam
się – wtrącił się Remus. – Nie sądzę, aby Harry znał się
na takiej magii i byłby w stanie...
– Nie
uważam, że zrobił to sam – przerwał mu Snape cierpko. – To
faktycznie zbyt skomplikowane zaklęcie, aby mu się udało.
Ginny
pokręciła głową z niedowierzania. Spodziewała się dostać od
Snape'a jakieś wskazówki, a tymczasem zmuszona była słuchać
oszczerstw pod adresem jej przyjaciół.
– Rozmawiałam
z Ronem – powiedziała, drżąc z emocji. – On nie miał o niczym
pojęcia!
– A
Granger? Rozmawiałaś z nią?
Dziewczyna
poczuła ukłucie niepokoju. Ona też pomyślała o Hermionie. Nawet
jej brat wspominał, że przez pewien czas zostali sami. Ale czy to
możliwe, że wpadli na tak szalony pomysł? Kto jak kto, ale
Hermiona znała prawo, wiedziała, na ile może sobie pozwolić.
– Nie
– odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Hermiona cały czas jest w
szpitalu, bo... ma kłopoty z pamięcią.
Na
twarzy Severusa pojawił się grymas. Dziewczyna czekała, aż Remus
się wtrąci i stanie w obronie Hermiony. Niestety, usłyszała tylko
ciche westchnienie. Miała wrażenie, że obydwoje doszli już do
jakiegoś wniosku.
Z
rozdrażnieniem odrzuciła koc. Oparła łokcie na kolanach, a twarz
schowała w dłoniach.
– Upewnij
się, czy ona na pewno straciła pamięć – powiedział w końcu
Snape. – Jeśli ministerstwo odkryłoby, że ma z tym coś
wspólnego, to czekałyby ją długie lata w Azkabanie.
– Ale
to nie ma sensu! – krzyknęła, zrywając się na równe nogi. –
Hermiona nie posunęłaby się do czegoś takiego. A poza tym nie
udawałaby, że nic nie pamięta, aby ratować swoją skórę. W
takim wypadku wiedziałaby, gdzie szukać serca i nie pozwoliłaby,
aby Harry, aby on...
Głos
zaczął jej się łamać. Zamrugała gwałtownie, powstrzymując
łzy.
– To
na pewno śmierciożercy – dodała półszeptem.
– A
po co mieliby to robić? – zapytał Severus. – Weasley, jeśli
chcesz znać moje zdanie, to daj sobie spokój.
– Słucham?
Nie rozumiem, czy wszyscy już powariowali? Naprawdę nikomu nie
zależy na Harrym?
Dziewczyna
stała przez chwilę, kręcąc z niedowierzaniem głową, a potem
odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę drzwi.
– Do
wiedzenia – rzuciła niespodziewanie przez ramię.
* *
*
Słowa
Severusa sprawiły, że Remus zaczął zastanawiać się nad myślą,
że Harry poddał się temu dobrowolnie. Jedyne, co mu nie pasowało,
to udział Hermiony. Do kogo jak do kogo, ale uważał, że do niej
można mieć pełne zaufanie i na pewno nie zrobiłaby nic głupiego.
Najwyraźniej
Ginny też tak sądziła.
Lupin
gwałtownie zerwał się z kanapy, kiedy Ginny opuściła pokój.
Wyszedł za nią, nie żegnając się nawet ze Snape'em. Uważał, że
mężczyzna choć raz mógłby przystopować i zachować się
bardziej taktownie. Szczególnie że widział, że dziewczyna jest w
kompletnej rozsypce.
Dogonił
ją dopiero, kiedy opierała się o metalowy płot posiadłości.
Głowę miała nisko opuszczoną, wyglądała, jakby nie zwracała
uwagi na ciągle padający deszcz.
Kiedy
się zbliżył, usłyszał jej cichy szloch. Drżała z emocji, a on
nie wiedział, jak ma się zachować. Przystanął obok i dotknął
ręką jej ramienia. Zaskoczona uniosła twarz.
– Nie
wierzę – powiedziała po raz setny tego dnia. – To na pewno
zrobili śmierciożercy albo...
Głos
jej się załamał. Zakaszlała, dławiąc się łzami. Mówiła coś
jeszcze, ale Remus nie był w stanie rozróżnić słów. Nie
zwracając uwagi na jej niezrozumiały bełkot, objął ją
delikatnie.
– Cicho
– rzekł spokojnie, kiedy wtuliła twarz w jego klatkę piersiową.
– Pomogę ci...
* *
*
Uzależniłam
się. Nie wiem jak inaczej mogę nazwać pisanie ponad dwóch
rozdziałów dziennie. A tyle narzekałam na klawiaturę, że
nadgarstki bolą, że palce drętwieją... a tu proszę – jednak
się da! Jestem naprawdę przejęta tym opowiadaniem i chciałbym jak
najszybciej pokazać Wam moje najnowsze rozdziały, szczególnie, że
pomału zbliżam się do momentu odnalezienia serca.
A
kolejną sprawą jest sonda. Bardzo proszę o głosy <<klik>>
Ma ona związek z kolejnym opowiadaniem, które zacznę po skończeniu
tego (oczywiście na komputerze, nie na blogu ^^).
Eduardzio głosuje na Eddiego (około 1000 rozdziałów).
OdpowiedzUsuńJa na Mamoru (liczba rozdziałów dowolna).
Kiedy zgaśnie słońce???
słońce zgaśnie w 19 rozdziale, jak nie powiek kto z kim co zrobi.
UsuńNo to ja druga :)
OdpowiedzUsuńNa weekendzie skomentuję ;)
Jak ja ci zazdroszczę tego pisania, że tak Cię to pochłonęło. Chciałabym zarazić się od Ciebie tę energią twórczości^^
UsuńRozdział był bardzo fajny, choć wydawał mi się dość krótki... nie wiem, może mi się tak tylko wydaje... ?
Spotkanie ze Snapem bardzo interesujące... Zważywszy na to, co powiedział na temat serca... No i Hermiona... W sumie to nie dziwię się, że Ginny tak uparcie broni przyjaciółki. Sama bym się nie spodziewała, że Granger może coś takiego zrobić.
I tak, ciekawa jestem spotkania Remusa i Andromedy... Jakie decyzje podejmie Lupin w sprawie Teda. Nie sądzę, aby porzucił swojego syna... nie zrobiłby tego Dorze.
Pozdrawiam.
Czy śmierciożercy? Cóż, być może, niewykluczone, że sam Voldemort. No ale tego dowiemy się w swoim czasie, a ja chciałam wspomnieć, że Twoja Ginny sporo się różni od swego pierwowzoru - Snape ma rację, Gryfoni są "mocni w gębie", a ona nic. Może z tego zimna, może z uwagi na stan Harry'ego, może obawa przed Snape'em w okolicznościach innych niż mury Hogwartu. A Lupin, jak to Lupin, opanowany, zdystansowany, kochany. :)
OdpowiedzUsuńWyłapałam powtórzenie: "w obce jej miejsce. Obca siła".
Pozdrawiam,
[konFEDORAcja] & [Zlatan-Petrović]
Ach, jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała: dlaczego Snape okazał się bardziej ludzki od Lupina z tym faktem, że Ginny było zimno? Nawet jeśli to był tylko stary koc, to jednak Snape wykazał jakiś odruch, a Lupin spytał jedynie, czy jej zimno. Próbuję go usprawiedliwiać wzruszeniem ramion Ginny (no ale chyba sam widział, że dziewczynę aż trzęsie z zimna) i w ogóle całą sytuacją, ale... no nie wierzę, Lupin przecież jest z tych uprzejmych. :(
UsuńAndromeda ma wiele racji w tym, co napisała w liście. Lupin od wszystkiego ucieka, nawet idąc z Ginny nie chce się wdrażać w jakiekolwiek relacje międzyludzkie. Wszystko co kochał, zniknęło. Napiszę to po raz kolejny i nie ostatni - jak ja mu współczuję!
OdpowiedzUsuńWidać, że Ginny zrobi dosłownie wszystko, by uratować Harry'ego. W dodatku udział Hermiony w całej sprawie jest dla mnie niemal oczywisty, nie widzę sensu by to Śmierciożercy pozbawili Wybrańca serca.
A Snape wyszedł genialnie. Jego dialog z Lupinem tak dobrze oddał to, co wyczuwało się między nimi u Rowling. ^^ No i urzekająco perfekcyjny opis Spinner's End.
Czekam na Piątkę! (To tylko tydzień, wytrzymam. Chyba...)
Pozdrawiam!
No naprawdę kobieto jak Ty to robisz, że tyle piszesz?
OdpowiedzUsuńJa sama próbuje nadrobić stracone rozdziały a ty ciągle tworzysz nowe!
Normalnie Cię podziwiam.
Zwłaszcza że nie są one wcale krótkie a wręcz przeciwnie gdyż długością całkowicie m odpowiadają.
Wciąż chodzi mi po głowie historia Harry'ego.
I zacieśnaijąca się więź między Remusem i Ginny.
Mam tylko nadzieję że sobie czegoś nie dodaje ale jakoś tak sobie myślę po prostu.
Wspaniale też oddałaś rozmowę z Snapem i podejście Ginn.
Coraz bardziej ją lubię i kibicuje.
I wydaje mi się być u Ciebie taka inna niż w poprzednich opowiadaniach.
Dojrzała i otwarta sama właściwie nie wiem jak mogłabym ją określić.
I ten list od Tonks na początku.
Muszę przyznać że mnie poruszył.
W ogóle Remusa też lubię.
Wydaje mi się taki jakiś dojrzalszy i bardziej odpowiedzialny.
Osobiście będę czekać na ciąg dalszy ciekawa co pokażesz jeszcze.
pozdrawiam mocno;)
Powiem szczerze - miałam beznadziejny dzień. Okrutnie beznadziejny i błagający o dobicie. Na szczęście rozdział uratował mi przynajmniej wieczór, na spółkę z herbatą i jajecznicą. To ten, przechodzę do rzeczy.
OdpowiedzUsuńJak zwykle - treść świetna, choć serce mnie boli, że rozdziały się czyta tak szybko, bo wiecznie mi mało. xD Andromeda ma mnóstwo racji w swoim liście do Remusa, co więcej - widać po niej pewne rozżalenie, któremu się wcale nie dziwię. Jestem ciekawa, jaka będzie ostateczna decyzja Remusa - zatrzyma Teda czy przekaże jego wychowanie głównie babci.
Ginny i Lupin stanowią dla siebie pełen kontrast - ona może i zlękła się na Spinner's End, ale wciąż dąży do działania, upiera się przy swoich racjach, próbuje znaleźć rozwiązania. Remus przeciwnie - unika konfrontacji, nawet w czasie rozmowy ze Snape'em, który oskarża Hermionę, w której winę Lupin nie wierzy. Swoją drogą, to interesująca sprawa - Hermiona udaje czy też naprawdę nic nie pamięta...? Opcja z udawaniem pozornie nie pasuje do jej gryfońskiej natury i honoru, jednak ludzie robią różne rzeczy, aby ustrzec się przed Azkabanem,
Snape, Snape, Snape! Jeśli chodzi o mnie - ukradł ten rozdział dla siebie. Absolutnie. Kanoniczny, złośliwy, nie liczący się z cudzymi uczuciami. Stary, dobry Sev <3 Choć go kocham to dobrze, że w kanonie umarł, bo czekałby go pewnie taki los, jak tu. Brak zaufania, niepewna przyszłość... Biedak. ;<
Swoją drogą, jak Ty to robisz, że każdy kolejny szablon jest cudowniejszy od poprzedniego? xD
Btw. w ankiecie zagłosowałam na Drinny, przyznaję bez bicia. ^^ Nie tylko z powodu największej ilości przewidzianych rozdziałów, ale też dlatego, że... No cóż, wszystkie pary zapowiadają się obiecująco, jednak Severusa i Syriusza z Ginny już znam w Twoim wykonaniu, a jestem ogromnie ciekawa, jak wyszłaby Ci Ginevra z Draco. ;3 A tajemniczy ktoś bardzo niepewny... Nawet nad tym myślałam i doszłam do wniosków: Tom Riddle, Dean Thomas, Neville Longbottom... Nic sensownego nie wymyśliłam. xD
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Rosalia
Severus niezdecydowany nawet z zapraszaniem oun domu. Widac, ze jest zgorzknialy,mysle,ze chcąc nie chcąc,czuje bol,ze dobra strona nie za bardzo mu wierzy w dobre intencje. To,ze Hermiona wycięła serce Harryemu,to wiemy z prologu, ale nie wydawało sie,zeby chłopak był tego świadomy... Aczkolwiek snape ma chyba i tak najwiećej racji, niestety. Jestem bardzo ciekawa,czy hermiona naprawde nie pamieta,czy to moze efekt hakiejs klątwy itd... To na pewno jest bardzo czarna magia,o czym świadczy ten cytat. Jak dla mnie notki sa nieco za krótkie, a ta to w gole miała tylko jeden watek i troche mniej uczuć niz poprźednie, jednak generalnie sytuacja sie rozkręca i ciekawi mnie,co z tego bedzie, szczegolnie ze widzę, ze rowniez kwestii smierciozercow nie pozostawisz samej sobie, a wiec dobrze! Jesli chodzi o ankietę,zaznaczyłam czwórkę,bo lubie niespodzianki.ale wszystko byłoby w miare procz draco, bo nie cierpię Malfoya. Zapraszam na nowosc na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńach, Sev :* uwielbiam go.
OdpowiedzUsuńogólnie rozdział bardzo mi się podobał i współczuję Severusowi sytuacji w ktorej się znalazl. Nikt z Zakonu nie darzy go zaufaniem, a przecież mężczyzna tak wiele poświęcił. mam nadzieję, że w przyszłości to się zmieni.
no z racji, że Snape niemal zawsze ma rację, zastanawiam się, czy aby faktycznie Hermiona tylko nie udaje że straciła pamięć, ale z drugiej strony to trochę nie w jej stylu...
pozdrawiam i czekam na next!
PS: masz mój głos na niespodziankę! jestem strasznie ciekawa, co wymyśliłaś,
Oddałam głos w sondzie, a po przeczytaniu ostatniej propozycji miałam ochotę zapytać: "Chodzi o Harry'ego?" ;p Weny!
OdpowiedzUsuńtak, tak! daj nam Hinny. prawdziwe, piękne Hinny
Usuńo ludzie... wykończycie mnie :P
UsuńW sumie, to Andromeda ma po części rację i Remus nie radzi sobie z tą całą sytuacją. Jednak nie wyobrażam sobie, że mógłby jej oddać pod opiekę Teda. Ale jednak przeszło mu to przez myśl.
OdpowiedzUsuńOd początku było wiadomo, że ich wizyta u Snape`a nie będzie należała do przyjemnych i Mistrz Eliksirów nie będzie zadowolony widząc ich w progu. Podoba mi się to, jakiego go kreujesz. Bardzo przypomina mi kanonicznego.
świetny szablon ! :D
Pozdrawiam.
Jaaj, ale nastrojowy szablon *_*
OdpowiedzUsuńTen list od babci Teda zrobił na mnie wrażenie. Zawsze uważałam Remusa za dobrego człowieka, ale ta sprawa z dzieckiem uświadomiła mi, że nikt nie jest idealny :D Zresztą, ta sprawa jest ciężka i ciężko mi też osądzać którąś ze stron. Rozumiem rozgoryczenie Andromedy, rozumiem obawy Lupina. W każdym razie Remus jest prawdziwy, ze swoimi wadami i zaletami, z nadziejami i cieniami :)
O kurde. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale wytwarzasz chemię wokół Ginny. Nie mogę się zdecydować, czy shipować ją z Harry'm, Syriuszem, Remusem, czy może nawet ze Snape'm... Moja sympatia co do tych dwóch ostatnich skakała w tym rozdziale jak szalona :D Ten dał jej koc, ten obejmuje... <3
Anyway, cieszę się, że wreszcie doszło do rozmowy z... kontrowersyjnym członkiem Zakonu. Snape mnie nie zawiódł, jego bystry umysł nieco rozjaśnił sprawę serca Harry'ego. Jestem głupia, wiedziałam, że to Hermiona za tym stoi, a jednak nie powiązałam z tym jej zaniku pamięci ;) Biedna Ginny, to musi być dla niej szok.
Jeśli zaś chodzi o pannę Weasley to w dalszym ciągu imponuje mi tym, że tak walczy dla Harry'ego, jednakże wzbudza też we mnie irytację, że tak ciągle wybiega z pomieszczenia, jak jej coś nie pasuje xD
No i super, że tak szybko Ci idzie pisanie, trzeba z tego korzystać! :)
Na początku chciałabym Ci pogratulować bardzo oryginalnego, choć nieco kontorwersyjnego pomysłu na opowiadanie. Oczywiście, zaraz po tym, jak ujrzałam pięknie wykonany nagłówek z Remusem i Ginny od razu domyśliłam się, że między nimi coś będzie. Pytanie tylko co, bo jakoś nie wyobrażam sobie łączącego ich uczucia, ale to pewnie tylko przejściowe, nie wiem. W każdym bądź razie jak na razie koncepcja tej opowieści bardzo mi się podoba i z całą pewnością wpadnę siedemnastego na rozdział piąty, ponieważ jestem ciekawa, co planujesz dalej. Muszę się również przyznać do tego, że cię podziwiam ze względu na to, że niemal każde opowiadanie, które zaczynasz pisać, prędzej czy później je kończysz. I to podoba mi się w twojej twórczości najbardziej. Szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że po bitwie o Hogwart Severus żyje, ale bardzo, ale to bardzo go lubię, także cieszę się z tego powodu ;3 W szczególności uwielbiam w nim ten bystry umysł i chłodny sposób bycia. Jest w nim coś pociągającego, a zarazem przerażającego. Cieszy mnie również fakt, że nie idealizujesz swoich postaci, tylko dajesz im również wady. Co prawda momentami zachowanie Ginny było irytujące, niemniej jednak bardzo mi się podobało. Fajnie, że pisanie idzie ci tak szybko. Być może dzięki temu częściej będziesz dodawać nowe rozdziały. Modlę się o to ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny:*
Flynn
{www.corka-syriusza.blogspot.com}
Cudowny rozdział. Czekałam niecierpliwie na niego i się doczekałam. Podoba mi się postawa Snape'a, bo go nawet nie zmieniłaś. Zgadzam się z Remusem - mógłby być trochę... milszy i wyrozumialszy, o. Remus niech wbija po syna i nie marudzi ani nie zastanawia się nad innymi możliwościami!
OdpowiedzUsuńGinny? Kocham przez ciebie kreowaną Ginny. Nie lubię książkowej i filmowej, ale w twoim opowiadaniu jest wojowniczką. Podoba mi się. I w sumie Snape podał dobry przykład, że Hermiona może udawać czy coś... Nie wiem, mam mieszane uczucia.
Well, czekam na 5! :*
Świetny pomysł i ogl historia. Bardzo mi się podoba, chcoaż jestem tu pierwszy raz ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
http://harrymione-forever.blogspot.com/
http://fc06.deviantart.net/fs71/i/2010/357/d/d/dao_x_mas_by_zinoodle-d35hu20.jpg
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - prześliczna Ginny w nagłówku :)
OdpowiedzUsuńSeverus to chyba pierwsza postać, która nie zmizerniała z rozpaczy, po zakończeniu wojny. Przeciwnie - nawet odmłodniał! Chociaż jest tak samo cięty i szorstki jak zawsze, cieszę się, że pewne rzeczy pozostają bez zmian, zwłaszcza, że czytałam kiedyś potworka, w którym Severus po wojnie zmienił się w takiego radosnego, uwolnionego od ciężaru skowronka.
Pomimo tej severusowej oschłości bardzo podoba mi się moment, gdy okrywa Ginny kocem. Chociaż to całe ich marznięcie i przemoczenie jest trochę niepotrzebne, biorąc pod uwagę, że są przecież czarodziejami. Jedno zaklęcie i byliby susi i rozgrzani, albo nawet deszcz by ich omijał.
List od Andromedy bardzo gorzki i ostry, i choć rozumiem uczucia Remusa, ona też ma dużo racji.
Poza tym w tym rozdziale szalenie podoba mi się zachowanie Ginny. Bardzo dokładnie opisałaś wszystkie te ludzkie szczególiki - jak nachodziły ją wątpliwości, była zestresowana, nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, albo martwiła się nachodzeniem w domu profesora i moczeniem mu kanapy.
Pozdrawiam, buziaki ;3
W końcu dotarłam. Z ogromnym opóźnieniem, ale jakoś ciężko mi było ostatnio się zebrać.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim szablon przepiękny, ale jeszcze trochę i braknie ci miejsca na rozdziały, także pewnie już niedługo czeka nas nowy ;)
Co do samego rozdziału. Wciąż próbuję się przekonać do Ginny. Jej... Rowling zrobiła z niej taką szarą mysz, że do tej pory nie mogę się jakoś wyzbyć takiego wrażenia. Kurde jak mogła schrzanić przyszłą żonę głównego bohatera? masakra..
no, ale ja nie o tym chciałam. Rozdział ciekawy, zwłaszcza rozmowa z Severusem. Chciałabym go znacznie więcej w tym opowiadaniu, w sumie to mogłabym czytać nawet tylko o nim ;p
Nie spamuje więcej tylko lecę dalej ;)
http://syriusz--black.blogspot.com/
Ale jesteś szybka w pisaniu rozdziałów. Gratuluję też weny. Nawet na początku mojej "kariery pisarskiej" nie zdołałam napisać dwóch rozdziałów na dzień, a teraz z ledwością wyrabiam się w miesiącu.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Lupina aż tak to wszystko dobije. Jest o wiele słabszy od Andromedy, która przeżywała jak nie gorszą stratę. Najsmutniejsze jest to, że w takich momentach powinien być dla swojego synka.
Snape został moim faworytem w tym rozdziale. Dobrze zrobiłaś wskrzeszając tę postać dla potrzeby opowiadania. Swoją drogą mam takie wrażenie, jakby Rowlingowy Severus przeskoczył do Twojego opowiadania :) Spodobała mi się końcowa scena. Zaczynam mieć słabość do Twojej dwójki głównych bohaterów, choć również spodobała mi się zaangażowanie Ginny w sprawie ukochanego.
Kurcze, co się stało z szablonem. Czy ja coś popsułam? :)
OdpowiedzUsuń