Spotkanie
Zakonu Feniksa miało się odbyć na Grimmauld Place. Na początku
Remus był zaskoczony tą decyzją, ale szybko zrozumiał, że było
to najwygodniejsze miejsce do pomieszczenia tak wielu osób. Może i
Zakon nie był już tak liczną instytucją, ale teraz dołączyła
do nich również młodzież z Gwardii Dumbledore'a.
Kiedy
Lupin przekroczył próg domu Blacków, poczuł dziwne ukłucie żalu.
Zapragnął cofnąć się dwa lata w czasie. To tutaj pierwszy raz
zobaczył Tonks, tutaj ją poznał i tu się w niej zakochał.
Nogi
same go prowadziły. One znały drogę lepiej od niego. Kroczył
wąskim, pogrążonym w mroku korytarzem, mijając kolejne obrazy.
Ich lokatorzy spoglądali na niego nieprzyjemnym wzrokiem, niektórzy
kręcili głowami, ale nic nie mówili – na szczęście.
Kiedy
zbliżał się do jadalni, usłyszał dźwięki przyciszonych rozmów.
Był spóźniony piętnaście minut, choć nie było to w jego stylu.
Zawahał się. Mógł przecież odwrócić się na pięcie i wrócić
do domu, ale czy na pewno to było dobrym rozwiązaniem. Wstrzymał
oddech, a potem pchnął ciężkie, drewniane drzwi.
Na
początku nie był pewny, czy aby znów nie śni na jawie. Przy
skromnym stole siedziało tak wiele osób, że musiał kilkakrotnie
zamrugać. Spodziewał się, że Gwardia był liczna, ale
najwyraźniej były tu też osoby, które dołączyły później,
kiedy widmo wojny stało się bardziej namacalne.
Remus
poczuł na sobie wzrok wszystkich par oczu. Bez problemu dostrzegł
starych znajomych. Najwyraźniej to Kingsley pełnił honory
przewodniczącego spotkania, gdyż siedział w centralnym punkcie
stołu. Według Lupina nadawał się do tego idealnie. Był wysoki,
dobrze zbudowany, ale również miał charyzmę, a ludzie
najzwyczajniej w świecie czuli przed nim respekt.
Obok
niego znajdowali się Weasleyowie. Molly i Artur siedzieli po prawej,
a po lewej Bill i Fleur. Remus zobaczył też Freda, George'a, Rona i
Ginny. Przy stole siedziała też profesor McGonagall, Flitwick i
Hagrid. Ale, o dziwo, największą radość sprawiło mu oglądanie
twarzy swoich byłych uczniów. Nie mógł uwierzyć, jak bardzo
dorośli i zmężniali przez ten czas.
Odchrząknął
głośno.
– Przepraszam
za spóźnienie – rzekł, a jego głos zabrzmiał dziwnie obco.
Kingsley
machnął ręką, dając mu do zrozumienia, że nic ważnego nie
stracił i wskazał wolne miejsce między Neville'em a dziewczyną o
długich, czarnych włosach, której imienia nie mógł sobie
przypomnieć. Dopiero o chwili zauważył, że naprzeciwko siebie ma
pogrążoną w myślach Ginny. Była blada jak pergamin. W pierwszej
chwili Remus pomyślał, że to wina jakiejś klątwy, ale potem
doszedł do wniosku, że pewnie tak bardzo martwi się o Harry'ego.
Ich
spojrzenia spotkały się na chwilę. Lupin jednak szybko odwrócił
głowę i jeszcze raz rozejrzał się po zgromadzonych. Kogoś mu
brakowało i teraz już zrozumiał kogo.
– Gdzie
jest Snape? – spytał.
To
nazwisko wywołało falę szeptów i niezadowolonych grymasów.
Kilkoro uczniów zaśmiało się nerwowo.
– No
właśnie – zaczął Kingsley z głośnym westchnieniem. – Nie
wysłałem do niego wiadomości, ponieważ uznałem, że najpierw
musimy to przedyskutować. Myślę, że...
– A
co tu jest do dyskutowania? – wtrącił się Ron. – Snape od
początku był po naszej stronie, to był plan Dumbledore'a. A
Voldemort chciał go zabić, więc nie sądzę, aby to cały czas
była gra. Snape jest członkiem Zakonu i ma prawo uczestniczyć w
spotkaniu.
Pomruki
i ciche rozmowy się nasiliły, niektórzy popatrzyli na siebie
niepewnie, niewielu podzielało zdanie Rona.
– Nie
było cię przez ten rok w Hogwarcie – odezwała się dziewczyna
siedząca obok Remusa i wtedy mężczyzna przypomniał sobie jej
imię, Padma Patil. – Gdybyś na własnej skórze doświadczył
tego, co wyprawiał Snape razem z rodzeństwem Carrow, to inaczej byś
teraz gadał.
Kilka
głosów przyznało jej rację, ale niektórzy pokręcili głową.
– Profesor
Snape nie zrobił nic złego – wtrąciła się niespodziewanie
Luna. – Moim zdaniem on dbał o to, aby rodzeństwo Carrow nie
przesadziło ze swoimi metodami.
– Jak
mógł dbać, skoro więcej go nie było niż był? – zapytał z
pogardą Seamus.
– A
skoro więcej go nie było niż był, to jak mógł nas krzywdzić? –
rzekła Ginny, spoglądając wyzywająco na Padmę.
– Tak,
ale jak już był... – zaczęła nerwowo Krukonka.
– Spokój!
– uciszył ich Kingsley. – To jest błędne koło, w ten sposób
do niczego nie dojdziemy – dokończył z westchnieniem, a Remus
musiał mu przyznać rację.
Zapadła
krótka chwila ciszy, a każdy z obecnych pogrążył się w swoich
myślach. Lupin nie potrafił się skupić. Myślał, że zaczną
dyskusję od innej kwestii. Sprawa Snape'a wydawała mu się
oczywista.
– Wszystko
sprowadza się do tego, czy ufamy Dumbledore'owi – rzekł
niespodziewanie Remus, dziwiąc się, że w ogóle zabrał głos. Aby
było mu łatwiej mówić, znalazł jeden punkt naprzeciwko niego.
Oczy Ginny, które lustrowały go dokładnie. – Do tej pory się
nie pomylił, więc skoro on wierzył w dobre intencje Snape'a, to my
też powinniśmy.
Panna
Weasley uniosła brwi, a potem delikatnie kiwnęła głową. Remus
odwrócił wzrok. Zauważył, że więcej osób zareagowało
podobnie.
– Remus
ma rację – oznajmił Artur. – Najprościej będzie, jak po
prostu ktoś wybierze się do Severusa i z nim porozmawia. My
nie jesteśmy tacy jak śmierciożercy, dajemy drugą szansę.
Kolejne
osoby przyłączyły się do aprobaty. Lupin żałował, że każdej
sprawy nie da się tak łatwo rozwiązać. Ale zaraz... kim miał być
ten ktoś? Owa myśl przebiegła nie tylko przez jego umysł.
Większość par oczu skierowało się w kierunku Kingsleya. Skoro
ogłosił się szefem, to on powinien podejmować takie decyzje.
– Zgadzam
się – oznajmił krótko. – Remusie, czy mógłbyś to załatwić?
– Ja?
– spytał zaskoczony mężczyzna. Owszem, chciał dostać zadania,
które pomogą mu nie myśleć o tym, co się wydarzyło, ale
paktowanie ze Snape'em było drobną przesadą.
– Znacie
się jeszcze ze szkoły – uargumentował auror.
– To
prawda, ale nasza znajomość nigdy dobrze się nie układała.
Myślę, że znajdziesz lepszego kandydata.
– Remusie,
proszę.
Lupin
kiwnął głową, żałując, że nie potrafi być bardziej
asertywny. Rozejrzał się jeszcze po zgromadzonych w poszukiwaniu
jakiegoś ochotnika. Większość spuściła nisko głowę, dając mu
do zrozumienia, że nie chcą mieć z tym nic wspólnego.
– No
dobrze – ożywił się Kingsley. – Przejdźmy do kolejnej sprawy
, którą jest...
– Harry
– wtrącił się niespodziewanie kobiecy głos.
Remus
napotkał zdeterminowany wzrok Ginny.
– Kolejną
sprawą jest Harry – powiedziała, obserwując przyjaciół
siedzących przy stole. – I powinniśmy właśnie od niego zacząć.
– Ginny,
uspokój się – upomniała ją Molly, co najwyraźniej jeszcze
bardziej zdenerwowało dziewczynę.
– Nie,
nie uspokoję się. Harry potrzebuje naszej pomocy – oznajmiła,
gwałtownie wstając z krzesła. – Już wszyscy zapomnieli, co dla
nas zrobił kilka dni temu?
– Nie
– rzekł spokojnie Kingsley. – To normalne, że jesteś
rozdrażniona, ale wolałbym najpierw poruszyć temat śmierciożerców,
którzy nadal są na wolności. Myślę, że ta sprawa jest
pilniejsza, bo...
– Bo
co?! Bo Harry może poczekać?! – krzyknęła Ginny stanowczo zbyt
głośno. Remus dostrzegł krople potu na jej piegowatym czole. –
Nie wydaje wam się, że jesteśmy mu coś winni?
Lupin
widział, jak Luna przytakuje, Ron zamknął oczy, jakby nie był
pewny, jak powinien się zachować. Mężczyzna poczuł, że też
zaczyna się denerwować. Przyszedł tu głównie dla tego tematu,
ale teraz jakoś nie czuł się na siłach, aby wesprzeć Ginny.
– Siadaj
– upomniała ją krótko matka, a siedzący obok niej George
pociągnął ją lekko za rękę. Dziewczyna jednak dalej była
nieugięta.
– Ginny,
nie uważam, że Harry nie zasługuje na naszą pomoc – oznajmił
Kingsley, siląc się na spokojny ton. – Po prostu powinniśmy
zacząć od śmierciożerców. Stanowią oni realne zagrożenie, w
każdej chwili mogą zaatakować, a przecież nie chcemy więcej
ofiar. A poza tym musimy przeszukać domy tych, których udało nam
się złapać, tam na pewno znajdziemy jakieś wskazówki i...
Trzask.
Krzesło upadło na kamienną podłogę. Dziewczyna nie zamierzała
słuchać do końca jego tłumaczeń. Odwróciła się na pięcie i
skupiając na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, wyszła z
jadalni, z impetem trzaskając drzwiami. Większość była
zaskoczona jej zachowaniem.
– Przepraszam
za nią – odezwała się szybko pani Weasley. – Nie wiem, co w
nią wstąpiło.
Kobieta
już chciała wstać z krzesła, ale Kingsley powstrzymał ją gestem
dłoni.
– Daj
spokój – rzekł. – Zostaw ją samą na chwilę, niech odetchnie.
* *
*
Ginny
czuła, jak krew huczy jej w głowie. Nie potrafiła dłużej
wytrzymać bezczynnego siedzenia na krześle i słuchania tego, co
inni mieli do powiedzenia. Ten dzień zaczął się parszywie, a jego
zakończenie zapowiadało się jeszcze gorzej.
Emocje
znów wzięły nad nią górę, choć tak często się za to karciła.
W kilku susach oddaliła się od jadalni na tyle, aby nie słyszeć
dobiegających stamtąd rozmów. Przystanęła dopiero na starych,
drewnianych schodach, prowadzących na piętro. Tam spostrzegła, że
z jej oczu płyną łzy wściekłości. W jednej chwili otarła je
rękawem swetra i spróbowała uspokoić oddech i szalone bicie
serca.
Była
zła, ale sama nie wiedziała na kogo najbardziej. Na pewno na
siebie, że doprowadziła się do takiego stanu, ale też na
rodziców, którzy przecież obiecali podjąć temat Harry'ego na
zebraniu. Kingsley na pewno miał rację, że śmierciożercami
należy się zająć w pierwszej kolejności, ale nie umiała
zrozumieć jego bierności w stosunku do jej ukochanego.
Niewiele
myśląc, zaczęła wspinać się po schodach. Stopnie skrzypiały
pod ciężarem jej ciała. Przez ułamek sekundy miała wrażenie,
że na Grimmauld Place zatrzymał się czas, że za chwilę wejdzie
za róg korytarza i zobaczy tam znajomą sylwetkę Syriusza, który
uśmiechnie się do niej i powie swoim przyjemnym, lekko
zachrypniętym głosem: Ginny, złe rzeczy najczęściej spotykają
dobrych ludzi.
Jej
imię zabrzmi tak pięknie w jego ustach. Nikt inny tego nie
potrafił, nikt inny nie wywoływał takich dreszczy na jej skórze
samym głosem. Nikt.
Dziewczyna
skarciła się w duchu. Wydawało jej się, że pogodziła się ze
śmiercią Syriusza, a teraz na nowo rozdrapywała stare rany.
Może
właśnie dlatego nogi zaprowadziły ją pod drzwi jego pokoju? Może
dlatego, nie bacząc na to, co działo się wokół niej, nacisnęła
na klamkę i przez lekko uchylone wrota wślizgnęła się do środka,
zamykając je cichutko, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.
Potem oparła się plecami o ścianę i osunęła na podłogę,
ukrywając twarz w dłoniach.
Znała
to pomieszczenie doskonale. Przestronne, duże wnętrze z ogromnym
łożem z drewnianymi rzeźbionymi oparciami, a w wysokich oknach
wisiały długie, aksamitne zasłony. Ściany zostały pokryte tak
wielką ilością plakatów, że niemal nie dało się zobaczyć
srebrno-szarej tapety. W pokoju wisiało także kilka proporczyków
Gryffindoru, zdjęcia motorów i mugolskich dziewczyn w bikini. Była
tam też jedna czarodziejska fotografia, która przedstawiała
Syriusza, Jamesa Pottera, Remusa Lupina i Petera Pettigrew z czasów
Hogwartu.
Ginny
zmusiła swoje ciało do podniesienia się z podłogi, a potem
podeszła do niezasłanego już od kilku lat łóżka. Położyła
się na nim, wtulając głowę w poduszkę. Miała wrażenie, że nad
aksamitnym materiałem nadal unosi się jego zapach. Nie były to
żadne perfumy czy woda po goleniu, nie. Była to głęboka woń jego
skóry, jego ciała.
– Ty
byś mnie poparł – szepnęła. – Też by ci zależało na
odnalezieniu serca Harry'ego, prawda?
Zamilkła,
jednak żadna odpowiedź nie nadeszła. Przypomniała sobie te kilka
nocy, które tu spędziła w wakacje przed czwartą klasą. Później
na Grimmauld Place pojawiła się Hermiona i wymykanie się w nocy
nie wchodziło w grę. A gdyby przypadkiem dowiedziała się o tym
pani Weasley... Ginny wolała sobie tego nie wyobrażać.
Korytarze
na Grimmauld Place 12 oświetlał blask kilku wypalonych świeczek.
Płomienie tańczyły na tle brudnej, podartej tapety w szare kwiaty.
Całość przypominała Ginny sceny z horrorów, o których
opowiadała jej Demelza Robins w sypialni przed snem.
Cisza
wisiała pod sufitem. Była gęsta jak mgła. Sprawiała, że na
plecach dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Zacisnęła dłonie
w pięść. Z łazienki do pokoju dzieliło ją zaledwie kilka
metrów, ale kiedy zaczynała się w duchu straszyć, odległość
rozciągała się na kilometr.
I
nagle coś zaskrzypiało, a potem w ciemnościach pojawiła się
sylwetka szczupłego, wysokiego mężczyzny. Ginny odetchnęła,
kiedy rozpoznała w niej Syriusza.
– Musiałeś
mnie wystraszyć? – spytała, zastanawiając się, czy powinna się
przed nim wstydzić kremowej piżamy.
Uznała,
że nie. W sumie Syriusz też miał na sobie tylko stare, sprane
spodnie od dresu, a jego tors, który może i około dwudziestu lat
temu nadawał się do eksponowania, teraz był pokryty cienką, białą
skóra, która napinała się na żebrach. Nie było nawet śladu
mięśni.
– Przepraszam,
następnym razem krzyknę, że się zbliżam – oznajmił, a na jego
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W doskonale jej znanym geście
przeczesał czarne, ścięte na wysokości ramion włosy. – A tak
poważnie, nie miałem pojęcia, że ty również spacerujesz w nocy
po korytarzach.
– Częściej
zdarza mi się spać – odpowiedział cierpko. – Ale musiałam iść
do...
Dłonią
wskazała kierunek łazienki. Miała czternaście lat, dojrzewała, a
pewne sprawy wydawały jej się okropnie wstydliwe. Między innymi
cel jej nocnej wyprawy. Nienawidziła tych
dni. Poczuła, jak jej twarz się czerwieni. Miała
nadzieję, że Syriusz nie ma wzroku, który przenika przez mrok.
W
ciemnościach usłyszała jego cichy śmiech. Wzdrygnęła się, nie
znając powodów takiej reakcji.
– Jeśli
ci się nie spieszy, to mogę ci coś pokazać – oświadczył po
chwili.
– Teraz?
Jest środek nocy – wyszeptała z nieukrywaną dezaprobatą.
– Rano
to nie będzie miało sensu – dodał, a Ginny miała wrażenie, że
próbuję ją oczarować.
I
chyba mu się udało. Bo jak inaczej mogła wytłumaczyć fakt, że
bez słowa szła za nim korytarzem. Ich długie cienie tańczyły
niebezpiecznie na ścianach, jakby niewidzialna siła pchała je do
siebie. Ginny miała wrażenie, że jej serce bije tak mocno, że
zaraz wyskoczy z piersi. Drżała, ale nie wiedziała, czy ze
strachu, czy z zimna.
I
wtedy pierwszy raz znalazła się w jego pokoju. Na początku się
opierała, ale potem zgodziła się usiąść na łóżku. Starała
się nie patrzeć na mężczyznę, kiedy ten szukał czegoś w
niewielkiej komodzie. Miała wrażenie, że hałasuje tak bardzo, że
pojawienie się w sypialni jej matki było tylko kwestią czasu.
Usłyszała kilka przekleństw, których sama na pewno by nie
wypowiedziała.
Po
kilku chwilach z jego ust wyrwał się cichy pomruk triumfu i po
sekundzie już siedział obok niej. W ręce nie trzymał nic
nadzwyczajnego. Ot, zwykłe drewniane pudełko z prostym haczykiem.
Otworzył je bez problemu, najwyraźniej nie było chronione żadnym
zaklęciem.
Ginny
była pewna, że chce jej pokazać zdjęcia z młodości, ale wtedy
zdała sobie sprawę, jak bardzo się pomyliła. Syriusz zdecydowanym
gestem wysypał ze środka mnóstwo wycinków z gazet. Dziewczyna
chwyciła jeden z nich. Artykuł dotyczył jakiejś piosenkarki, o
której nigdy wcześniej nie słyszała.
– To
dla kamuflażu – powiedział Syriusz, wzruszając ramionami.
– A
przed kim się taki kamuflujesz? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
Po
chwili Black wyciągnął z pudełka coś jeszcze. Na początku
dostrzegła błysk złota w ciemnościach, a potem wcisnął jej w
dłoń zimny, mały przedmiot.
– Co
to jest? – spytała cicho, bojąc się, że naturalny ton głosu
zniszczy tajemniczość tej chwili.
– Najzwyklejsza
spinka do krawatu – wytłumaczył, wzruszając ramionami. –
Wszyscy takie mieliśmy – dodał, wskazując na zdjęcie wiszące
na ścianie.
Ginny
zrozumiała, że chodzi o Remusa, Jamesa i Petera. Nie miała
pojęcia, co powinna odpowiedzieć, dlatego milczała, czekając, aż
Syriusz sam podejmie kontynuację tematu.
– Założyliśmy
je tylko raz w życiu – mówił, a jego wzrok utkwiony był gdzieś
w przeszłości. – Na ślubie Jamesa i Lily. Obiecaliśmy sobie, że
będziemy je wkładać na wszystkie wesela. Niestety, los chciał
inaczej.
Dziewczyna
zacisnęła dłoń na spince. Trzymała w ręku obietnicę.
– Dlaczego
mi to mówisz? – spytała, czując, że jej ciało zaczyna drżeć
coraz bardziej.
– Bo
chcę, abyś wiedziała, że nieważne, co się w życiu stanie,
zawsze znajdzie się jakaś obietnica, której nie będziemy mogli
dotrzymać.
Ginny
otarła twarz, choć z jej oczu nie wypłynęła żadna łza. Z
trudem zwlokła się z łóżka i przyklęknęła przy komodzie.
Drżącymi dłońmi zaczęła po kolei wysuwać kolejne szuflady.
Dopiero po kilkunastu minutach, kiedy już chciała się poddać, jej
wzrok napotkał znajome pudełko. Bez problemu odpięła haczyk i
podniosła pokrywkę.
Wszystko
wyglądało tak, jak kilka lat temu. Wyrzuciła ze środka artykuły
z gazet, a na dnie dostrzegła błysk złota. Teraz w pokoju było
jaśniej. Spinka była wykonana bardzo starannie i dokładnie. Ginny
mogła dokładniej przyjrzeć się wąskiej powierzchni, do której
wtopiono dwa małe kryształki. Jeden był czerwony, drugi żółty.
Barwy
Gryffindoru – pomyślała.
Nie
myślała racjonalnie, kiedy wsunęła znalezisko do kieszeni, a
drewniane pudełko ponownie ukryła w komodzie.
Nagle
poczuła się dziwnie zmęczona. Mechanicznie położyła się na
łóżku i zasnęła otulona zapachem Syriusza.
* *
*
Molly
stawała na głowie, próbując wymyślić, gdzie mogła podziać się
jej córka. W najczarniejszych scenariuszach wyobrażała sobie, jak
Ginny opuszcza posiadłość i udaje się w samotną podróż w
poszukiwaniu serca swojego ukochanego. Kobieta czuła się winna, że
w trakcie zebrania nie dali jej dość do słowa.
Remus
też włączył się do poszukiwań. Choć na początku wolał od
razu wrócić do domu, to widząc zdenerwowanie na twarzy pani
Weasley, postanowił zostać. Otwierał po kolei wszystkie sypialnie
na przedostatnim piętrze i zaglądał do środka. Nie wierzył, że
dziewczyna była aż tak lekkomyślna, aby wyjść z domu.
Zawahał
się przez chwilę przed pokojem Syriusza, a potem z duszą na
ramieniu uchylił drzwi. Omal nie krzyknął, kiedy dostrzegł, że
ktoś leży na łóżku. Potem skarcił się w duchu.
Na
wymiętolonej pościeli leżała szczupła dziewczyna. Jej twarz
przykrywała burza rudych włosów. Jej oddech był równomierny, co
znaczyło, że nie niepokoi ją żaden niemiły sen. Remus już
chciał zawołać jej matkę, ale potem uznał, że lepiej będzie,
jak sam ją obudzi. Molly pewnie narobiłaby niepotrzebnego hałasu.
Szturchnął
ją delikatni w ramię.
– Ginny,
hej, obudź się – wyszeptał.
Dziewczyna
drgnęła, a potem skołowana usiadła na łóżku. Gestem ręki
odrzuciła na plecy długie włosy. Rozejrzała się niepewnie, a
potem natrafiła na wzrok Remusa. Ziewnęła, zasłaniając usta
dłonią. Zaczerwienione oczy sugerowały, że płakała.
– Coś
się stało? – spytała niepewnie, a potem wyraźnie się
otrząsnęła. – Na Merlina, jak długo spałam?
– Dobrych
kilka godzin – odpowiedział. – Ale lepiej zejdź na dół, bo
twoja matka wychodzi z siebie z nerwów.
– Co?
Ach... – jęknęła, po czym rozejrzała się po pokoju.
Remus
zauważył, że chce wytłumaczyć, jak się tu znalazła, ale
najwyraźniej nie umiała dobrać odpowiednich słów. Mężczyzna
odwrócił się na pięcie i już chciał wyjść z pokoju, kiedy
usłyszał za plecami jej głos.
– Kiedy
wybiera się pan do Snape'a?
– Dlaczego
pytasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie, spoglądając na nią
ze zdziwieniem.
– Bo
też muszę z nim porozmawiać. Wiem, że nie jest to najlepszy
pomysł, ale może on mnie jakoś naprowadzi na...
Lupin
zastanowił się przez chwilę. Ginny pewnie miała rację i Snape
mógłby coś wiedzieć o magii, której zastosowano, aby wyciąć
serce Harry'ego, ale miał pewne wątpliwości, czy na pewno będzie
chciał z nią rozmawiać. I czy łączenie tych dwóch spraw, to
dobre rozwiązanie? Ale z drugiej strony jemu też zależało na
Wybrańcu.
– Jutro
– oświadczył. – Przyjdę po ciebie w południe.
Na
jej twarzy zagościł krótki uśmiech, a potem znów się zasmuciła.
– Proszę
pana... – zaczęła ostrożnie. – Przykro mi z powodu śmierci
Tonks.
Te
słowa sprawiły, że poczuł suchość w ustach. Może gdyby ich nie
wypowiedziała, to nadal by się łudził, że jego żona żyje i
zaraz wpadnie z uśmiechem do pokoju.
Czekam
wciąż, śledzę wzrokiem każdy ruch.
Mówią mi, że nie wrócisz nigdy tu.
Byłeś jak najpiękniejszy w życiu sen.
Taki sen nie powtórzył nigdy się.
Mówią mi, że nie wrócisz nigdy tu.
Byłeś jak najpiękniejszy w życiu sen.
Taki sen nie powtórzył nigdy się.
(Ania
Dąbrowska)
* *
*
Elfaba
i powtarzalność motywów. Czy ja napiszę kiedyś opowiadanie o
Ginny, dla której Syriusz Black był obojętny? Chyba nie...
Chciałabym
jeszcze poruszyć temat nowego opowiadania, na które swego czasu
zapraszałam. Przepraszam, jeśli narobiłam Wam ochotę, bo na razie
ciężko mi z nim ruszyć. W pierwszym rozdziale Snape wyszedł mi
tak marnie, że wstyd publikować... :/ Bo znów zapomniałam o swoim
przyrzeczeniu – najpierw zapas, potem blog.
Pozdrawiam!
Jak to marnie? Bardzo Sefciowo i jeszcze tęczowe cukierki w czarnych papierkach rozdawał. Czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńPS. Eduardzio żąda lentilek i bezów.
Ale w rozdziale nie było śladów łapek jak na moim szaliku, więc o co chodzi???
Usuńmówiąc ślady miałam na myśli strzałki prowadzące do sagali.
UsuńSerio, najpierw zapas, potem blog? Ja prawie nigdy się do tej zasady nie stosuję i nie mam wyrzutów sumienia. :D
OdpowiedzUsuńNo dobra, do rzeczy: Lupin klasa, nie w jego stylu jest spóźniać się. A jednak przybył spóźniony, choć jesteśmy w stanie to usprawiedliwić, wiadomo. Spotkanie Zakonu wyszło mega naturalnie, jak w normalnym życiu, ktoś komuś wchodzi w słowo, bo nie może wytrzymać, gospodarz wszystkich ucisza, każdy ma inne zdanie, ktoś każe komuś usiąść, ktoś wychodzi obrażony. Nie mam pojęcia, czy fragment z Syriuszem i spinką jest zaczerpnięty z jakiegoś Twojego innego opowiadania, ale i tak mi się podoba. Wcale się Ginny nie dziwię, że nie był jej obojętny, ja też bardzo lubię jego postać, aczkolwiek to do Lupina mam totalną słabość, ale o tym już wspominałam. Coś w tym jest, że zawsze znajdzie się obietnica, której nie da się dotrzymać - ot, siła wyższa. Act of God, jak to mówią ludzie anglojęzyczni (aczkolwiek między siłą wyższą a "dziełem Boga" istnieje różnica, ale nie zagłębiajmy się w szczegóły). Nie mogę się doczekać spotkania na linii Snape-Lupin-Ginny, starcie tytanów normalnie. :D
Wyłapałam dwie rzeczy:
- "między Neville'em, a dziewczyną o długich, czarnych włosach" -> bez przecinka przed "a",
- "Wszystko wyglądała tak, jak kilka lat temu." -> powinno być "wyglądało".
Pozdrawiam,
[konFEDORAcja] & [Zlatan-Petrović]
"Zawahał się. Mógł przecież odwrócić się na pięcie i wrócić do domu, ale czy na pewno to było dobrym rozwiązaniem. " - tu bym dała pytajnik po "rozwiązaniem". Ale może to tylko ja.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, bardzo mi się podobał. Wszystko jest tak cudownie kanoniczne - i zrezygnowany Lupin, i Ginny, która chce działać już, teraz... Postawa Zakonu Feniksa jest taka realna - zależy im na Harrym, ale jego stan jest stabilny, więc może poczekać. W przeciwieństwie do śmierciożerców, którzy nadal grasują i stanowią zagrożenie. Oni kierują się wyższym dobrem, a Ginny emocjami...
I skoro ja przy Ginny, to wcale motyw durzenia się w Syriuszu nie jest zły. Używasz go tylko Ty, toteż trudno nazwać go kliszą, a nadaje Weasleyównie jakiegoś charakteru, którego jako ślepo zapatrzona zawsze w Pottera by nie miała... No i hej, w "Życie żartem jest" nie było mowy o jej uczuciach względem Blacka! xD A na poważnie, to ta retrospekcja jest śliczna, zaś Ginny wyjmująca spinkę z pudełka - to coś, co w pewien sposób jest magiczne, skoro ona nie myśli nad tym, co robi, a jednak to robi. To znak, że naprawdę coś istotnego było między nimi. ^^
Prawdę powiedziawszy, to strasznie się cieszę, że Snape żyje, jego mi było zawsze bardziej szkoda nawet od Freda. Jestem szalenie ciekawa, jak wyjdzie spotkanie jego z Lupinem i Ginny. Powiedziałabym, że poleje się krew, ale wszyscy chyba aż za bardzo są jeszcze w okresie bitwy i wojny, żeby się brać za łby. Choć Snape na pewno będzie zgryźliwy, toć to Snape. xD
A, no i nawet nie wiesz, jak mi się ciepło na sercu zrobiło, kiedy przemówił Ron. On jest tak pokrzywdzoną postacią w blogosferze, że każda wzmianka o nim bez robienia potwora/idioty mi się niesamowicie podoba. ^^
Co do tamtego bloga - naprawde wyszło tak źle ze Snape'em? No nie wierzę! A ta zasada "zapas i wtedy publikujemy"... Muszę nad nią pomyśleć. xD
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny <3
Ledwo nadrobiłam poprzednie rozdziały już dostałam nowy. Nawet nie wiesz jaką ogromną radość sprawiłaś mi tym, że Fred żyje! Nigdy nie pogodziłam się z tym, że Rowling go uśmierciła!
OdpowiedzUsuńGinny i Remus mają podobne uczucia. Obie osoby, które kochają są martwe ( w przypadku Harry'ego da się go uratować), ale cierpią, bo nie mogą ich dotknąć fizycznie i usłyszeć ukochanego głosu.
Cóż Ginny jest porywcza, ale to idealnie oddaje jej charakter, który przez Rowling został trochę stłamszony. Podoba mi się wykreowana przez Ciebie postać.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Lady Spark
[wczorajszy-sen]
Właśnie skończyłam czytać prolog i pierwsze rozdziały, i, o mój Boże, Elfabo, nie wiem skąd Ci sie to wszystko bierze w tej głowie, ale jest genialne!
OdpowiedzUsuńTak strasznie jest mi żal Remusa i czytając to, potrafiłam sobie wyobrazić jak on się czuje i część tych uczuć wziąć na siebie, tak samo z Ginny. A ta więź między Syriuszem a rudą (ten moment z tym pudełkiem byl tak smutny i jednocześnie taki magiczny!) kojarzy mi się z którymś z opowiadań... czyżby z pierwszą Ginevrą? Nie jestem pewna. Trochę mnie zaskoczylo, że Snape żyje i ciekawi mnie, co miałby im do powiedzenia... Właściwie to cieszę się, że wróciłam do czytania Twoich opowiadań i nie sądziłam, że sprawi mi to taką radość! :))
Pozdrowienia i czekam na następny rozdział. Ja się chyba może w końcu zabiorę za pisanie czegokolwiek, bo ostatnio było ze mną naprawdę krucho...
Pandora
Piękne. Dopracowany w każdym calu. Syriusz i Ginny cudownie opisani. Jakoś tak nie wiem co napisać, było bajecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńJezu, co Ty robisz z człowiekiem? Ja chcę więcej Ginny i Syriusza (przepraszam Remusie)! ale w takim właśnie wydaniu, to jest lepsze niż podróże w czasie. ta spinka, to zakłopotanie, bo przecież ona ma 14 lat! ale to w ogóle mnie nie zniechęca, bo we wcześniejszym rozdziale sama przyznała, że zawsze czuła się starzej.
OdpowiedzUsuńok, ale zapomniałam dodać, że całe posiedzenie opisane perfekcyjnie. zazdroszczę, serio. A jak kiedyś założę bloga o Syrnny, to mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła :P
pozdrawiam!
och, mój Syriusz :) wspaniale go przedstawiłaś, naprawdę. Ginny ma rację, gdyby żył, to na pewno by jej pomógł odzyskać serce. Ale co by wtedy było z ich związkiem? bo ewidentnie widzą, że panna W. się w nim podkochiwała.
OdpowiedzUsuńZgadzam się jednak z Kngsleyem, śmierciożercy są w tym momencie ważniejszą sprawą, ale Ron mógłby okazać więcej entuzjazmu.
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i Severusa!
Wow, Snape u Ciebie żyje! Uwielbiam jego postać, taki potencjał... Jestem ciekawa, co ta rozmowa z nim przyniesie.
OdpowiedzUsuńPierwsze obrady Zakonu po wojnie też nie są łatwe. Widzę, że jest wiele spraw, że koniec Voldemorta wcale nie oznacza końca kłopotów. Podobało mi się, jak Ginny walczyła o uwagę dla stanu Harry'ego. To świadczy o jej uczuciach wobec chłopaka - może i nie do końca sprecyzowanych, a jednak.
No i fakt, że całe zebranie było oczami Remusa, przypadł mi do gustu :) Ujęło mnie też to subtelne wymieniane spojrzeń między Lupinem a Ginny ;)
Nie spodziewałam się, że Syriusz znów będzie tutaj przedstawiony jako... nocny przyjaciel młodszej Ginny. Lubię ten motyw, lubię sposób, w jaki przedstawiasz ich relacje, bo są one pełne chemii, a jednocześnie nic nie jest powiedziane wprost czy przesłodzone. Ma to swój czar :) Razem z dziewczyną żałuję, że Black odszedł... Ale, ale, skoro Remus go widzi no to może Ginny kiedyś też się uda? :P
W każdym razie to wspomnienie było bardzo ładne i jednocześnie smutne.
Końcówka również gorzka.
Ale Remus i Ginny mają wspólne zadanie, jestem ciekawa, co to będzie dalej :) Nasza Gryfonka ma chyba słabość do Huncwotów :D
Podoba mi się,że Remus żyje... przynajniej on... Choć ja tam płaczę za Syriuszem. bardzo wzruszyło mnie to wspomnienie.nie jestem za tym,żeby między Ginny a którymśz Huncwotów było uczucie damsko-męskie,wtedy jeśli chodzi ona do szkoły,alez drugiej strony...to dobrze,że Ginny znalazła oparcie w syriuszu. nie wiem,czy aż tak...czy w taki sposób,ale ta rozmowa...bardzo mnie wzruszyła i przypomniała,dlaczego kocham tak abrdzo Blacka... świetny pomysł.A nauka...przejmująca, niestety. tak to bywa z niektórymi obietnicami,nawet jeśli bardzo chcemy je spełnić:( Wkurzyło mnie trochę zebranie Gwardii i Zakonu. jakoś o Snapie mogli dyskutować kilka dobrych minut,a o Harrym to już czasu zabrakło.Kingsley jest dobrym przewodniczącym,ale sprawiedliwością to się wg mnie w tym rozdziale nie wykazał. Jestem ciekawa,jak będzie wyglądało to polowanie na Śmierciożerców...Mam nadzieję,że trochę o tymbędzie, nawet jeśli na II planie. Nie mogę doczekać się rozmowy ze Snape'm,kolejnym bhaterem,którego uwielbiam :) Widać,że pisanie tego bloga sprawia Cidużą przyjemność. Bardzo podoba mi się sposób,w jaki przedstawiaszemocje. Jestem ciekawa,co pamięta Hermiona. Dlaczego postanowiłazrobić coś takiego?? Gdzie jest serce?zapraszam na nowosc na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzy to mi właśnie zjadło komentarz no kurde chyba....... #$%^&*(&^
OdpowiedzUsuńNie mam sił, biologia i chemia mi je odebrały po całodziennej nauce. Rozdział świetny, Ginny i Lupin prawdziwi. Sytuacja z zebrania Zakonu jest świetna, dobrze, że tak to zrobiłaś, bo gdyby Weasleyówna została to by się tylko nakręcała. Nie rozumiem trochę jej odczuć co do Syriusza, ale co tam. Liczy się to, że mi się bardzo podobało.
Rozdział znowu wcześniej, kurcze, też bym chciała mieć zapas.
Pozdrawiam gorąco zza sterty kserówek i życzę weny! Atelier
Jestem wdzięczna magicznej platformie i tobie, że się tam zgłosiłaś. Blog jest przecudowny, nigdy nie pomyślałabym o sparowaniu Ginny z Remusem (ciekawi mnie, jak długo będę musiała wyczekiwać jakiegokolwiek znaku xd). Nie lubię Ginny ani książkowej ani filmowej ale tutaj jest cudowna. Aż chce się czytać wszystko z jej udziałem.
OdpowiedzUsuńPoor Harry! Mam nadzieję, że Herma odzyska pamięć i odda serce, albo oni je znajdą. Mam ogromny niedosyt i nie wiem, czy doczekam się kolejnego rozdziału. Cóż, w każdym bądź razie ufam, że pojawi się wkrótce. :)
Nie mam pojęcia, co jeszcze napisac. Dziękuję ci za tego bloga. Naprawdę. Jestem zakochana od pierwszego wejrzenia! Well, weny mnóstwa.
Pozdrawiam ciepło ♥.
*Magicznemu peronowi, my mistake! :)
UsuńJestem obecna! :)
OdpowiedzUsuńNa początek powiem, że wyczułam w tekstach całą Ciebie^^ Wydaje mi się, że pisanie o Ginny sprawia Ci dużą wrajdę, przez co w rozdziałach czuć tę lekkość :)
I tak... co do treści...
Współczuję Ronowi... przyjaciel w śpiączce, ukochana straciła pamięć.
Współczuję Remusowi... stracił żonę i teraz będzie wychowywał syna sam... no, nie całkiem, bo z pewnością będzie miał pomoc u Adromedy... ale mimo wszystko...
Współczuję Ginny... ukochany w śpiączce, a wszyscy dookoła traktują ją jeszcze jak dziecko... Za postać Ginny polubiłam jej determinację, odwagę i jak walczy o to, co najważniejsze.
Obecny rozdział, w którym wspomniałaś o Syriuszu, jakoś dziwnie mi przypomina alternatywną Ginewrę^^ (a może "Pokarz Twarz"?) Z czego pamiętam jakieś tam zauroczenie było:) (no, na Pokarz Twarz było dość duże zauroczenie^^) Ale mimo wszystko ten wytłuszczony fragment bardzo mi się spodobał :)
Jestem ciekawa dalszego ciągu... z tego co się dowiedziałam z końcówki rozdziału będzie spotkanko ze Snapem.
I co jeszcze... no, z pewnością coś miałam jeszcze napisać, ale jak zwykle wyleciało mi z głowy. Opowiadanko mi się podoba i będę zaglądała^^
I wybacz jeśli komentarz jest dość chaotyczny. W obecnej sytuacji jakoś trudno mi cokolwiek porządnego sklecić :(
Pozdrawiam serdecznie :)
Zaskoczyła mnie postawa Kingleya. Myślałam, że Zakon najpierw będzie chciał zająć się Harry`m. Nie dziwi mnie zachowanie Ginny, której dalej zależy na Wybrańcu.
OdpowiedzUsuńZaskoczyły mnie również relacje Ginny i Syriusza, którzy nie byli sobie obojętni. Ciekawe, jakie relacje będzie miała z Remusem. Być może będą przyjaciółmi, a może kimś więcej? :)
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.
Rety kochana jak szybko dodajsz nowe rozdziały że aż nie nadążam.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że ja również jestem negatywnie zaskoczona postawą Zakonu
Ja rozumiem że Śmieciożercy na pierwszym miejscu i w ogóle, ale Ginny ma sporo racji.
Harry zbyt wiele dla nich zrobił i nie mogą go tak po prostu zostawić.
Mam nadzieję że w jakiś sposób mu pomogą i jednak posłuchają dziewczyny.
Oby ona nie wpadła w jakiś szalony pomysł.
Wciąz też nie mogę dojść że zostawiłaś Lupina i uśmierciłaś Tonks.
Wiem ze miałaś w tym jakiś swój cel ale ciężko mi jakoś że ona odeszła.
Ale wciąż czekam na nowy rozdział i ciekawa jestem co Ginny zrobi.
Czuje ze ona tak tego nie zostawi.
Pozdrawiam mocno i czekam na ciąg dalszy;)
(och no pewnie, bo niby dlaczego miałby mi nie wyskoczyć błąd blogera w trakcie dodawania komentarza? no nic, jedziemy jeszcze raz)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nigdy nie czytałam nic o Syriuszu i Ginny, więc nie mam wyrobionej opinii na temat ich relacji, ale podoba mi się u ciebie ten motyw :) Na dodatek nie określiłaś do końca sytuacji między nimi, więc jest tak tajemniczo, można się domyślać. Scena ze spinką naprawdę mnie urzekła, miała w sobie czar i symbolikę.
Sam kontrast tych dwóch postaci, siedzących w nocy razem na łóżku jakoś tak do mnie przemawia :D
Za to na zebraniu Zakonu wszyscy mnie irytowali xd uczniowie, bo zaślepieni tymi swoimi uprzedzeniami nie potrafili docenić pomocy Severusa, Molly, bo reagowała jakby Ginny była jakąś narwaną histeryczką... Ale rozumiem, że różni ludzie mają różne systemy wartości, dlatego nie mogę do końca stanąć po stronie ani Ginny, ani Kingsleya. Jestem za Remusem, o!
Naprawdę lubię o nim czytać u ciebie.
Jestem ciekawa jak przedstawisz Snape'a ;)
'Kobieta czuła się winna, że w trakcie zebrania nie dali jej dość do słowa.' - dojść
Pozdrawiam, buziaki ;3
Żywy Fred? I Snape? Wskrzesiłaś dwie świetne postaci, przez co jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńSpotkanie wydało mi się... dziwnie krótkie, ale retrospekcja Ginny mi to wynagrodziła. ^^ Ona i Syriusz... Nie myślałam nigdy o nich, jako parringu, ale, czemu nie?
Chcę się już dowiedzieć, jak zareaguje Snape na widok rudej i Lunatyka w swoim domu. I czy na niego Ginny też nakrzyczy, a mam niejasne wrażenie, że tak. ;D
Czekam z niecierpliwością na czwórkę!
Jak się cieszę, że znowu natrafiłam na Twoje opowiadanie. Czytałam to o Ginny i Severusie, a także Pokaż twarz. To na razie jest równie interesujące jak oba poprzednie przeze mnie wymienione. Zawsze miałaś dobre pomysły ; ) Nigdy nie wpadłabym na coś takiego, tym bardziej że nie czytałam "Baśni barda Beedle'a". Piszesz lekko, przyjmnie, dbasz o szczegóły. Bardzo szybko się to czyta. Jestem ciekawa spotkania Ginny i Remusa z Severusem. Ponad to muszę Cię pochwalić za piękne wspomnienie Ginny o Syriuszu. Naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUch, cieszę się, że dodałaś taki długaśny rozdział. Spotkanie Zakonu przypominało mi bardzo realną relację naocznego świadka. Genialnie rozbudowałaś tę część. Reakcja Ginny wydaje się bardzo realna i doskonale pasuje do jej wybuchowego charakteru. Fragment z Syriuszem był chyba Twoim prywatnym nawiązaniem do poprzednich opowiadań. Nie miałam okazji ich przeczytać, ale może kiedyś się skuszę :) Jak na razie postaram się przeczytać chociaż jeden rozdział na dzień. Już teraz nie pozbędziesz się mnie tak prędko.
OdpowiedzUsuń