UWAGA! Dodawanie komentarzy naprawione.
To był mój błąd, za który bardzo przepraszam.
To był mój błąd, za który bardzo przepraszam.
N o
r a.
Powrót
do domu okazał się boleśniejszy, niż mogła sobie wyobrazić.
Poczucie winy ciążyło tak mocno w jej żołądku, że każda próba
przełknięcia czegokolwiek kończyła się długimi godzinami
męczarni nad toaletą.
Dwa
długie dni minęły od czasu, jak spaliła dom Remusa Lupina. Dwa
długie dni patrzyła w lustro i nie poznawała samej siebie. Dwa
długie dni nie mogła uwolnić się od okropnego zapachu palonych
włosów i smrodu wyrzutów sumienia.
Ciche
pukanie wyrwało ją z transu. Nie odpowiedziała, więc po niespełna
minucie drzwi się uchyliły i zobaczyła w nich dwie, na pierwszy
rzut oka identyczne, twarze. Fred i George wślizgnęli się do jej
pokoju i bez zaproszenia rozsiedli się na brzegu łóżka.
Uśmiechnęli się jak na komendę, a potem spojrzeli na nią pełnym
współczucia wzrokiem.
Nie
zasługuję na to – pomyślała. – Powinniście mnie
potępiać, a nie przychodzić i pocieszać.
– Jak
się masz? – zapytał Fred, wyciągając rękę, którą cofnął
po sekundzie.
Chciał
poczochrać jej włosy, zawsze tak robił, kiedy myślał, że ta
drobna czułość poprawi jej samopoczucie. Tym razem zrezygnował,
bo najzwyczajniej w świecie nie było czego czochrać.
– Super
– burknęła, a mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– To
nie twoja wina – zaczął George, a Ginny uciszyła go gestem dłoni
i pokręciła głową.
– Proszę,
przestań – wyszeptała. – Nikt, nic nie rozumie, nie macie nawet
pojęcia, co ja narobiłam przez swoją chorą brawurę.
– Nie
panowałaś nad sobą. Faktycznie, jest to trochę dziwne, ale zawsze
miałaś w sobie trochę więcej mocy – rzekł Fred.
– Dokładnie
– przytaknął drugi z braci. – Tata rozmawiał ze Snape'em. Nasz
drogi nietoperz zamienia się pomału w drugiego Dumbledore'a, trzeba
przyznać... może nawet brodę zapuści?
Ginny
prychnęła mimowolnie, wyobrażając sobie największy postrach
Hogwartu z brodą do pasa i w charakterystycznych okularach –
połówkach. Pokręciła z niedowierzania głową.
– I
co powiedział Snape? – spytała.
Zapadło
milczenie, które raczej nie zwiastowało niczego dobrego. George
wlepił wzrok w widok za oknem i wydawał się być nim tak
zainteresowany, że zapomniał o reszcie świata. Natomiast Fred
wygiął nerwowo knykcie.
– Nie
należy się nim przejmować – rzekł, machając ręką od
niechcenia.
– Najpierw
mi powiedz, co on myśli o tym wszystkim.
– Uważa,
że trzeba cię trochę przygasić – wytłumaczył George.
– Przygasić?
– powtórzyła, a jej głos zadrżał delikatnie. – Powinnam się
zacząć bać?
– Chyba
tak – oznajmił Fred tak poważnie, że Ginny poczuła, jak po
plecach przebiega jej dreszcz. – Bo mówił, że w Hogwarcie zajmie
się tym osobiście.
Dziewczyna
musiała wyglądać na naprawdę przerażoną, bo jej bracia wybuchli
krótkim, nerwowym śmiechem, a George objął ją ramieniem i
potrząsnął energicznie.
– No
co ty, nie spinaj się tak – powiedział. – Przecież nic ci nie
zrobi.
– Ale
pocieszenie, nie ma co...
Kolejne
milczenie. Tym razem jednak wygodniejsze od poprzedniego. Ginny
usiadła pomiędzy braćmi i ewidentnie nie mogła się zdecydować,
do którego z nich powinna się przytulić. Po krótkiej walce z samą
sobą położyła głowę na kolanach George'a i pozwoliła mu
gładzić to, co zostało z jej pięknych, długich włosów.
– Jak
się czuje Remus? – zapytała po chwili. – Na pewno nic mu się
nie stało?
– Miał
kilka niegroźnych poparzeń no i ktoś z Zakonu go lekko zranił,
kiedy próbowali zapanować nad sytuacją, aby gdzieś nie uciekł,
ale ogólnie wszystko jest w porządku – wytłumaczył Fred. –
Miałaś szczęście, że Bill rzucił na twoją sypialnię zaklęcie
czujnika.
– Tak
– wyszeptała. – Nie pomyślałam, że Remus mu o tym napomniał.
Ale i tak zastanawiam się, skąd wiedział, gdzie się udałam.
– Przecież
zostawiłaś wiadomość – oznajmił George takim tonem, jakby było
to oczywiste.
Ginny
westchnęła głośno i bracia od razu zrozumieli, że ich siostra ma
kolejną lukę w pamięci. Tyle że dziewczyna dokładnie pamiętała
sen, pamiętała, jak wstała z łóżka i przebrała się w
pospiechu. Pamiętała zwitek pergaminu, który spłonął po
odczytaniu. W tej historii nie było miejsca na sen lunatyka.
– Nie
zostawiłam żadnej kartki – oświadczyła pewnie, podnosząc się
na łokcie. – Macie ją jeszcze?
– Nie
wiem, musiałabyś zapytać Billa – rzekł ostrożnie. – Dużymi,
drukowanymi literami napisałaś: Remus.
Ginny
jednak nie dawała za wygraną. Pokręciła głową i wstała z
łóżka. Uchyliła okno, czując, że zaczyna się dusić w czterech
ścianach. W szybie dostrzegła swoje nowe odbicie i szybko odwróciła
wzrok.
– A
gdzie jest teraz Remus? – spytała.
– Na
Grimmauld Place. Mama proponowała mu, aby zamieszkał tutaj, ale
odmówił. Mówił, że dom Syriusza należy dokładnie przeszukać,
bo możliwe, że tam gdzieś jest serce Harry'ego.
Dziewczyna
uniosła głowę i uśmiechnęła się smutno. Miała takie plany,
tyle miejsc chciała odwiedzić, aby posunąć się dalej w
poszukiwaniach, a w efekcie narobiła więcej szkód. Poczuła, że
traci nadzieję.
– Mam
dla ciebie prezent – rzekł po chwili Fred i również wstał.
Podszedł do niej i wyciągnął z kieszeni kawałek żółtego
materiału. – Ale musisz obiecać, że będziesz dzielna.
– Głupi
jesteś...
– Obiecaj
– nalegał.
– Ok,
obiecuję.
Młody
mężczyzna wyprostował materiał, a Ginny prychnęła, pukając się
w czoło. Jej brat trzymał w ręce żółtą chustę, na której
namalowano oczy i szeroki uśmiech. Bez pozwolenia zawiązał ją
siostrze na głowie.
– Choć
uważam, że w krótkich włosach wyglądasz korzystnie, bo
podkreślają rysy twojej twarzy, to jednak chustka przebija wszystko
– oświadczył George, unosząc kciuk. – Serio.
– Dlaczego
robicie ze mnie kretynkę? – spytała, ale w jej głosie nie dało
się wyczuć złości. – Zaraz pewnie się okaże, że jest
zaczarowana i nie mogę jej zdjąć...
– Kurczę,
nie pomyślałem – rzekł zrezygnowany Fred, za co oberwał
kuksańcem w bok.
* *
*
Ginny
zmusiła się do zejścia na dół i zajęcia miejsca przy stole.
Miała wrażenie, że prezent od Freda i George'a faktycznie ma jakąś
niesamowitą moc. Wstrzymała oddech, kiedy mama nałożyła na jej
talerz udko z kurczaka, a potem usiadła naprzeciwko i obserwowała.
Tata
był bardziej taktowny. Pomału przeżuwał swoją porcję,
przeglądając jednocześnie gazetę i pijąc mocną kawę. Ginny nie
mogła zrozumieć, jak mógł ją pić do obiadu.
Potem
zszedł Ron z Hermioną i atmosfera się napięła. Ginny dawno nie
widziała panny Granger i nie wiedziała, czego powinna się
spodziewać. To samo tyczyło się brata, który nie spuszczał z
niej wzroku.
Przez
dłuższą chwilę w Norze dało się słyszeć uderzanie noży i
widelców o szklane talerze. Co jakiś czas ktoś westchnął lub
zbyt głośno puknął szklanką o blat stołu.
Ginny
jadła powoli, mając nadzieję, że jedzenie zacznie samo znikać z
jej talerza.
– Nie
zmuszaj się. – Usłyszała głos taty.
– W
porządku – odpowiedziała cicho.
– Ron,
dołożyć ci ziemniaków? – spytała mama, podsuwając półmisek
najmłodszemu synowi. – Chyba znowu zrobiłam zbyt dużo...
Chłopak
przyjął to skinieniem głowy i wrzucił na talerz dwa kartofle.
– Ginny,
kiedy ostatni raz byłaś u Harry'ego? – zapytał, niemal
wypluwając z siebie te słowa. Najwyraźniej od dłuższego czasu
ciążyły mu na ustach.
– Słucham?
– Dobrze
wiesz, o co mi chodzi – rzekł, nie zwracając uwagi na kręcącą
głową Molly. – Kiedy ostatni raz byłaś w szpitalu?
– Byłam
trochę zajęta – oznajmiła, odsuwając od siebie talerz i
odkładając widelec. – Poza tym Kingsley mówił, że bezpieczniej
będzie...
– Gdybyś
poszła z nim albo Remusem, to nic by ci się nie stało – przerwał
jej Ron. – Więc nie gadaj bzdur. Myślałem, że ci na nim zależy.
– Ron!
– oburzyła się pani Weasley.
Ginny
miała wrażenie, że jego słowa ugodziły ją prosto w serce.
Zmrużyła oczy, czując narastająca gulę w gardle.
– Też
myślałam, że wam na nim zależy – powiedziała, wskazując
Hermionę.
– Znowu
zaczynasz? – Brat zerwał się z krzesła i popatrzył na nią
groźnie.
– Uspokójcie
się! – oświadczył pewnie Artur. – Za każdym razem, kiedy
jesteście razem wałkujecie kłótnię, która nie ma sensu!
Ginny
też podniosła się z miejsca, a potem odwróciła na pięcie i, nie
zwracając uwagi na nawoływanie rodziców, wbiegła po schodach i
wkroczyła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Opadła na łóżko,
wciskając twarz w poduszkę. Gdyby dłużej została na dole, to
znów przeżyłaby jeden ze swoich dziwnych ataków.
Policzyła
do pięciu, a potem usłyszała kroki na korytarzu.
Puk,
puk.
– Dajcie
mi święty spokój! – krzyknęła.
Jednak
osoba stojąca po drugiej stronie nie posłuchała jej prośby. Drzwi
się uchyliły, a Ginny w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć, kogo
w nich dostrzegła. W progu stała Hermiona. Gęste włosy miała
związane w ciasny warkocz, a luźne ubrania nie umiały zamaskować
tego, że straciła kilka kilogramów. Przez jej podbródek
przechodziła wąska blizna, pozostałość po wojnie.
– Mogę?
– zapytała.
– Jeśli
musisz...
Dziewczyna
weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Usiadła na krześle w
bezpiecznej odległości od Ginny. Przyglądała się jej przez
chwilę, a potem uśmiechnęła się delikatnie.
– Pamiętam,
jak nocowałam w twoim pokoju – oświadczyła. – Jak
rozmawiałyśmy do późna o... Harrym. Mówiłaś, że ci się
podoba, narzekałaś, że nie zwraca na ciebie uwagi, że nie jest
zainteresowany.
Ginny
wyprostowała się jak struna, ale nie przerwała Hermionie. Czekała
i słuchała uważnie.
– Czasem
pomagałam ci w pracach domowych – kontynuowała. – Byłaś dla
mnie jak siostra, której nigdy nie miałam, a Harry... Harry jak
brat i dlatego to ja... wycięłam jego serce.
Przez
chwilę zapomniała, jak się oddycha, aby potem zaczerpnąć głośno
powietrza. Miała wrażenie, że czuje zapach deszczu, ale szybko
uświadomiła sobie, że wyobraźnia płata jej figle. Popatrzyła na
dziewczynę i dostrzegła strach w jej oczach.
– Dostałam
pewną książkę od Dumbledore'a – tłumaczyła. – Pewnie uznasz
mnie za wariatkę, ale były to Baśnie Barda Beedle'a. Przeczytałam
każdą chyba sto razy, ale nie mogłam zrozumieć, dlaczego profesor
chciał, abym miała tę książkę. Dopiero po którymś razie
zwróciłam uwagę na baśń Włochate serce czarodzieja.
Byłam wręcz pewna, że to ona jest kluczem, że Dumbledore chciał,
aby Harry stał się taki jak Voldemort, pozbawiony wszelkich uczuć.
Ginny
pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie miała siły, aby
odpowiedzieć cokolwiek.
– Dopiero
potem okazało się, że chodziło o Przypowieść o trzech
braciach, ale było już za późno, bo serce zostało daleko za
nami – mówiła dalej Hermiona, a jej głos drżał z emocji.
– A
gdzie jest teraz? – zapytała Ginny, próbując za wszelką cenę
się opanować.
– Nie
wiem – jęknęła. – Próbowałam sobie przypomnieć, naprawdę.
Odtwarzałam wszystko po kolei, ale nie wiem, gdzie je ukryłam. Nie
powiedziałam nic Ronowi, a Harry dowiedział się zaraz przed bitwą.
Był wściekły, ale wtedy nie było czasu na naprawianie tego
wszystkiego. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakie będą
konsekwencje mojego czynu.
Panna
Weasley siedziała z szeroko otwartymi oczami i przyglądała się
Hermionie. Nadal nie mogła uwierzyć w jej słowa, ale kłamstwo w
tym momencie nie miałoby sensu.
– Myślisz,
że mogłaś je schować na Grimmauld Place? – zapytała Ginny,
próbując trzeźwo myśleć.
– Tak,
jest to możliwe. Byliśmy tam na samym początku, więc...
Dziewczyny
popatrzyły na siebie, a potem Ginny podniosła się z łóżka.
– Co
chcesz zrobić? – zapytała niepewnie Hermiona.
– Poszukać.
* *
*
Remus
zapalił kolejną świecę. Jej blask oświetlił mroki Grimmauld
Place. Starał się nie myśleć o tym, co wydarzyło się kilka dni
temu, bo kończyło się to głębokim ukłuciem żalu. Stracił
wszystko. Przyjaciół, żonę, syna, a teraz jeszcze cały swój
dobytek. Wiedział, że przyzwyczajanie się do rzeczy materialnych
nie ma sensu, ale i tak czuł pustkę.
Wszystkie
zdjęcia, szkolne pamiątki jego i Tonks, książki i ubrania...
niemal wszystko przepadło bezpowrotnie.
Nie
chciał winić za to Ginny, ale jakaś część jego duszy nie
potrafiła do końca jej wybaczyć. To, co zrobiła, było wyjątkowo
nierozsądne i nie chciał nawet myśleć, jak mogło się skończyć.
Gdyby Zakon się nie zjawił, to obydwoje spłonęliby żywcem, a
gdyby zdjęła zaklęcia blokujące drzwi od piwnicy... nie, tego
wolał sobie nawet nie wyobrażać.
Remus
zamknął kolejną sypialnię, którą przeszukał tak dokładnie,
jak dwie poprzednie. Sprawdzał wszystkie zakurzone zakamarki,
ruchome klepki w podłodze i ściany za obrazami. Zrezygnowany
spojrzał na zegarek. Dochodziła siedemnasta, nie było późno, ale
na Grimmauld Place zawsze panował mrok.
To,
co robił, było aktem kompletnej rezygnacji. Wszyscy wmawiali mu, że
musi znaleźć serce, ale nikt nie wytłumaczył, jak ma tego
dokonać. To przez nich zaniedbał swojego syna i pamięć o zmarłej
żonie, a teraz nie potrafił spojrzeć na siebie w lustrze.
Ze
złością kopnął stojący nieopodal kufer. Może faktycznie
wilkołaki nie mają serca? A potem przypomniał sobie moment, w
którym Ginny przyłożyła ucho do jego piersi i nasłuchiwała.
Miał wrażenie, że znów czuł dreszcze, które przebiegły wtedy
po jego plecach.
I
myśli...
Myśli,
które nigdy nie powinny pojawić się w jego głowie.
Nagle
usłyszał kroki na schodach. Kilka stopni zaskrzypiało pod stopami
osoby, która się zbliżała. Westchnął głośno, czując
narastającą frustrację.
– Cholera,
dajcie mi już spokój! – krzyknął.
Osoba
albo zniknęła, albo przystanęła. A potem znów zaczęła się
zbliżać. Lupin nie wyciągnął różdżki. Było mu wszystko
jedno. Zza rogu wyłoniła się jednak postać, której raczej się
nie spodziewał. Zaśmiał się gorzko na jej widok, bo jeśli miałby
wybierać, to właśnie jej nie miał ochoty oglądać.
Ginny
Weasley straciła niewątpliwie część swojej urody, kiedy jej
długie włosy zaczęły płonąć. Teraz stała przed nim z krótkimi
na dwa centymetry włosami, przy których oczy wydawały się dwa
razy większe, a wargi pełniejsze. Mocno zarysowane kości
policzkowe i brak makijażu dawały jej wygląd typowej chłopczycy.
Opuściła
nisko głowę i wzięła głęboki wdech.
– Bardzo
przepraszam – rzekła, akcentując dokładnie każde słowo. –
Obiecuję, że spróbuję to jakoś odpracować, oddać – głos jej
się załamał, jakby sama nie do końca wierzyła w to, co mówi. –
Zrobię wszystko...
Mężczyzna
pokręcił krótko głową. Wiedział, że jej smutek jest szczery,
że wyrzuty sumienia pomału podgryzają jej wnętrzności. Zmusił
się jednak do utrzymania odpowiedniego dystansu. Nie chciał dotykać
jej bladej skóry, już nie.
– Po
co przyszłaś? – zapytał.
– Pomóc
– rzekła, unosząc głowę. – Rozmawiałam z Hermioną.
Przyznała się, to ona wycięła serce.
Lupin
do końca chciał mieć nadzieję, że jednak ktoś inny jest w to
zamieszany. Nie chciał nawet myśleć, jakie konsekwencje czekają
jego byłą uczennicę, kiedy dowie się o tym Ministerstwo Magii.
Westchnął głośno.
– Powiedziała,
gdzie je zachowała? – zapytał.
Ginny
uśmiechnęła się cierpko.
– Nie.
Twierdzi, że w tym miejscu nadal ma lukę w pamięci, ale jest
niemal pewna, że gdzieś na Grimmauld Place.
– Wierzysz
w to?
– Chyba
pan żartuje. Od początku jej nie wierzę i nie wiem, na czym polega
jej gra, ale kazała mi tu przyjść, więc jestem i zabieram się za
szukanie. Rozmawiałam już z rodzicami. Mówili, że pomogą nam
jutro. Fred i George też będą.
Lupin
pokiwał głową. Czuł, że w tym wszystkim jest jakiś haczyk, ale
to nie Ginny go okłamywała. Ona była szczera.
– Gdzie
mam zacząć? – spytała, jakby to on był szefem całego
przedsięwzięcia.
– Sprawdziłem
te trzy sypialnie. Możesz przeszukiwać kolejne. Ja zejdę do kuchni
i salonu.
Dziewczyna
kiwnęła pewnie głową.
– Tylko
posłuchaj – zaczął. – Nie mogę ci zagwarantować, w jakim
stanie będzie jego serce, jeśli w ogóle je znajdziemy. Sama
zresztą czytałaś.
Ginny
przytaknęła, a potem uśmiechnęła się cierpko.
– Wszystko
lepsze niż chora nadzieja – oświadczyła.
Remus
odwrócił się na pięcie i chciał zejść na dół, ale wtedy znów
usłyszał kroki na schodach. Dziewczyna najwyraźniej również, bo
zmarszczyła nos i podeszła do balustrady.
– Kto
tam?! – zawołał Remus.
– Kingsley
– odpowiedział donośny głos, a potem ich oczom ukazała się
postać wysokiego mężczyzny. – Twoi rodzice mówili, że tu cię
znajdę – rzekł w stronę Ginny.
– Mnie?
– zdziwiła się.
– Tak,
a w zasadzie was oboje– uściślił. – Nie mam dla was dobrych
wieści.
* *
*
Osobiście
uważam ten rozdział za wielki niewypał. Polecam czytać z
zamkniętymi oczami.
A
międzyczasie zapraszam na nowy blog, gdzie pojawił się prolog.
ZAGUBIENI W SNACH. Nie pytajcie, co robię ze swoim życiem.
No, wreszcie mogę dodać komentarz! Nie wiem, czy to mój komputer, czy Blogger, ale nie mogłam przez kilka godzin w ogóle opublikować tego, co napisałam. Oby teraz się udało!
OdpowiedzUsuńCo się tyczy najważniejszego - czyli rozdziału - jestem absolutnie oczarowana. Miazga. Jeśli tak wygląda coś, co Twoim zdaniem jest "niewypałem", to nie wiem, co powiedziałabyś o mojej twórczości (kilka lat temu, jeszcze w gimnazjum, publikowałam - masakra!). Twoje opowiadanie wciągnęło mnie kompletnie, wszystkie rozdziały pochłonęłam w zaledwie kilka godzin i... chcę więcej! Jest ciekawie, niepokojąco, intrygująco! Pal sześć poprawność - technicznie jest oczywiście nienagannie - ale nie to jest najważniejsze. Twoje opowiadanie to precyzja, jeśli chodzi o technikę i świetna treść i pomysł! Oby tak dalej! <3
Pozdrawiam, Angel.
problem z komentarzami pojawił się z mojej winy. Źle ustawiłam kody w szablonie i w sumie tylko przez głupotę udało mi się to zauważyć i naprawić.
UsuńMi to wygląda jednak na niewypał na tle innych moich rozdziałów :P ostatnio zaliczam spadek formy. ale bardzo się cieszę, ze Ci się podoba i mam nadzieję, ze niedługo dostaniesz więcej :)
pozdrawiam!
Pierwszy raz piszę komentarz, ale zmusiłam się. Zapewniam Cię, że bardzo dużo osób tego nie robi (nas, czytelników masz o wiele wiele więcej niż myślisz:))
OdpowiedzUsuńJa sama czytam od dawna i chcę podziękować za pracę jaką wkładasz, za dodawanie kolejnych rozdziałów i podsycanie obsesji sprawdzania czy może kolejny rozdział nie został dodany wcześniej.
Oby pomysły nigdy Ci się nie skończyły.
Pozdrawiam, Justyna.
zawsze cieszą mnie takie komentarze, bo faktycznie są bardzo potrzebne. Tak, niektórzy upierają się, że piszą dla siebie i tak dalej, ale ja należę do grona, które jest bardzo motywowane każdym ciepłym słowem :)
UsuńZ pomysłami raczej problemu nie mam gorzej z ich realizacją :P
pozdrawiam!
I w końcu Hermiona powiedziała o sercu Harry'ego.
OdpowiedzUsuńI tu po raz kolejny mamy do czynienia z "co by było, gdyby..." :) Widać bardzo lubisz pisać o alternatywnych wydarzeniach.
Ron moim zdaniem przesadził, nie powinien tak się oburzać, z racji tego, co przeżyła Ginny... I w ogóle to cud, że wydostała się z płonącego domu. I że skończyło się na włosach, a nie daj na Merlina na czymś innym.
Trochę mi żal Remusa, że stracił dom, w którym były wszystkie wspomnienia dotyczącej Tonks. Dlatego nie dziwię się, że Remus mimo wszystko nie do końca wybaczył Ginny.
I czy rzeczywiście serce jest na Grimmauld Place?
No to nagłe pojawienie się Kingsleya... Co to za niedobre wieści?
Czekam na dalszy ciąg niecierpliwie :)
A szablon cudny! Fajnie z tym suwaczkiem czytało mi się na tablecie^^
Pozdrawiam!
wiwat Hermiona! żartuję :P lubię alternatywę, bo trzymanie się kanonu w ogóle mnie nie kręci. ogranicza mi wyobraźnię.
UsuńRon może i przegiął, ale różni ludzie różnie reagują w danych sytuacjach. myślę, ze jest on bardzo rozdarty między Harrym, Hermioną, a swoją siostrą i sam nie do końca wie jak zachować się w danej sytuacji.
Na miejscu Remusa w ogóle bym z Ginny nie gadała, ale ona jest uparta i zawsze wtrąci swoje trzy grosze :)
Gdzie jest serce? O tym w kolejnym rozdziale.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Swietny pomysl na ratowanie przyjaciela Hermiono gratulujemy. Ciekawe dlaczego teraz nagle sie przyznala do tego czynu... faktycznie cos jest nie tak. Tzn. nie sadze zeby z jakiegos powodu Hermiona nagle chciala zniszczyc Pottera, ale mysle, ze Ginny moze mmiec racje, nie do konca jej ufajac... Swoja droga to az niezdrowe, ze zawsze sie natyka na Remusa, nawet jak poszukuje serca Harry'ego na Grimmuald Place... Ciekawe gdzie, kiedy i w jakim stanie znajda ten organ. Bo innej opcji do siebie nie dopuszczam ;p zaprazzam na zapiski-condawiramurs na nowosc
OdpowiedzUsuńtak Hermiono, gratulujemy :P Dlaczego Hermiona się przyznałą o tym w rozdziale 20. No i ona wcale nie chce go zniszczyć, aktualnie wręcz przeciwnie chce pomóc.
UsuńA serduszko w kolejnym rozdziale.
Pozdrawiam!
Hermiona przemówiła xD
OdpowiedzUsuńI dobrze, chyba wszystkich już zżera ciekawość, gdzie to serce może być.
Dziwnie podoba mi się wizja Ginny z krótkimi włosami.
I aż się uśmiechnęłam, gdy Remus niemal sam się przyznał, że myśli o Ginny w nieco inny sposób niż na początku. Lubię ich razem :)
I ładny nowy szablon... trochę taki smutny. I Ginny, i Lupin mieli ukochaną osobę, którą utracili.
na początku na szablonie razem z Ginny miał być Harry, no ale... wszyscy wiedzą, że tak nie potrafię :)
Usuńserce? no mam nadzieję, że wytłumaczenie nie będzie zbyt zagmatwane :)
osobiście lubię krótkie włosy i zastanawia się czy się nie przyciąć :P a co do Remusa, to nadal martwię się o to, że dzieje się wszystko zbyt szybko.
Pozdrawiam!
O kurczę kochana robi się genialnie.
OdpowiedzUsuńWięc Hermiona jednak się przyznała.
Nie spodziewałam się tego, gdyż sądziłam że dalej będzie ukrywać. Tymczasem akcja coraz bardziej się zagęszcza. Czyżby nadchodził finał? Szkoda mi trochę Ginny. ja wiem popełniła błąd i w ogóle ale liczę iż w końcu dogadają się z Lupinem. Zależy im na sobie a wciąż trzymają się od siebie z daleka. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Niestety skomentuje rozdział dopiero jak wrócę z urlopu więc trochę to potrwa ale na pewno o Tobie nie zapomnę.
pozdrawiam i słońca oraz weny życzę!
bardzo dziękuję :)
Usuńtak, Hermiona się przyznała, choć jakby tego nie zrobiła, to serce i tak by się znalazło. myślę, ze to ją trochę przerosło, ale o tym w rozdziale 20.
Finał zbliża się wielkimi krokami :) a co do Ginny i Remusa... spokojnie, dogadają się :P
Pozdrawiam i udanego urlopu :)
Jednak Hermiona się przyznała, widać, że jej czyny zaczęły jej trochę ciążyć. W końcu, chodzi o Harry`ego, który był jej najlepszym przyjacielem. I nie dziwie się, że Remus jest zły na Ginny. Spaliła dom, w którym były wszystkie jego wspomnienia i nie ma, gdzie mieszkać. Jednak mam nadzieję, że się dogadają.
OdpowiedzUsuńCiekawie, jakie wieści ma dla nich Kingsley. Czekam na ciąg dalszy :) Ładny szablon.
Pozdrawiam.
dziękuję za komentarz. Tak, Hermiona w końcu zrozumiała, że jej plan trochę nie wypalił, ale o tym w kolejnych rozdziałach. Wszyscy wiemy, ze Remus ma święte prawo do wściekłości, ale jednocześnie liczymy że szybko wybaczy Ginny :)
UsuńRównież pozdrawiam!