Ginny
znów była w Muszelce. Biały pokój nie zmienił się nawet o jotę.
Siedziała wyprostowana na miękkim łóżku i przyglądała się
mozaice z muszelek, która wisiała nad komodą. Remus mówił, że
wróci tu tylko na czas pełni, ale ona nie była pewna, czy może mu
wierzyć. Szczególnie po tym, co wydarzyło się zeszłej nocy.
Wszystko się posypało. Dziewczyna miała wrażenie, że życie
ucieka jej między palcami. Przelewało się, jak śliska maź, która
nie potrafiła utrzymać się w jednym miejscu, w jednym kształcie.
Westchnęła.
Sen
nie chciał przyjść. Siedziała na szerokim parapecie, obserwując
jasną tarczę księżyca. Nie miała już sił. Na początku była
pewna, że Remus powie o wszystkim rodzicom. On jednak zachował to
dla siebie, tłumacząc, że musi dokładnie przeanalizować jej
przypadek. Dokładnie tak ją nazwał, przypadkiem.
Niewygodna
gula stanęła jej w gardle. Oparła czoło o zimną szybę, mając
nadzieję, że da jej to choć trochę ukojenia. Niestety.
– Chcę
być dzielna – szepnęła, a morskie fale zagłuszyły jej głos. –
Naprawdę chcę być dzielna.
I
wtedy go dostrzegła. Znajoma postać przechadzała się po złotym
piasku, a woda obmywała mu nogi. Ginny nie zastanawiała się, jak
to możliwe, że poznała go z tak dużej odległości, to nie miało
znaczenia, ona podświadomie czuła, kto to.
Jej
nogi same ją poprowadziły. Powoli wyszła z pokoju, a potem
bezszelestnie opuściła Muszelkę. Noc była chłodna, a morska
bryza wyczuwalna w powietrzu. Księżyc oświetlał jej drogę, kiedy
jak w tranie szła wzdłuż wąskiej ścieżki i powoli schodziła ze
stromego klifu.
Nie
powinno go tu być, to tylko sen – myślała gorączkowo.
Nie
zdjęła butów, kiedy puściła się biegiem przez złoty piasek.
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak niewielki wysiłek fizyczny
sprawiał, że czuła się tak strasznie zmęczona. Serce
przyspieszyło, a ona z trudem łapała powietrze.
Rozejrzała
się nerwowo. Przecież cię widziałam – pomyślała.
– Gdzie
się chowasz?! – krzyknęła, a głos jej się załamał.
Spienione
fale uderzały o brzeg, wyrzucały na piasek garście połamanych
muszli i małe kamienie. Tarcza księżyca odbijała się w tafli
wody, a ostry wiatr rozwiewał włosy.
Ginny
poczuła paraliż i narastającą bezsilność. Była sama, choć
stała w dokładnie tym samym miejscu, w którym go dostrzegła.
Uniosła głowę i spojrzała na Muszelkę rysującą się na tle
nocnego nieba. We wszystkich oknach było ciemno.
Dziewczyna
nachyliła się powoli, zdjęła wiązane buty. Odłożyła je na
bok, a potem zrzuciła gruby sweter i spodnie. Stała w samej
bieliźnie, drżąc z zimna i nerwów.
Powoli,
nie panując nad ruchami, zamoczyła stopy w lodowatej wodzie.
Zrobiła krok do przodu, a spieniona fala podmyła jej łydki i
ochlapała nagi brzuch. Jęknęła.
– Co
ty wyprawiasz? – Usłyszała za plecami znajomy, lekko zachrypnięty
głos.
– Idę
się utopić – powiedziała, choć szczerość zadziwiła nawet ją.
– Wiem, że wtedy wyjdziesz z ukrycia i mnie uratujesz.
– Wyjdź
z wody, proszę.
Ginny
zaśmiała się cierpko. Proszę... to słowo zabrzmiało
naprawdę dziwnie z jego ust. A potem poczuła znajomy dotyk na
karku. Długie, chude palce odrzuciły jej włosy na piersi,
odsłaniając plecy. A potem wargi, których najbardziej w życiu
pragnęła, zaczęły muskać jej ramiona.
– Dlaczego
umarłeś? – zapytała.
A
wtedy on przerwał pieszczoty. Ginny odwróciła się mechanicznie,
bojąc się, że jej słowa sprawiły, że zniknął. Ale on był tam
dalej. Stał tak blisko, że czuła na twarzy jego oddech. Nigdy nie
wyglądał tak pięknie i tak smutno.
– Wszyscy
kiedyś umrzemy, Ginny – oznajmił, starając się, aby jego ton
zabrzmiał naturalnie. – Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
Słowa
zawisły w powietrzu, a potem ostry wiatr rzucił je na plażę. Na
twarzy dziewczyny pojawił się cierpki uśmiech.
– Co
boli bardziej? – zapytała. – Życie czy śmierć?
– To
zależy, czy jesteś gotowa na śmierć.
– A
ty byłeś gotowy?
– Umierałem
od kilku długich lat... – odpowiedział. – Ale ciebie to nie
dotyczy. Jesteś młoda, piękna, tak wiele przed tobą.
– Nie
sądzę – prychnęła. – Wolałabym iść z tobą.
Syriusz
zaśmiał się głośno. Robił to tak, jak tylko on potrafił. Co
jakiś czas nie mógł złapać powietrza, a wtedy wydobywał z
siebie tylko ciche szczeknięcie. Uspokoił się dopiero po kilku
chwilach, kiedy zorientował się, że Ginny spogląda na niego ze
złością.
– Co
cię tak bawi? – zapytała, krzyżując ręce na piersiach.
– To,
że Remus powiedział mi to samo – wytłumaczył. – Byłem u
niego zaraz po bitwie, ale chyba niewiele z tego, co mu powiedziałem,
do niego dotarło...
Ginny
wyraźnie posmutniała i opuściła głowę. Łza spłynęła po jej
policzku i już na wieki połączyły się z bezkresem oceanu.
– Znów
powiedziałem coś nie tak? – zapytał. – Im jesteś starsza, tym
trudniej mi za tobą nadążyć.
– Dlaczego
do mnie przyszedłeś dopiero dzisiaj? – Jej pytanie nabrało
oskarżycielskiego tonu. Gdyby mogła, to zadałaby je raz jeszcze.
Niestety, czasu nie dało się cofnąć.
– Bo
dzisiaj jestem ci potrzebny – rzekł spokojnie.
Potem
zbliżył się do niej i w czułym geście ucałował jej skroń.
Przymknęła powieki, czując, jak zalewa ją fala ciepła. Chcę,
aby tak było już zawsze – pomyślała naiwnie.
– Do
czego?
– Bo
chcę ci powiedzieć, co musisz teraz zrobić – odpowiedział. –
Wysłuchaj mnie i nie działaj pochopnie.
– Nigdy
nie działam pochopnie.
Mężczyzna
machnął ręką, udając, że nie usłyszał tej uwagi.
– Musisz
namówić kogoś z Zakonu, aby tej nocy udał się do domu Remusa –
wytłumaczył.
– Co?
Nie rozumiem? Coś mu grozi? Skąd w ogóle o tym wiesz? –
wypytywała, czując, jak krew w żyłach zaczyna buzować. Chciała
go chwycić za ramiona i potrząsnąć delikatnie, ale mężczyzna
zaczął się wycofywać.
– Jeśli
zrobisz tak, jak mówię, to dziś wszystko się wyjaśni –
oświadczył.
Ginny
miała wrażenie, że jej nogi zakopują się w miękkim mule. Woda
podmywała już biodra, a ona była zbyt ciężka, aby zrobić krok.
Mężczyzna natomiast coraz bardziej się oddalał. Zlekceważył jej
wyciągniętą dłoń.
– Syriuszu,
pomóż mi... – jęknęła, a wtedy woda zalała jej twarz.
Jej
pierwszy oddech po przebudzeniu był tak głęboki, jakby naprawdę
przed chwilą zaczynała tonąć. Z niepokojem łapała powietrze,
bojąc się, że za chwilę ktoś jej je odbierze. Po sekundzie zdała
sobie sprawę, że jest cała mokra.
Spocone
włosy kleiły się do twarzy, a ubranie do skóry. Poczuła
nieprzyjemny zapach mieszanki potu i moczu i z obrzydzeniem wstała z
łóżka. Sen był tak realny i przerażający, że musiała podejść
do okna i wyjrzeć na plażę. Ciemność była jednak zbyt gęsta,
aby mogła dojrzeć w niej cokolwiek.
Jak
w amoku podeszła do komody, aby wyciągnąć z niej czyste ubranie.
I wtedy dostrzegła zwiniętą kartkę, leżącą na białym blacie.
Rozprostowała ją w dłoniach i odczytała jedno słowo, które
zostało na niej zapisane: pamiętaj. Poczuła, ze pergamin
robi się coraz cieplejszy, a kiedy zapłonął, odrzuciła go z
piskiem.
Przyłożyła
dłoń do ust, mając nadzieję, że nie obudziła Billa i Fleur.
Ale
zaraz, przecież właśnie to powinna zrobić. Tak mówił Syriusz.
Miała powiadomić kogoś z Zakonu Feniksa i kazać mu udać się do
domu Remusa. Ale czy to znaczyło, że mężczyźnie groziło
niebezpieczeństwo?
Zrobiła
krok w stronę drzwi, a potem zamarła.
Nie
działaj pochopnie – przypomniała sobie słowa Syriusza.
Teraz
ja też jestem w Zakonie – odpowiedziała mu w myślach i w
pośpiechu założyła na siebie czyste ubranie.
* *
*
Jeśli
najpierw zawiadomiłaby Zakon, a potem nic złego by się nie
wydarzyło, to tylko utwierdziłaby wszystkich w przekonaniu, że to
ona ma coś nie tak z głową. Stwierdziła więc, że najlepiej
będzie samemu obadać sprawę, a potem wezwać pomoc.
Teleportowała
się, choć doskonale wiedziała, że nie wolno jej tego robić, a
potem podeszła do drzwi. Okolica była cicha i spokojna, tak bardzo
różna od tej, która otaczała Muszelkę. Wstrzymała oddech i
rzuciła na zamek najprostsze zaklęcie. Wrota zaskrzypiały,
uchylając się nieznacznie.
Pierwsza
myśl: dlaczego Remus lepiej nie zabezpieczył domu?
Kolejna:
ktoś już jest w środku.
Wstrzymała
oddech i trzymając różdżkę przed sobą, wkroczyła do środka.
Najodważniejsza jestem na początku – wyszeptała w
myślach. – A potem strach zaczyna mnie paraliżować.
Słyszała
tylko swoje kroki, odbijające się echem na drewnianej podłodze,
przyspieszony oddech i niesamowicie głośne bicie serca. I wtedy
pomyślała, że coś jest z nim nie tak. Pompowało krew z taką
szybkością, że cudem był fakt, że jeszcze żyła.
– Ja
śnię... – szepnęła, a potem snop czerwonych iskier musnął jej
ramię.
Odskoczyła
przerażona, czując narastające pieczenie w barku. Odwróciła się
energicznie, ale nie dostrzegła nikogo za swoimi plecami. Rozejrzała
się, ale otaczała ją tylko ciemność i pustka.
Uniosła
różdżkę. Jeśli teraz nie wezwie pomocy, to za chwilę może być
za późno. Skup się Ginny – upomniała się w myślach. –
W takich nerwach nie wyczarujesz patronusa.
Z
końca jej różdżki wyleciała niewielka mgiełka, która pomału
zaczęła się formować. Wstrzymała oddech, próbując jak
najlepiej się skupić i nagle trach. Obca siła pchnęła ją na
zimną podłogę, a potem usłyszała głośne przenikliwe wycie
gdzieś za ścianą.
Panika
zaczęła brać nad nią górę. Różdżka wypadła z ręki i
poturlała się gdzieś w mrok. Cisza. Znów zapadła przerażająca
cisza.
– Kto
tu jest?! – krzyknęła, drżącym głosem. – Pokaż się!
I
wtedy rozległ się donośny, męski śmiech, a Ginny poczuła, jak
cała zawartość żołądka podchodzi jej do gardła. Ciało
odmówiło posłuszeństwa, leżała na podłodze, nie mogąc złapać
tchu.
Z
mroku wyłoniła się sylwetka mężczyzny w długiej, czarnej
szacie. Jego twarz ukrywała się pod maską, a w ręce trzymał
różdżkę i mierzył nią w dziewczynę.
– To
zbyt proste – rzekł. – A Lucjusz nie mógł sobie poradzić z
takim dzieckiem.
Ginny
cofnęła się, czując, że uderzyła plecami o ścianę.
– Gdzie
chcesz uciec, ptaszku? – spytał, zbliżając się do niej.
Machnął
różdżką, a niewidzialny nóż przeciął jej skórę na policzku.
Jęknęła, czując ostre szczypanie. Kilka kropel krwi pociekło po
wargach, nieprzyjemny, rdzawy posmak nasilił odruchy wymiotne.
A
potem zawładnęło nią znane uczucie. Ktoś zaczął pomału
przejmować kontrolę nad jej ciałem, owijając się wokół jej
umysłu.
I
nagle trzask. Ciało napastnika uniosło się w powietrze i
poszybowało kilka metrów, upadając z głuchym łoskotem.
Ginny
podniosła się na drżących nogach, a wtedy w jej stronę poleciał
snop iskier. Wstrzymała oddech, jednak zaklęcie rozproszyło się
kilka metrów przed nią. Dziewczyna nie wiedziała, czego boi się
bardziej – śmierciożercy, czy siebie samej.
– Ty
dziwko! – Usłyszała krzyk wyraźnie zdenerwowanego mężczyzny, a
potem kroki. Głośny tupot stóp.
Napastnik
nie zdążył do niej podbiec. Drogę zagrodziła mu ściana ognia,
która niespodziewanie pojawiła się między nim a dziewczyną.
Panna Weasley poczuła, jak gorące płomienie zaczęły ogrzewać
jej twarz. Cofnęła się, dostrzegając pod nogami swoją różdżkę.
Nachyliła się.
Dostrzegła,
że śmierciożerca próbował ugasić płomienie, jednak te zaczęły
zupełnie wymykać się spod kontroli. Otoczyły go, wspinały się
po ścianach i sunęły po suficie, pożerając cały dobytek Remusa
Lupina.
Ginny
zaczęła się dławić pyłem. Przysłoniła usta dłonią, ale na
niewiele się to zdało. Chciała się wydostać, jednak jedyne
wyjście blokowała ściana ognia. A potem znów usłyszała głośne
wycie. Nie miała innego wyjścia. Pobiegła w stronę zejścia do
piwnicy.
Nie
myślała, gdyby zaczęła analizować swoje decyzje, to zwariowałaby
pod naporem emocji. To ona była wszystkiemu winna, powinna posłuchać
Syriusza, a nie samem pchać się w niebezpieczeństwo.
Huk
wstrząsnął całym domem. Coś zaczęło się walić, a Ginny
poczuła, że serce zatrzymuje się w jej piersi. W jednej chwili
doskoczyła do drzwi prowadzących do piwnicy. Rzuciła kilka zaklęć,
ale wrota i tak nie chciały ustąpić.
Zakaszlała,
a przed oczami pojawiła się ciemność. Czuła, że zaczyna jej się
kręcić w głowie, a płomienie niespodziewanie szybko znalazły się
przy jej ciele. Kiedy zorientowała się, że włosy stanęły w
ogniu, było już za późno. Marzyła o utracie przytomności.
Tym
razem, kiedy Ginny przekroczyła próg sypialni Syriusza, nie zastała
tam mężczyzny. Rozejrzała się nerwowo po pokoju, a potem
westchnęła. Jak zwykle okazała się być wyjątkowo naiwna,
myśląc, że każdej nocy będzie na nią czekać.
Odwróciła
się na pięcie, chcąc opuścić pokój, ale omal nie zderzyła się
z nim w progu.
Uniosła
głowę, napotykając czujne spojrzenie czarnych oczu. Przełknęła
głośno ślinę, kiedy zdała sobie sprawę, że mężczyzna ma na
sobie stare, zniszczone dżinsy i znoszoną skórzaną kurtkę.
Dziewczyna miała wrażenie, że te ubrania pamiętały jeszcze jego
młodość.
– Wybierasz
się gdzieś? – zapytała zaskoczona.
– Mhm.
– Ale
przecież nie możesz, bo...
Mężczyzna
uciszył ją, kładąc palec na jej drżących z emocji wargach.
– Przestań,
bo pomyślę, że się o mnie martwisz – rzekł, uśmiechając się
szczerze. – Chciałbym, aby Hardodziob rozprostował skrzydła.
Masz też ochotę na małą wycieczkę?
– Oszalałeś
– stwierdziła, kręcąc głową.
Ale
już kilka minut później założyła legginsy i gruby sweter, a na
głowę nasunęła czapkę, aby nie przewiać uszu. Obserwowała, jak
Syriusz wyprowadza ogromnego hipogryfa, prosząc go co jakiś czas,
aby nie halsował.
Zwierzę
jednak wiedziało lepiej. W jego mądrych oczach Ginny dostrzegła
oddanie, kiedy zerkał na Blacka. Przez ułamek sekundy poczuła
narastającą zazdrość.
A
potem pokłoniła się nisko, okazując mu szacunek.
Hardodziob
pochylił się, aby mogli go dosiąść. Ona leciała z przodu,
Syriusz cały czas obejmował ją w pasie, jakby bał się, że
spadnie.
To
było lepsze niż lot na miotle. Widziała lasy, pola i łąki. Czuła
ostry wiatr, rozwiewający jej włosy i miała ochotę krzyczeć z
radości, kiedy hipogryf wykonywał kolejne, skomplikowane akrobacje.
A
potem poczuła jego wargi na skroni, a ręka z tali przesunęła się
na szczupłe udo.
I
choć wiedziała, że to nigdy nie powinno się wydarzyć, to modliła
się w duchu, aby ta chwila trwała wiecznie.
*
* *
Najbliższy
tydzień będzie straszny. Dwa kolokwia, dwa egzaminy... Trzymajcie
kciuki! Ale ucząc o Crnjanskim i sumatraiźmie (którego był twórcą
i jedynym przedstawicielem, nie pytajcie) wpadłam na pomysł na
opowiadanie. Drżyjcie więc. Zdradzę tylko mały szczegół: Ginny
i Draco (nie jako para) i cały świat Pottera na głowie.
PS: Za dwa rozdziały odnajdzie się serce Harry'ego. Domyślacie się gdzie się podziewa?
PS: Za dwa rozdziały odnajdzie się serce Harry'ego. Domyślacie się gdzie się podziewa?
Witaj! Rozdział świetny, od samego początku miałam wrażenie, że z Ginny jest coś nie tak. Czy to możliwe, żeby ona wiedziała gdzie jest serce Harry'ego? A może to w niej ono żyje? To bardzo dziwne, że panna Weasley ma tak realistyczne sny z Syriuszem w roli głównej. Ciągle męczy mnie kwestia, co było między tą dwójką i co będzie między Ginny i Remusem. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału oraz finału tej historii.
OdpowiedzUsuńNo a jeśli chodzi o nowe opowiadanie - przeczytam wszystko, co wyjdzie spod Twojego pióra ;D
Życzę weny i dużo cennego czasu ;-)
Pozdrawiam, Cathleen.
Nowe opowiadanie też muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńI znowu ogień, to musi coś znaczyć :)
Ten związek Ginny z Syriuszem podoba mi się coraz bardziej. Ma w sobie... to coś. Generalnie nie szukam romansu w żadnych opowiadaniach, ale akurat tutaj jest na odwrót. Naprawdę żałuję, że Siri nie żyje. Plus dla Ciebie. ;)
OdpowiedzUsuńAch, no to się dziewczę wpakowało. Nie dość, że ogień, jakiś Śmierciojad, to jeszcze przemieniony Remus grasuje w tle. Mam nadzieję, że Ginny wyjdzie z tego cało. Dobrze, że *ktoś* jej cały czas pomaga.
Znalazłam dwie małe literówki: "kiedy jak w tranie szła" i "a nie samem pchać się w niebezpieczeństwo". I trzymam kciuki za egzaminy! ;)
Boże, tak baro bym chciała, zeby syriusz żył. I juz nawet nie chodzi o to, źe ja go od zawsze uwielbiam, ale oni nalrawde zasługują na szczescie razem. Kircze, moze i ńie powinni, moze i nie...ale uczucie miedzy nimi jest tak samo intensywne, jak i prawdziwe. I w przeszłości, i w snach i...na jawie to może nie, ale w tych dziwnych momentach... Ach, ta magia. Zastanawia mnie, kto był w domu remusa i gdzie się podziewa sam właściciel mieszkania, mam nadzieję, ze nic mu się nie stało. Magia, ktora dysponuje obecnie Ginny, o ile w ogole mozna tak powiedzieć, jest bardzo dziwna i bardzo niebezpieczna... Mam nadzieję, se ktos jej pomoze, bo terwz to chyba sama nie da rady. I nie wiem szczerze, gdzie jest serce Harry'ego, ale czekam na informacje, haha xD zaparszam na nowosc na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńCzemu nie jako para?
OdpowiedzUsuńNormalnie uwielbiam ten paring a tu taka niespodzianka.
Powalasz na kolana kochana nie ma co!
Ginny coraz bardziej mnie przeraża.
Czuje, że jeszcze wiele się wydarzy w jej życiu. I ta końcówka. Oby jakoś dała radę się z tego wylizać. Widać wyraźnie że napastnik wcale nie żartuje. Normalnie aż mam ciarki a plecach i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Twoja wierna czytelniczka!
Bardzo interesujący rozdział.
OdpowiedzUsuńSen sam w sobie jest bardzo intrygujący i pozostawia po sobie wiele pytań, bo i co by robił ten śmierciożerca w domu Remusa? Syriusz dobrze jej wspomniał, że u Lupina może się coś wydarzyć.
No i zastanawia mnie, co to za magia się wyłoniła, że Ginny się obroniła... to mi trochę przypomina magię u dzieci... wyłania się moc, gdy czegoś się obawia :)
Nie wiem, gdzie znajduje się serce Harry'ego, dlatego będę śledziła dalsze losy Ginny.
Jeśli w Twoim nowym opowiadaniu Ginny i Draco nie będą parą, to z pewnością się na to piszę ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Przyznam, że sny o Syriuszu są intrygujące i nieco smutne. Dziewczyna naprawdę musiała go kochać. Szkoda, że nie dostali więcej czasu... Scena nad morzem była nawet nieco niepokojąca, natomiast końcowe wspomnienie zawierało beztroskę, jakiej Ginny teraz już nie potrafi czuć.
OdpowiedzUsuńI jestem zaskoczona tym atakiem śmierciożercy. Ginny jednak mogła kogoś powiadomić :P
Zastanawiam się tylko, w jaki sposób serce Ginny, teraz tak oddane Syriuszowi, pokocha Remusa.
Pozdrawiam :)
Pochłonęłam w ciągu godziny wszystkie rozdziały. Bajka. W dodatku wyjątkowa, jeśli chodzi o treść, jak i formę. Kiedy mniej więcej można się spodziewać u Ciebie następnego rozdziału? Nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuń