Kolejna
szklanka wody wypita duszkiem na niewiele się zdała. Głowa nadal
go bolała, w uszach słyszał dziwne szumy, a w ustach miał
pustynię. Remus Lupin był na siebie wściekły. Przecież obiecał
sobie, że już nigdy nie doprowadzi się do takiego stanu. W dodatku
miał pod swoim dachem Ginny, a gdyby Weasleyowie dowiedzieli się o
tym, to prawdopodobnie obdarliby go ze skóry.
Mężczyzna
niemal stoczył się ze schodów i opadł ciężko na fotel w
salonie. Miał dziwne wrażenie, że w pomieszczeniu coś się
zmieniło. Rozejrzał się dokładnie. Posprzątała
–pomyślał. Stary dywan był odkurzony, podłoga umyta, a z półek
starte kurze. Nawet firanki, wiszące w oknach, były bielsze niż
dzień wcześniej.
Jeśli
to, co mówiła o swoich marnych umiejętnościach w prowadzeniu domu
było prawdą, to najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jak
radziła sobie Tonks.
Tonks.
Obraz uśmiechniętej kobiety znów niespodziewanie zagościł w jego
głowie. Co by powiedziała, gdyby wiedziała, że Ginny mieszka w
ich domu? Pewnie nic, sama przyjęłaby ją z otwartymi ramionami.
Siedziałyby całymi dniami i plotkowały. Wtedy byłoby łatwiej.
Remusowi, bo nie tęskniłby za nią tak bardzo i Ginny, bo może
choć na kilka chwil zapomniałaby o swoich problemach i Harrym.
Harrym?
Lupin uśmiechał się gorzko. Przypomniał sobie jej zapłakaną
twarz i moment, w którym się obudziła. Jej oczy niespokojnie
błądziły w ciemności. Szukała, a potem sama przyznała się kogo
– Syriusz?
Remus
usiadł przy stole w jadalni na Grimmauld Place. Westchnął głośno,
przeglądając najświeższy numer Proroka Codziennego. Włos jeżył
mu się na głowie, kiedy czytał kolejny artykuł o domniemanym
kłamstwie Dumbledore'a.
To
było stanowczo nie na jego nerwy. Złożył gazetę i odłożył na
blat. Powoli upił łyk gorącej herbaty. Widmo wojny było tak
namacalne, że starał się o niej nie myśleć, aby nie zwariować.
Czy czarodzieje nie przeszli wystarczająco wiele złego poprzednim
razem?
Zamyślił
się na chwilę, nie zauważając, jak do pomieszczenia weszła młoda
kobieta. Dopiero po dłuższej chwili jej różowe włosy,
kontrastujące z mrokiem, odwróciły jego uwagę. Nimfadora Tonks
bez słowa usiadła naprzeciwko niego.
Obdarzyła
go jednym ze swoich sympatycznych uśmiechów.
– Coś
ciekawego? – spytała, wskazując gazetę.
– Nie.
Te same bzdury co codziennie. Jeśli tak dalej pójdzie, to będzie
więcej ofiar, niż możemy sobie wyobrazić.
– Ach...
Remus
przyjrzał się dokładnie jej twarzy. Zacisnęła usta w wąską
linię, a jej włosy zaczęły przybierać ciemniejszych barw. Lupin
zauważył, że zawsze tak się działo, kiedy się denerwowała.
– Wszystko
w porządku? – zapytał.
– Tak,
ale... Remusie, czy mogę ci coś powiedzieć? – Jej głos lekko
się załamał. – Ty i Syriusz jesteście najlepszymi przyjaciółmi,
prawda?
– Tak,
w czasie szkoły byliśmy nierozłączni – przyznał, wracając
myślami do tamtego okresu. – A coś się stało?
Tonks
rozejrzała się uważnie, jakby chciała się upewnić, czy nikt jej
nie podsłuchuje. A potem oparła się łokciami o blat stołu i
nachyliła tak blisko Remusa, że ten dostrzegł niewielki pieprzyk
pod prawym okiem.
– Martwię
się – przyznała. – Wczoraj trochę się zasiedziałam i
zaproponował mi, abym została na noc w kwaterze. Zgodziłam się.
Ale kiedy około północy chciałam iść do łazienki, zobaczyłam
z daleka, że ktoś wchodzi do pokoju Syriusza.
Remus
zmarszczył brwi i uśmiechnął się nerwowo.
– Chyba
nie sądzisz, że my... – zaczął.
– Nie!
Absolutnie, nie... – przerwała mu, a na jej twarzy pojawił się
rumieniec. – Ok, wiem, że nie powinnam, ale strasznie byłam
ciekawa i podeszłam do drzwi.
Lupin
powinien coś powiedzieć, uznać, że nie powinna podsłuchiwać, że
to nie ich sprawa, ale zamiast tego czuł, że narasta w nim
ciekawość.
– To
pewnie Harry – podpowiedział mu na głos zdrowy rozsądek, ale ku
jego zaskoczeniu, Tonks pokręciła głową.
– Nie
– zaprzeczyła. – To nie był Harry, to Ginny.
Niespodziewanie
Remus zaśmiał się nerwowo i mechanicznie popukał się w czoło.
Nimfadora najwyraźniej spodziewała się takiej reakcji, bo
westchnęła głośno i oparła się wygodnie na krześle.
– Wiem,
też była zdziwiona, kiedy usłyszałam jej głos – powiedziała.--
Na początku płakała, opowiadała o jakimś Tomie, a on ją
pocieszał. Potem na chwilę zapadła cisza, a kiedy spojrzałam
przez dziurkę od klucza, dostrzegłam, że siedzi na jego kolanach.
Kołysał nią delikatnie i to... to naprawdę dziwnie wyglądało.
Lupin
był wyraźnie zaszokowany. Pokręcił głową, nie umiał i nie
chciał wyobrazić sobie sceny, o której mówiła Tonks.
– I
co było dalej? – zapytał, choć wiedział, że nie powinien.
– Kiedy
dotknął wargami czubka jej głowy, uznałam, że nie mogę dłużej
tego oglądać – oznajmiła. – Przepraszam, myślałam, że
wiesz, że mi jakoś to wytłumaczysz i uświadomisz, że to nic
takiego.
– Przykro
mi, ale chyba tego nie zrobię – rzekł posępnie. – Ale lepiej
będzie, jak nie będziemy poruszać więcej tego tematu.
Tonks
zgodziła się krótkim kiwnięciem głowy, a potem...
…jej
obraz zlał się z wystrojem salonu, choć za wszelką cenę chciał
go zatrzymać. A potem jego wzrok padł na rozdartą na pół stronę
z jakiegoś kolorowego czasopisma. Chwycił ją i przez dobre kilka
minut próbował wytężyć wzrok na tyle, aby coś rozczytać.
A
kiedy w owym artykule dojrzał swoje imię i nazwisko, na jedną
chwilę zapomniał o bólu głowy. Czytał szybko, a z każdym słowem
po jego czole spływała kolejna kropla potu. W gardle czuł
niewygodną gulę. Jak to możliwe, że ktoś w ogóle wpadł na taką
bzdurę? I skąd to się tutaj wzięło?
Na
początku zalała go fala złości, potem smutku i bezsilności, aż
w końcu nieuzasadnionej agresji, którą musiał jakoś spożytkować.
Bez zastanowienia wyciągnął różdżkę, ale za nim zdążył
rzucić jakieś zaklęcie, usłyszał przerażony głos dobiegający
ze schodów.
– Co
pan wyprawia?
Ginny
zbiegła po kilka stopni naraz i stanęła przed nim. Nadal miała na
sobie piżamę, a jej włosy były w kompletnym nieładzie. Kilka
pukli opadało na rozszerzone ze strachu oczy. I wtedy Remus zdał
sobie sprawę, że mierzy różdżką prosto w swoją pierś.
– Co
pan robi? – powtórzyła, a jej głos się załamał. Opuściła
wzrok i spojrzała na trzymany przez niego wycinek z gazety.
Pokręciła głową z niedowierzania.
– Nic
– odparł krótko mężczyzna, odkładając swoją broń. –
Czytałaś?
Zbliżała
się pełnia. Dzięki temu jego zmysły były wyostrzone. Bez
problemu dostrzegł drżenie jej dolnej wargi i poczuł zapach
strachu.
– Tak
– szepnęła. – Luna przyniosła gazetę. Twierdziła, że
powinien to pan zobaczyć, bo niektórzy ludzie mogą w to uwierzyć
i zmienić swój stosunek do... pana.
Remus
zaśmiał się nerwowo i energicznie wstał z kanapy. Z trudem
powstrzymał mdłości, kiedy podszedł i zbliżył swoją twarz do
jej. Czuł, że wypity wczoraj alkohol cały czas buzuje mu w żyłach.
– Co
widzisz? – zapytał.
W
jej oczach czaiło się coraz większe przerażenie, a on zdawał się
nie zauważać tego, co się z nią działo. Pokręciła głową i
zacisnęła powieki, jednak to nie powstrzymało łez, które
pociekły po obsypanych piegami policzkach.
– Co
widzisz?! – zapytał raz jeszcze, tym razem głośniej.
Znów
nie odpowiedziała. Ostatkiem sił powstrzymała łkanie i
niespodziewanie przytuliła go mocno. Kiedy jej ręce objęły jego
tors, w pierwszej chwili chciał ją odepchnąć. Ale potem poczuł,
jak przyciska ucho do jego lewej piersi. Dyszała, słuchając bicia
jego serca.
– Całą
noc płakałam przez ten artykuł – szepnęła. – Myślałam, że
pan też go przeczytał i przez to nie wracał do domu. Nie
wiedziałam, czy powinnam kogoś zawiadomić, czy... Bałam się, że
coś się stało.
Remus
poczuł, jak emocje zaczynają z niego opadać. Jedną ręką
pogładził jej włosy, a drugą położył na nagiej skórze karku.
Wzdrygnęła się pod dotykiem jego chłodnej dłoni.
– Cicho...
– szepnął. – Wszystko jest w porządku.
Stali
tak przez dłuższą chwilę. Mężczyzna nie potrafił powstrzymać
się przed głębokim wdychaniem zapachu jej włosów. Kwiatowy
aromat działał dziwnie uspokajająco. Dreszcz znów przebiegł mu
po plecach, a Ginny powoli uspakajała się w jego ramionach.
I
nagle cały czar prysnął. Ktoś głośno odchrząknął, a oni
odskoczyli od siebie ze zdziwieniem.
– No
proszę – rozległ się poważny, kobiecy głos. – Dlaczego mniej
więcej tego się spodziewałam?
W
pierwszej chwili Remus musiał mocno powstrzymać się od uduszenia
swojego gościa. Andromeda Tonks stała na środku jego salonu z
rękoma opartymi na biodrach i lustrowała go wzrokiem, w którym
gołym okiem widać było pogardę. Potem spojrzała na Ginny i z
niedowierzaniem pokręciła głową.
– Nie
masz za grosz szacunku dla mojej córki! – krzyknęła nerwowo.
– Przestań
wyciągać pochopne wnioski – odpowiedział chłodno Lupin. –
Poza tym mogłaś uprzedzić, że się zjawisz i... zapukać.
– Pukałam.
Nikt nie otwierał, myślałam, że zakończyłeś swój marny żywot.
Remus
poczuł, jak jej słowa zamieniają się w długą włócznię, która
bez ostrzeżenia przebija mu serce. Wiedział, dlaczego Andromeda tu
przyszła, a to w ogóle nie poprawiało mu humoru. Kątem oka
dostrzegł Ginny. Wyglądała, jakby sama nie wiedziała, co powinna
teraz zrobić.
– Pamiętasz
jeszcze o swoim dziecku? – zapytała szorstko. – Czy ona pomogła
ci wymazać go z pamięci.
– To
córka Weasleyów, mieszka tu, bo ma kłopoty.
– Nie
obchodzą mnie jej kłopoty. Obchodzi mnie tylko to, aby mój
wnuk miał w miarę normalne życie, abym za jakiś czas nie musiał
wymyślać mu bajek, dlaczego jego ojciec zapomniał o jego
istnieniu.
– Może
ja pójdę do góry... – zaczęła nerwowo Ginny, próbując
wycofać się w kierunku schodów.
Andromeda
jednak była szybsza i chwyciła ją za ramię. Wygięła wargi w
ironicznym uśmiechu i Remus uznał, że w tamtym momencie jak nigdy
przedtem przypomina mu Bellatriks. Wzdrygnął się na samą myśl.
– Myślisz,
że nie wiem, co masz na sumieniu? – spytała cierpko.
– Daj
jej spokój – nakazał Lupin. – To tylko i wyłącznie nasza
sprawa.
Kobieta
opuściła rękę, ale Ginny nie ruszyła się nawet o krok.
– Nie
wiem, co takiego pani o mnie wie – rzekła, a jej głos zabrzmiał
oschle. – Ale nie życzę sobie, aby mnie pani oczerniała,
wysuwając pochopne wnioski.
– Jesteś
bezczelna – odpowiedziała równie spokojnie Andromeda. – Tak
samo jak ty Remusie. Chciałam ci pomóc, miałam dobre intencje,
chcąc się zająć Tedem, aż ty nie ułożysz sobie jakoś życia.
Ale mówiąc to, nie miałam na myśli szukania innej kobiety.
– Daruj
sobie...
– Masz
słabość do pocieszania, prawda? Mam nadzieję, że pocieszysz też
swoje dziecko, kiedy zrozumie, że jego ojciec nie był w stanie się
nim zając, bo znalazł sobie lepszą rozrywkę.
– Andromedo,
proszę cię, wyjdź – rzekł Remus po chwili, a na twarzy kobiety
pojawiło się zaskoczenie wymieszane z pogardą.
– Wyrzucasz
mnie? – zapytała cierpko.
– Nie.
Mam tylko nadzieję, że obydwoje się uspokoimy i porozmawiamy jak
dorośli ludzie.
– Dorośli
ludzie? – powtórzyła, a potem pokręciła głową. – Dorośli
ludzie ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny.
Kobieta
odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Szła
powoli, jakby miała nadzieję, że Remus powie coś jeszcze, ten
jednak milczał, zaciskając usta w wąską linię. Dopiero kiedy
usłyszał, jak zamykają się za nią drzwi, odetchnął.
– Jeśli
powiedziałam coś... – zaczęła Ginny, a Lupin przerwał jej
gestem dłoni.
Nie
miał ochoty na dyskusje. Potrzebował samotności, szczególnie że
słowa Andromedy przepełnione były goryczą, ale też troską o jej
wnuka, o chłopca, który dla Remusa powinien być najważniejszy.
* *
*
Dzień
od samego rana był koszmarny, ale Remus nie spodziewał się, że
najgorsze może dopiero nadejść...
Około
północy jeszcze nie spał. Nie mógł pozbyć się z umysłu
oskarżycielskiego głosu Andromedy, który po chwili przeistaczał
się w ton jego zmarłej żony. Czuł się, jakby to Tonks miała do
niego pretensje i przekazywała to za pomocą swojej matki.
A
potem w jego głowie pojawiała się Ginny. Drobna dziewczyna, która
niespodziewanie narobiła większego zamieszania niż mógł sobie
wyobrazić. Może identyczny zamęt stworzyła w ciele Syriusza? Ale
czy to możliwe, że nastolatka potrafiłaby tak manipulować
dorosłymi mężczyznami? Czy ona w ogóle była tego świadoma?
Oparł
się rękoma o kuchenny blat. Czuł pulsowanie w skroniach, a żaden
eliksir przeciwbólowy nie przynosił mu ukojenia. To kara –
pomyślał, uśmiechając się cierpko.
Po
chwili usłyszał głośne miauczenie. Podskoczył zaskoczony, a
wtedy uświadomił sobie, że przecież zeszłej nocy przyniósł
zwierzę od pani Figg. Kończyły mu się pieniądze, a on brał
sobie na głowę kolejne wydatki.
Kot
podszedł do niego i z wysoko uniesionym ogonem otarł się o spodnie
i miauknął raz jeszcze, domagając się pieszczot.
– Ty
to masz dopiero proste życie – rzekł Remus, nachylając się, aby
dotknąć miękkiego futerka na głowie zwierzaka.
I
wtedy usłyszał kroki na schodach. Ciche, spokojne i miarowe. Napiął
mięśnie twarzy, kiedy w kuchni pojawiła się Ginny. Nie patrzyła
w jego stronę, kiedy go wyminęła. Nie spojrzała pod nogi, przez
co omal nie nadepnęła kota. Była niedostępna i Remus szybko
zrozumiał, że znów lunatykuje. Był to pierwszy raz, kiedy nie
podeszła do drzwi wyjściowych tylko do szuflady.
Stanowczo
zbyt długo przyglądał się jej szeroko otwartym oczom, bo omal nie
dopuścił do tragedii, kiedy wysunęła szufladę i wyciągnęła ze
środka ostry nóż.
– Cholera
– przeklął, doskakując do niej w momencie, w którym odwróciła
ostrze w stronę swojej lewej piersi. – Zostaw to!
Z
całej siły chwycił jej nadgarstek i wykręcił tak mocno, że z
jej ust wyrwało się ciche jęknięcie. Szarpali się przez moment,
a nóż z głuchym brzdękiem uderzył w podłogę. Remus poczuł
metaliczny zapach krwi, a potem ciężar jej ciała opadł bezwładnie
w jego ramiona.
Kot
uciekł w popłochu, kiedy obydwoje upadli na zimną posadzkę.
I
wtedy Lupin zrozumiał, że wszystko wymyka się spod kontroli.
Krew
płynęła z rany na jego dłoni. Szrama nie była głęboka, ale
przed pełnią zawsze posoka w jego ciele była rzadsza i każde
skaleczenie wyglądało groźniej niż powinno.
Ginny
poruszyła się niespokojnie, a potem powoli otworzyła oczy i
spojrzała na Remusa. Na jej twarzy malował się strach, kiedy
usiadła skołowana i rozejrzała się po kuchni. Jej wzrok padł na
okrwawiony nóż, a potem na mężczyznę, który za wszelką cenę
chciał ukryć przed nią skaleczenie.
Jej
dłoń mechanicznie zakryła usta.
– Nic
ci nie jest? – zapytał Lupin, próbując zapanować nad drżeniem
głosu. – Nie uderzyłaś się? Pamiętasz w ogóle, co chciałaś
zrobić?
– On
mi kazał... – wyszeptała.
– Kto?
Jej
wzrok błądził po całym pomieszczeniu. Robiła wszystko, aby tylko
nie spojrzeć mu w oczy. Ale Remus nie dał za wygraną. Chwycił jej
twarz w dłonie i zmusił, aby popatrzyła na niego.
– Kto?
– powtórzył wyraźniej. – Ginny, to już nie są żarty!
– Harry...
– szepnęła bezgłośnie.
Wspomnienie Tonks, w którym ona jest... tak bardzo Tonks
OdpowiedzUsuńAndromeda <3 Z jednej strony nie wiem, czy to podobieństwo do Tonks, czy do Bellatriks. Chociaż z jednej strony nie wiem, czy zareagowała zbyt gwałtownie, czy naprawdę ma powody do zmartwień ;) Mocne słowa padły.
A najlepsze zakończenie, tak niespodziewane. Czekam na następny rozdział.
Andromeda rzeczywiście pokazała swoją mroczniejszą stronę. Przesadza, ale z drugiej strony dobrze, że się udziela. W końcu w głównej mierze przemawia przez nią troska o Teddy'ego. Poza tym jako matka, której córka poniosła tragiczną śmierć, ma prawo do żalu i goryczy. Mam jednak nadzieję, że nie będzie się więcej na Ginny wyżywać. Dziewczyna ma teraz inne problemy na głowie - a problem dotyczący Harry'ego chyba właśnie nawet się zdublował. Bardzo ciekawe zawirowanie. Co pan Potter chciał osiągnąć? ;)
OdpowiedzUsuńHmm takiego zachowania po Antromedzie się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem ją, gdyż martwi się o wnuka a z drugiej?
Tonks już nie ma i Remus ma prawo ułożyć sobie życie na nowo.
Zasłużył na to. Ostatecznie tak wiele przeżył. naprawdę jestem zachwycona tym wszystkim. Uwielbiam ten rozdział i czyta się jednym tchem!Mam nadzieję że na kolejny nie będziesz kazała wiecznie czekać. Pozdrawiam i życzę weny <3
P.S. zapomniałabym o Ginny. Pisanie na szybko komentarzy nie wychodzi na dobre i mam nadzieję, że cos z niego zrozumiałaś. Hmm czy aby na pewno Harry kazał jej sięgnąć po nóż?I Dlaczego? kurczę daj jakieś odpowiedzi bo na razie same pytania są. czekam na więcej <3
UsuńCzyli... To byl Harry ? O.o a ja myslalam ze Voldek... XD a Harry to... Pewbie chcial by wyciela sb serce i dala je jemu *-* db glowkuje ? ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo zaskakujący, bo nigdy nie przypuszczałabym, aby Andromeda tak się zachowała. Może to zobaczenie Remusa, tulącego się do Ginny, sprawiło, że gdzieś w głębi duszy zatęskniła za swoją córką i przez to mogła tę scenę źle zinterpretować. Mam nadzieję, że to się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńA końcówka dość interesująca. Kto by pomyślał, że Harry może w jej snach dopuścić do czegoś takiego.
Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń! :*
Remus w ciekawy sposób myśli o Ginny. Widać, że na moment coś się między nimi pojawiło...
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to wspomnienie o Tonks. Lupin naprawdę cierpi po jej stracie.
Andromeda faktycznie potrafi być równie bezlitosna jak jej siostra. Za surowo ocenia Remusa. Mam nadzieję, że jeszcze się do niego przekona i już więcej nie wejdzie w nieodpowiednim momencie :P
Końcówka nieco szokująca. Jestem ciekawa, o co chodzi.
Pozdrawiam :)
Wow *.* Rozdział jest naptawdę zaskakujacy.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o Andromede, to w jej zylach plynie arystokratyczna krew Blackow, niektore zachowania pozostaja. Wydaje mi sie, ze powinna byc troszeczke bardziej wyrozumiala nie tylko dla Remusa, ale i Ginny. Z kolei Lupin nie jes bez winy. Ma syna i jego rodzicielskim obowiazkiem jest sprawowanie nad nim opieki.
Najbardziej zaskoczyla mnie koncowka. Wyobraz sobie, ze bylam calkowicie przekonana, iz to Tom zmusza Ginewre do robienia takich rzeczy. Co jak co, ale Pottera to sie nie spodziewalam.
Ciekawe, czy ta rozmowa o Ginny i syriuszu miedzy Remusem a Tonks sprawiła, ze stali sie sobie bliżsi, ze pozniej więcej rozmawiali, mam wrażenie, ze tak moglo byc, bo nie wyglądali w tym fragmencie z przeszłości na bardzo zzytych.zaskoczylas mnie nieco, ze to Harry mowi dziewczynie w jej transach, co ka robic, a wlasciwie to nawet bardziej niz sam rozmówca (w koncu jesli on nie ma serca, to moze i ma jakies możliwości, zeby robic cos takiego telepatycznie, czarna magia jest wielka Niespodzianka xD) zaskoczyło mnie to, ze Ginny wie, kto to jest, wydawało mo się, ze ona nie pamieta. Zastanawia mnie, czy od Poczatku tak było czy moze ginny wczesniej to ukrywała. Jestem b.ciekawa,co będzie dalej. Zaoraszam do mnie na świeży III rozdział, zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńNo, no, genialnie zarysowałaś charakter Andromedy. Wiedziałam, że posiada również wredną twarz, ale nie sądziłam, że wyciągnie tak pochopnie wnioski. W końcu Ginny jest jeszcze dziewczyną i osobiście nie skojarzyłabym ich razem. Lubię fragmenty, w których występuje Tonks i ten mi się szczególnie spodobał.
OdpowiedzUsuńZakończenie było oczywiście najlepsze, choć pozostawia więcej pytań, jak odpowiedzi.
Wiecie co jest najgorsze w takich opowiadaniach? To że prawie zawsze są zawieszane w najlepszym momencie.Pokochałam te opowiadanie a tu BUM! Koniec bo autorce się nie chce! Trudno się mówi. Wszystko musi się kiedyś skończyć, tylko szkoda że te opowiadanie skończyło się tak wcześnie :/ Jest już marzec 2017 i raczej nie doczekam się kontynuacji...A szkoda.
OdpowiedzUsuń