Dwa
dni później obudziło go ciche brzęczenie. Sen Remusa był tej
nocy bardzo niespokojny, więc bez problemu wybudził się i zdał
sobie sprawę, co się dzieje. Dzień wcześniej rzucił na pokój
Ginny zaklęcie, które miało go informować, kiedy dziewczyna
opuszczała pomieszczenie. Zrobił to co prawda bez jej zgody, ale
uznał, że w ten sposób obydwoje będą bezpieczniejsi. Wolał nie
myśleć, co się stanie, kiedy panna Weasley opuści bez słowa dom.
Mężczyzna
wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Uchylił je cicho i wyjrzał
na pogrążony w mroku korytarz. Dopiero po dłuższej chwili w
ciemnościach dostrzegł zarys sylwetki Ginny.
– Ginny?
Nie
odpowiedziała.
Szła
pomału i bezszelestnie. Nie oświetlała sobie drogi różdżką.
Remus zauważył, że nadal lekko utyka na prawą nogę. Miała na
sobie krótkie spodenki, które odsłaniały opatrunek na udzie, a
dodatkowo prezentowały silne i ładnie zarysowane mięśnie nóg.
Mężczyzna
chciał ją zawołać, zapytać, czy wszystko w porządku, ale
zrezygnował, kiedy zaczęła powoli schodzić po schodach. Nie
trzymała się poręczy, po prostu szła pewnym krokiem. Remus ruszył
za nią.
Kiedy
kroczył po jej śladach, zdał sobie sprawę, że Ginny lunatykuje.
W innym wypadku usłyszałaby jego ciężkie kroki i obróciła się.
Wstrzymał oddech, kiedy przeszli przez salon i doszli aż do drzwi
wyjściowych.
Dziewczyna
najpierw nacisnęła na klamkę, a potem zaczęła majstrować przy
zamku. Remus obserwował ją w skupianiu. Wrota były dobrze
zabezpieczone zaklęciami, których ona raczej nie znała. A nawet
jakby, to i tak nie wyciągała różdżki.
Po
dłuższej chwili Ginny cofnęła się o krok i odwróciła. Dopiero
w tym momencie Remus zdał sobie sprawę, że ma otwarte szeroko oczy
i wpatruje się w otaczającą ją ciemność. Jej twarz nie wyrażała
żadnych emocji, kiedy skierowała swoje kroki do salonu, a potem
powoli weszła po schodach i bez problemu doszła do swojego pokoju.
Zamknęła nawet za sobą drzwi.
Lupin
przez chwilę stał na korytarzu i nasłuchiwał. Wolał się
upewnić, czy aby na pewno nie dzieje się nic niepokojącego i
uchylił lekko drzwi. Zajrzał do środka i z ulgą stwierdził, że
Ginny wróciła do łóżka.
Bezszelestnie
podszedł do niej i przyjrzał się jej pogrążanej we śnie twarzy.
Oddychała spokojnie, a jej piersi unosiły się delikatnie. Wydawało
mu się, że byłoby łatwiej, gdyby tylko wiedział, co siedzi w jej
głowie.
* *
*
Remus
Lupin sączył herbatę małymi łykami. Napój był gorzki i gorący,
zupełnie niepodobny do tego, który zawsze parzył. Torebka
stanowczo zbyt długo moczyła się w gorącej wodzie. Przez chwilę
pomyślał, że będzie musiał dać Ginny porządną lekcję
parzenia herbaty.
Jego
wzrok mechanicznie powędrował w jej kierunku. Stała przy jednym z
blatów i roztrzepywała kurze jajko. Mieszkała u niego od tygodnia
i dziś uparła się, że sama przygotuje śniadanie. Według
mężczyzny to było dosyć dziwne. Ciągle nie mógł się do końca
przyzwyczaić, że ma pod swoim dachem młodą dziewczynę zamiast
ukochanej żony.
Ginny
różniła się od Tonks. Była zaradna i samodzielna, nie robiła
tyle hałasu i miała lepszą koordynację ruchową. Ale miały też
jedną wspólną cechę – uwielbiały gadać. Ich buzie mogły się
w ogóle nie zamakać. Lupin nieświadomie poznał wszystkie jej
koleżanki, wiedział, która w kim się kochała i jaki przedmiot
lubiła najbardziej. Oczywiście niektóre z owych panien pamiętał
z czasów, kiedy uczył w Hogwarcie, ale nadal nie mógł się
nadziwić, że tamte małe dziewczynki tak szybko wyrosły.
Lupina
jednak coraz bardziej martwiło jej lunatykowanie. W ciągu siedmiu
dni wstawała przez trzy noce. Za każdym razem wszystko wyglądało
tak samo. Po omacku szła w stronę drzwi i próbowała je otworzyć.
Nigdy jednak nie wyciągała różdżki. Remus zastanawiał się, co
by było, gdyby pewnego dnia nie zamknął drzwi. Szybko jednak
uświadomił sobie, że pomysł nie należał do najlepszych.
Prawdopodobnie szłaby przed siebie tak długo, aż starczyłoby jej
sił, tak jak wtedy – w Norze.
– Chciałam
zrobić omlet owsiany. – Wyrwał go z zamyślenia jej spokojny
głos. – Ale nie znalazłam mąki i trochę się rozwalił.
– Sprawdzałaś
w spiżarni? – spytał, odstawiając herbatę.
– Tak,
tam też nie ma... – stwierdziła, wzruszając ramionami.
Jej
długie, rude włosy opadały na plecy. Sięgały prawie do ud, a
Remus zaczął się zastanawiać, czy to możliwe, że w ciągu
tygodnia urosły aż tak bardzo. Przecież jeszcze niedawno mógł
bez problemu patrzeć na jej pośladki. Jego myśli niespodziewanie
powędrowały w kierunku zmarłej żony. Tonks miała ciało
dokładnie takie, jakie chciała. Bez wyrzeczeń i ćwiczeń mogła
prezentować wysportowane mięśnie. Natomiast Ginny wypracowała
wszystko w długich i mozolnych godzinach treningu, a nie poprzez
jedno pstryknięcie palcami.
– Czy
pan mnie w ogóle słucha? – spytała, odwracając się gwałtownie.
Obrzuciła
go gniewnym spojrzeniem brązowych oczu. Była tak bardzo podobna do
Molly... a kiedy położyła dłonie na biodrach, Remus mógł
przysiąc, że jej matka dokładnie tak wyglądała w młodości.
– Zamyśliłem
się... – przyznał, zmuszając się do uśmiechu.
Z
jej piersi wyrwało się ciche westchnienie, a potem ponownie
odwróciła się do niego plecami. Był mężczyzną, a ona piękną
dziewczyną. Nie grzeszył, kiedy jego wzrok uciekał. Jej nietypowa
uroda na pewno pociągała wielu mężczyzn.
– Mówię,
że przydałoby się zrobić zakupy – powtórzyła.
– Mhm...
Ginny
znów się odwróciła i przewróciła oczami. A potem postawiła
przed nim talerz z czymś, co według niej miało być omletem
owsianym. W efekcie wyglądało bardziej na jajecznicę. Sama też
usiadła przed nim ze swoją porcją.
– Smacznego
– powiedziała krótko.
Remus
skinął głową i spróbował. I w jednej chwili cały jego idealnie
utkany obraz podobieństw do Molly prysnął jak bańka mydlana.
Spodziewał się, że pomimo słabego wyglądu, danie będzie pyszne.
Niestety... omlet był stanowczo zbyt słodki, a płatki za
krotko moczyły się w wodzie i Lupin omal nie połamał sobie na
nich zębów.
– To
jest bardzo dobre – skłamał z grzeczności.
Ginny
prychnęła głośno i pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Żartuje
pan? – zapytała. – Wszyscy moi bracia gotują lepiej ode mnie.
Proszę mi wierzyć, nie nadaję się do prac domowych.
Kiedy
to powiedziała, Lupin znów miał przed oczami Dorę. Jej
nieporadność i nieumiejętne rzucanie zaklęć sprzątających.
Przypomniał sobie, jak kiedyś tak zaczarowała mopa, że ten zaczął
wycierać sufit. Zawsze wspominali tę chwilę, aby się pośmiać i
rozładować napięcie.
Remus
mimowolnie uśmiechnął się cierpko. Potem zauważył, że Ginny
przygląda mu się dokładnie. Kiedy ich spojrzenia się spotkały,
to ona pierwsza opuściła wzrok, a na jej twarzy pojawił się
delikatny, szkarłatny rumieniec, którego nie potrafił zrozumieć.
– Czy
przejrzał pan już tę książkę? – spytała po chwili,
przeżuwając dokładnie swoje śniadanie. Twarde płatki zgrzytały
między zębami.
– Tak,
dość wnikliwie – przyznał.
– Ach...
i?
Znów
uniosła wzrok. Jej oczy zalśniły.
– I
nie sądzę, aby okazała się pomocna. Jest dość stara i
podejrzewam, trzeba się liczyć z błędami, które mogą w niej
wystąpić. A poza tym jest to wiedza dość obiektywna, gdyż sam
autor zaznacza, że nie zna nikogo, kto żyłby bez serca dłużej
niż rok.
– Tak,
ale...
– Co
więcej, ta książka w żaden sposób nie pomoże nam znaleźć ani
serca, ani osoby, która je wycięła – dokończył z powagą.
– Tak,
ale... – wtrąciła po raz drugi Ginny. – Skoro Lucjusz Malfoy
wiedział, co się stało, i próbował mnie nią skusić, to znak,
że śmierciożercy maczali w tym palce.
Remus
pokręcił głową, nie spuszczając wzroku z jej twarz.
– A
po co mieliby to robić? – spytał. – Posłuchaj, zgadzam się,
że zwolennicy Voldemorta mogli znać prawdę, ale nie wierzę, że
to oni wycięli serce Harry'ego. A jeśli bazowaliby tylko na tej
książce, to myśleliby, że w ten sposób dają swojemu
największemu wrogowi nieśmiertelność. To chyba byłoby dość
sprzeczne z ich ideą.
Ginny
westchnęła i postukała palcem w blat stołu. Mężczyzna
obserwował, jak marszczy lekko zadarty, piegowaty nos i bije się z
myślami. Teraz miał okazję, aby poruszyć temat, z którym udał
się do niej jakiś czas temu.
– Sugeruje
pan, że...
Nie
dokończyła. Przez uchylone, kuchenne okno wleciała niewielka sowa.
Zrobiła kilka kółek nad stołem, a potem wylądowała tuż przy
talerzu Ginny. Dziewczyna popatrzyła na Remusa, ale ten tylko
wzruszył ramionami. Ostrożnie odwiązała list z nóżki sowy,
mając nadzieję, że zwierze jej nie dziabnie.
Kiedy
trzymała już wiadomość w ręce, ptak odleciał, nie czekając na
ewentualną odpowiedź.
Panna
Weasley przyjrzała się białej kopercie. Uniosła ze zdziwieniem
brwi, kiedy dostrzegła znaną jej pieczęć Hogwartu. Przełamała
ją bez słowa i wyjęła ze środka zapisany pergamin.
– To
ze szkoły – poinformowała Remusa, czytając w pośpiechu.
Szanowna
panno Weasley,
Mam
zaszczyt poinformować Panią, że kończą się prace nad
odbudowaniem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, co oznacza,
że od września będzie Pani mogła kontynuować naukę. Jednak z
racji tego, że poprzedni rok szkolny nie został oficjalnie
zakończony, a wielu uczniów porzuciło naukę już w jego trakcie,
jako nowy dyrektor Hogwartu jestem zmuszona ustalić termin
egzaminów, które zadecydują o tym, którą klasę Pani rozpocznie.
Na
dzień dzisiejszy egzaminy rozpoczną się 20 sierpnia i
prawdopodobnie potrwają przez tydzień. O dokładnym harmonogramie i
miejscu ich przeprowadzenia zostanie Pani poinformowana wkrótce.
Z
wyrazami szacunku
Minerwa
McGonagall
Ginny
odczytała list trzy razy, a jego treść nadal brzmiała, jakby
została zapisana w obcym języku. Kiedy w końcu odczytała jego
przekaz, jęknęła głośno, czując, jak żołądek wiąże się w
ciasny supeł. Spojrzała na swój niemal pusty talerz i pożałowała,
że zjadła wszystko tak łapczywie.
– Złe
wieści? – spytał Remus, sącząc powoli niesamowicie gorzką
herbatę. Zastanawiał się nawet, czy nie posłodzić jej miodem. O
ile w ogóle miał jeszcze miód...
– Prawie
odbudowali Hogwart – rzekła posępnie.
– To
chyba dobrze.
Dziewczyna
uniosła wzrok i popatrzyła na jego twarz. Była szara i zmęczona,
zupełnie nie pasowała do mężczyzny w jego wieku. To tak jak
Syriusz – pomyślała. – On też wyglądał na starszego.
To tak jak ja na zdjęciu Colina...
– Tak
– przyznała krótko. – Od września będę mogła wrócić do
szkoły.
Lupin
nie rozumiał jej posępnej miny. Ginny jednak nie miała ochoty na
tłumaczenia i bez słowa podała mu otrzymany list. Mężczyzna
przeczytał go uważnie, a potem uśmiechnął się delikatnie.
– Nie
uczyłaś się? – zapytał.
– Od
przerwy wielkanocnej byłam w domu. Ukrywaliśmy się u ciotki
Muriel, a tam jakoś nie miałam głowy do nauki. Zresztą, nawet w
Hogwarcie było z tym ciężko. To miło ze strony McGonagall, że
daje nam szansę, ale coś czuję, że swoją zaprzepaszczę.
Cholera, gdybym była na siódmym roku, to odklepałabym owutemy i
miałabym wszystko z głowy, a tak będę powtarzać jeszcze dwie
klasy...
Dziewczyna
ukryła twarz w dłoniach, a Remus w pierwszej chwili miał wrażenie,
że zaczęła płakać. Po minucie jednak znów się wyprostowała, a
jej oczy były suche.
– Już
wiem – rzekła, nie dając mu dojść do słowa. – Rzucę szkołę.
Po co mi szkoła...
– No
coś ty, nawet tak nie mów – oznajmił krótko.
– Dlaczego?
Skoro chcę wiązać swoją przyszłość z quidditchem, to po co mi
na przykład eliksiry? O rany... po co ja w ogóle wybrałam
eliksiry?! To wszystko przez Slughorna, gdyby nie te jego chore
podwieczorki, to nawet bym o tym nie pomyślała.
Remus
z trudem powstrzymywał uśmiech. Prawdopodobnie Ginny nawet nie
zdawała sobie sprawy, jak bardzo komicznie wygląda w tym momencie.
Energicznie wstała z krzesła i zaczęła nerwowo chodzić wokół
stołu.
– Moim
zdaniem warto zakończyć szkołę – oznajmił, kiedy nalała sobie
szklankę wody. – Może faktycznie wysoki wynik z egzaminów nie
przyda ci się w grze, ale warto mieć jakiś plan zapasowy. W razie
czego...
Dziewczyna
prychnęła, choć najwyraźniej zaczęła rozważać jego słowa.
– Nie
wrócę do Hogwartu, dopóki nie odnajdę serca Harry'ego –
powiedziała po chwili.
Lupin
westchnął i pokręcił głową.
– Musisz
myśleć o sobie. Poza tym mamy jeszcze trochę czasu. A co do
egzaminów, to nie przejmuj się tak bardzo, pomogę ci się
przygotować. Tylko z tymi eliksirami może być kłopot, bo nigdy
nie byłem w nich najlepszy.
Remus
przez chwilę zastanawiał się, dlaczego jej to zaproponował. Ona
najwyraźniej też się zdziwiła, bo uniosła brwi, spoglądając na
niego badawczo. A potem jęknęła głośno.
– Super
– burknęła. – Dzięki temu będę miała większe wyrzuty
sumienia, jak ich nie zdam.
– Ginny,
zapamiętałem cię jako zdolną uczennicę – oświadczył, mając
nadzieję, że poprawi jej trochę humor.
Podziałało.
Kąciki jej warg wygięły się w delikatnym uśmiechu, a potem znów
usiadła przy stole i upiła łyk herbaty. Skrzywiła się.
– Poproszę
Rona, aby dostarczył mi podręczniki – oznajmiła. – A co do
eliksirów... może McGonagall przymknie oko na jeden przedmiot?
– Zobaczymy...
ale wiesz, co mnie zastanawia? Czy Snape dostanie ponownie posadę
nauczyciela. A jeśli tak, to...
– O
nie! – przerwała mu, podnosząc głos. – Umrę w klasie
owutemowej z eliksirów, którą poprowadzi Snape.
– A
w klasie owutemowej z obrony przed czarną magią, którą poprowadzi
Snape?
Zamyśliła
się, napinając mięśnie twarzy, a potem rozluźniła je w
delikatnym uśmiechu.
– A
z obrony chętnie nauczę się czegoś ponad program, aby utrzeć mu
nosa – rzekła krótko, wylewając herbatę do zlewu.
Remus
uśmiechnął się nieznacznie, czując dziwne mrowienie, kiedy znów
odwróciła się do niego tyłem.
Super :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział był dosc spokojny, choc pewnie gdybys napisała poerwszą czesc z perspektywy Ginny, byłaby niezła psychodelia. Wlasciwie jaki cel ma to lunatykowanie? Wodze, ze remus córa bardziek zaczyna traktować ją jako kobietę i chyba nie chce przyznac sam przed spbą, ze propozycja pomocy do egzaminów nie jest... Taka bezinteresowna ;) ale dobrze, ze ją przekonał. Musle, ze Ginny jest zdolna i nie będzie potrzebowała jakos b.duzo nauki. Coz, rozumiem ze musi znaleźć serce Harry'ego, sle nie wiem, czy to będzie takie łatwo. Logika remusa mnie przekonuje, choc szkoda, ze nie było dalej tej rozmowy, moze doszłliby razem do jakichś wniosków... Hm... Z niecieprliwoscia czekam na cd i zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest jednym z lepszych, jakie miałam okazję czytać. Rozdział jak zawsze fantastyczny! I już nie mogę się doczekać kolejnego! Musisz dodać jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńKrótki ten rozdział. Zdążyłam się wkręcić, a tu koniec. Hm, jestem ciekawa, jaką rolę w historii odegra lunatykowanie Ginny. Podejrzewam, że może mięć to związek z tą raną, może Lucjusz wiedział co robi, zadając ją. Ale to tylko takie moje domysły.
OdpowiedzUsuńLubię w sposób, w który delikatnie (i nieobrzydliwie) zaczynasz ukazywać, jak zmienia się patrzenie Remusa na Weasley'ównę. Za to "nieobrzydliwie" masz największy plus, bo nie wygląda to w końcu jak "starszy facet gapi się na dziewczynę jakby chciał ją przelecieć", na czym zazwyczaj się kończą opowiadania z takimi paringami.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam na następny z niecierpliwością!
Pozdrawiam cieplutko, Atelier {stop-dreaming-hp.blogspot.com}
Witaj, Elfabo!
OdpowiedzUsuńOjej, jak ja dawno nie czytałam niczego Twojego autorstwa. Ba! Kiedy ja w ogóle cokolwiek ostatnio czytałam, wyłączając oczywiście szkolne lektury.
Pomysł na opowiadanie niesamowicie mi się podoba. Wydarzenia, przez jakie przeszedł Harry, musiały pozostawić w nim jakiś ślad.
Jestem bardzo ciekawa, jaką rolę odegra Remus, na pewno namiesza w uczuciach panny Weasley, ale, czy wpłynie również na jej zamiary uratowania Harryego.
Na prawdę, od czterech lat nic się nie zmieniło, nadal piszesz fantastycznie:)! Za to ja muszę ponownie włożyć mnóstwo pracy w powrót do stylu, jakim pisałam kiedyś.
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.
Pozdrawiam cieplutko!
Arianna (kiedyś)/ Neithiria (teraz)
Czemu taki krótki?
OdpowiedzUsuńPomysł na powrót do Hogwartu jest dobry.
W końcu nawet po wojnie szkoła może zostać odbudowana i wszystko musi wrócić do normy. Tylko czy życie Ginny takie będzie? Do tego jeszcze bliskość Remusa. Widać że jest zagubiona i wiele w jej życiu się komplikuje. No i waży się los Harry'ego. Czy odkryje co się stało i odnajdzie jego serce? Aj coraz bardziej zaostrzasz apetyt na więcej i inspirujesz. Cieszę się że dodajesz rozdziały na bieżąco i znowu wróciłaś.
pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
Dobrze, że Remus zabezpieczył mieszkanie zaklęciami. Nie wiadomo co by się to stało, gdyby Ginny wyszła z domu, jeszcze po tym, co jej się stało.
OdpowiedzUsuńAle widać, że dziewczyna czuje się już o wiele lepiej. Widać w niej determinację do tego, by znaleźć serce Harry'ego. Przez to też nie chce wrócić do szkoły, ale dobrze, że Remus wybił jej z głowy porzucenie szkoły.
A Remus rozmyśla o swojej Tonks. Ale tak to już jest, gdy się straci ukochaną osobę. Chcesz zapomnieć o bólu, ale wspomnienia zawsze wracają z ogromną siłą.
I jeszcze takich parę uwag odnoście listu:
Słowo "Mam" z małej litery, bo masz przecinek po słowie "Weasley". I podpis dyrektorki po lewej - listy angielskie są podpisywane z lewej strony.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :*
Lunatykowanie Ginny w nocy jest dziwne. Może ma z tym coś wspólnego Tom Riddle (chociaż on już nie żyje...). I dobrze, że Remus zamknął drzwi, bo nie wiadomo, co by się wydarzyło. Dziewczyna zaczyna myśleć coraz bardziej lekkomyślnie. Powinna skończyć szkołę nawet jeśli wiąże swoją przyszłość z quidditchem. Podoba mi się sposób w jaki zmieniasz podejście Remusa do dziewczyny. Widać, że Ginny zaczyna zmieniać się w jego oczach.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i pozdrawiam :D
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim chciałam Ci podziękować za przemiły komentarz i powiedzieć, że bardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu. Szczerze mówiąc chyba nie mogłam dostać lepszego komplementu niż to, że dzięki niemu zaczęłaś myśleć o powrocie do pisania o DBZ. Inspiracja to duża moc. :D Mam nadzieję, że rzeczywiście tak zrobisz, chociaż widzę, że tutaj masz inny równie ciekawy projekt! Chętnie sobie poczytam, miałam dużą przerwę od świata HP. ;)
Dziękuję również za propozycję w sprawie szablonu - bardzo chętnie skorzystam i odezwę się na maila na pewno!
Pomyślnych wiatrów!
W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział! x)
OdpowiedzUsuńOoo!
OdpowiedzUsuńOd lat zachwycam się Twoimi szablonami, ale nie wiedziałam, że piszesz :) Jak tylko zdam maturę i będę miała więcej wolnego czasu, to poczytam sobie :)
Ciekawe dlaczego Remus nie wspomniał nic o lunatykowaniu Ginny. Może nie chciał ją dodatkowo niepokoić. Rozdział, choć trochę przykrótki i spokojny stał warsztatowo na wysokim poziomie. Jak Ty to ronisz, że tak lekko się go czyta. Jestem oczarowana.
OdpowiedzUsuń