sobota, 28 marca 2015

13: Sny na jawie

Anglię nawiedziło prawdziwe oberwanie chmury, które było wręcz nieuniknione po tak wielu ciepłych dniach. Deszcz coraz mocniej padał. Duże, ciężkie krople obijały się o metalowy parapet i zimną szybę. Niemal nie było widać tego, co znajdowało się za nią.
Remus trzymał się z boku. Miał sobie wiele do zarzucenia w związku z tym, co stało się Ginny. Powinien mieć więcej wyobraźni i pomyśleć, jak bardzo dziewczyna była zagrożona, a tym bardziej wypytać ją o to, czego dopuścił się Lucjusz. Szczególnie że widział, iż kulała na jedną nogę.
Jej noga była w fatalnym stanie. Całe udo było wręcz czarne, a z rany sączyła się krew i ropa. Gołym okiem było widać, że narzędzie, którym ją wykonano, było zatrute. Lupin, choć bardzo by chciał pomóc, to nie znał się na truciznach. I dlatego, dokładnie tak jak jej rodzice, nalegał, aby zabrać ją do szpitala. Kingsley był jednak innego zdania.
Severusie, jesteś pewny, że potrafisz jej pomóc? – zapytał Artur, kiedy Snape dokładnie obejrzał ranę.
To nie jest skomplikowana trucizna – odpowiedział. – Trzeba dobrze oczyścić ranę, a potem czekać. Czarny obrzęk musi zejść w ciągu godziny.
A jeśli nie zejdzie? – wtrącił się Remus, stojący nieco dalej.
Snape uniósł głowę i prychnął pod nosem.
To wtedy będzie trzeba jak najszybciej zapobiec przedostaniu się do reszty ciała. Uzdrowiciele też nic więcej nie zrobią, bo stanowczo zbyt długo z tym zwlekała.
Remus westchnął głośno. Ginny była nieprzytomna, ale co jakiś czas pojękiwała cicho. Wraz z bólem pojawiła się wysoka gorączka, która według Severusa była czymś normalnym w jej stanie. Lupin może nie do końca ufał mężczyźnie, ale nie podważał jego umiejętności. Z jednej strony w szpitalu mogli trafić na kogoś mniej kompetentnego, ale z drugiej mieli tam większy zapas eliksirów.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie. Wolał nie patrzeć na to, co za chwilę miało się wydarzyć.
Co, Lupin, boisz się krwi? – spytał Snape z nutą ironii w głosie, po czym zamieszał jeden z przyniesionych eliksirów.
Nie, ale chciałbym porozmawiać chwilę z Kingsleyem – rzekł, stwierdzając, że niepotrzebnie się tłumaczy.
Cicho wyszedł z pokoju gościnnego, który, na szczęście, nadawał się do użytku, bo kilka tygodni przed bitwą gościli w nim Andromedę, i powoli zszedł po schodach. Molly i Kingsley siedzieli w salonie. Kobieta była wyraźnie roztrzęsiona, popijała wodę sporymi łykami, natomiast mężczyzna usilnie próbował jej coś wytłumaczyć.
Remus bez słowa usiadł na fotelu. Teraz on wyczuł książkę, która cały czas była tam schowana. W pierwszej chwili chciał ją wyciągnąć, ale szybko uznał, że nie jest to właściwy moment.
Molly, uspokój się – poprosił Kingsley. – Uważam, że pomoc Severusa jest bezpieczniejsza.
Nie – przerwała mu agresywnie kobieta. – Ty wcale tak nie uważasz. Chcesz go po prostu sprawdzić, a moją córkę używasz jako przynętę. Jeszcze niedawno, na zebraniu Zakonu nie byleś do niego zbyt przyjaźnie nastawiony.
To nie tak, po prostu uważam, że szpital może być obserwowany i...
Robisz się taki sam jak Szalonooki! – oburzyła się Molly. – Wszędzie widzisz jakiś podstęp! Na wolności zostało niewielu śmierciożerców i jak na razie o żadnym nic nie usłyszeliśmy.
Ale zgodzisz się ze mną, że Ginny może być w niebezpieczeństwie.
Tak, może – przyznała. – Ale teraz jest w jeszcze większym, bo ty nie chcesz zapewnić jej odpowiedniej opieki! Jestem jej matką i w ogóle nie rozumiem, dlaczego cię słucham! – krzyknęła oburzona, wstając z kanapy.
Molly, proszę – rzekł Remus. – Rozumiem, że się martwisz, ale teraz już trochę za późno.
Wątpię, abyście oboje rozumieli... – burknęła, znów siadając zrezygnowana. – Daję słowo, jak coś jej się stanie, to inaczej będziemy rozmawiać, Kingsley. Z Billem też czeka mnie rozmowa. Powierzyłam mu opiekę nad nią, a on co? Nawet nie wiedział, że wymyka się z domu, już nie wspomnę o tej ranie.
Kobieta cały czas się nakręcała i wierciła niespokojnie. Wstawała z kanapy, robiła kilka kółek wokół pokoju i ponownie siadała. Remus czuł, że serce zaczyna mu walić w piersi. Jak on by się zachował, gdyby chodziło o Teda? Pewnie tak samo... W jednej chwili zatęsknił za swoim synkiem. Był wściekły na siebie, że nie odwiedził go przez ostanie kilka dni. Praktycznie nie wiedział, co u niego słychać, jak się czuje.
Andromeda miała rację... nie nadawał się na ojca.
* * *
Ginny śniła, że biegnie przez ogród pełen wonnych kwiatów. Otaczały ją róże, tulipany i inne gatunki, których nie potrafiła nazwać. Śmiała się, czując w duszy dziwny spokój i wyciszenie. Jej stopy były bose, ale kamienie nie kaleczyły skóry.
Dawno nie czuła takiej wolności.
Ciepłe promienie słońca muskały jej twarz, rozpuszczone włosy wirowały wkoło ciała, a cienka, biała sukienka, którą miała na sobie, przylegała do skóry. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie ma pod nią bielizny.
O dziwo nie czuła się tym zażenowana. Wręcz przeciwnie.
Ginny! – Usłyszała za plecami znajomy głos. – Ginny, poczekaj na mnie, jestem już za stary na takie maratony...
Jej przyjazny śmiech rozniósł się echem wśród kwiatów. Nie posłuchała jednak właściciela owego głosu i dalej pędziła przed siebie. Słyszała za sobą głośny tupot stóp. Niemożliwe, aby zbliżał się w tak szybkim tempie.
I nagle trzask. Coś ciężkiego opadło na jej plecy. Jęknęła, kiedy przewróciła się, łamiąc przy tym kilkanaście kwiatów. Szamotała się przez chwilę, a potem udało jej się odwrócić na plecy. Kilka cali od jej twarzy znajdował się ogromny pysk czarnego psa.
Chciałeś mi złamać kręgosłup? – zapytała, kiedy wilgotny nos dotknął jej policzka. – Wiesz, że nie mam z tobą żadnych szans, jak jesteś w takiej formie. To oszustwo!
Pies oparł przednie łapy o jej ramiona, a tylne zacisnął na wysokości bioder, aby uniemożliwić jej wyrwanie się.
Łeb pochylił się niżej. Gorący język zaczął łaskotać jej szyję. Zamknęła oczy, czując, że jej ciało za chwilę eksploduje od nagromadzonych przez tyle lat uczuć.
Nie lubię przegrywać. – Usłyszała zmysłowy głos na wysokości ucha.
Otworzyła oczy. Nie miała już nad sobą psa. Nad jej twarzą nachylał się człowiek.
Syriusz Black jeszcze nigdy nie wyglądał tak pięknie. Czarne oczy lustrowały ją dokładnie, a z równie ciemnych włosów kapały krople wody. Kap, kap, jedna za drugą opadały na jej odsłonięty dekolt. Podbródek drżał mu z nerwów, a usta wygiął w szarmanckim uśmiechu. Nie wyglądał tak, jak go zapamiętała. Był młodszy...
Myślałem, że o tym wiesz – dodał.
Ginny już otworzyła usta, aby mu odpowiedzieć, jednak nie była w stanie tego zrobić. Poczuła na nich wargi Syriusza. Całował ją tak zachłannie, że niemal nie była w stanie złapać tchu. Jedną rękę wplótł w jej włosy, a drugą delikatnie uniósł plecy.
Dziewczyna była zszokowana. Otwartymi oczami widziała rozmazaną twarz kochanka. Jego język błądził po jej podniebieniu.
I wtedy zdała sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie czuła takiego narastającego podniecenia.
Dlaczego, dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy...? – powiedział, łapiąc oddech. – Dlaczego nasze gwiazdy zawsze były tak bardzo od siebie oddalone...?
Kocham cię... – jęknęła, kiedy ujął jej ciało i uniósł w powietrze.
Nogami oplotła jego biodra, a krótka sukienka podniosła się niedyskretnie, odsłaniając pośladki. Jedną ręką chwyciła go za kark, a drugą zanurzyła w czarnych włosach. Wygięła ciało w łuk, aby mógł obsypać pocałunkami jej piersi.
On też był już mocno podniecony. Bez problemu zrzucił z siebie spodnie i bieliznę.
Kiedy w końcu poczuła go w sobie, z jej ust wyrwał się długi jęk, a z oczu popłynęły łzy. Nieświadomie wbiła paznokcie w jego skórę, marząc, aby ta chwila trwała wiecznie. Na kilka długich minut zatonęła w rozkoszy.
Na początku próbowała powstrzymać krzyk, ale kiedy Syriusz zaczął masować jej piersi, nie miała siły się powstrzymywać. Tonęła w oceanie namiętności.
Syriuszu... – wyszeptała. – Błagam, nie zostawiaj mnie...
* * *
Pani Weasley uparła się, że zostanie przy córce przynajmniej do wieczora, a Remus nie miał serca jej wyrzucać. Rozumiał, że martwi się o swoje dziecko. Artur w tym czasie wybrał się z wizytą do swoich synów, aby powiadomić ich o ewentualnym zagrożeniu.
Wyglądało na to, że Severus stanął na wysokości zadania. Po godzinie noga faktycznie zaczęła odzyskiwać dawny kolor, a rana pomału zrosła się w dość widoczną szramę. Według Snape'a blizna zostanie już na stałe.
Ginny jednak dalej spała, wyczerpana bólem i gorączką, która utrzymała się przez dłuższy czas. Remus jednak był w błędzie, myśląc, że Molly będzie cały czas siedzieć przy dziewczynie. Kobieta wzięła się za sprzątanie, a słowa sprzeciwu tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że jest potrzebna. Potem zabrała się za gotowanie obiadu.
Mężczyzna obserwował, jak krząta się w kuchni, nucąc pod nosem jeden z przebojów swojej młodości. Wyglądała na pochłoniętą swoją pracą.
Remusie, czy mogę cię o coś zapytać? – rzekła, otwierając szafę w poszukiwaniu garnka.
Tak, bardzo proszę – odpowiedział zaskoczony.
Dlaczego zostawiłeś Teda u Andromedy?
Pytanie zawisło w powietrzu, a Lupin przełknął głośno ślinę. Zmusił się do uśmiechu, choć tak naprawdę marzył o tym, aby w końcu dać upust emocjom. Zakrył usta dłonią.
Bo tam jest mu lepiej – odpowiedział, a jego głos zadrżał niebezpiecznie.
Kobieta odłożyła na blat dużą łyżkę i odwróciła się do niego. Pokręciła głową, ale po jej twarzy nie było widać, aby była zła. Wręcz przeciwnie. W oczach czaił się ogromny smutek.
Nieprawda – powiedziała. – Miejsce dziecka jest przy rodzicach.
Łatwo powiedzieć. Nie czuję się gotowy, nie wyobrażam sobie, abym mógł...
Remusie, myślisz, że wszyscy ludzie czują się gotowi, kiedy dowiadują się, że będą mieć dziecko? Na świecie zdarzają się straszne tragedie, ale ty powinieneś się cieszyć, że masz Teda! Nawet sobie nie wyobrażasz, co czuje rodzic, kiedy jego dziecko ociera się o śmierć. Wiem, że zabrzmi to brutalnie, ale myślę, że łatwiej oswoić się z utratą ukochanego niż własnego dziecka.
Lupin poczuł ciarki na plecach, kiedy Molly się odwróciła i popatrzyła w okno. Deszcz nadal uderzał w lekko zabrudzone szyby.
Tobie też zawsze będę wdzięczna, że rok temu uratowałeś George'a... – szepnęła.
To było oczywiste – przyznał.
Nie dla każdego. Dlatego teraz, powierzając ci Ginny, czuję, że mogę być o nią spokojna. Ale z drugiej strony chciałabym, abyś zadbał też o swoje sprawy. Andromeda też potrzebuje trochę wytchnienia.
Remus westchnął głośno, opierając czoło na dłoniach. Tak bardzo chciał przestać myśleć, móc rzucić to wszystko i po prostu odejść.
Nie mam siły – rzekł, a z jego piersi wyrwał się cichy szloch. – Bez Dory nie mam siły...
Molly nie zastanawiała się długo. Podeszła do mężczyzny i przytulił go mocno do swojej piersi. Nic nie mówiła, kiedy zaczął płakać jak małe dziecko. Nie pocieszała i nie zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Po prostu była przy nim.
* * *
Syriusz...? – jęknęła, półprzytomnie otwierając oczy.
W pierwszej chwili, Ginny nie wiedziała, co się wydarzyło. Znów obudziła się w zupełnie nowym miejscu, na nieznanym jej łóżku, w pokoju, który niczego jej nie przypominał. Rozejrzała się niespokojnie po pogrążonych w półmroku ścianach. Jej wzrok zatrzymał się na kobiecej sylwetce, siedzącej na krześle tuż przy łóżku.
Bez problemu rozpoznała w niej swoją matkę.
Molly drzemała z odchyloną głową. W rękach trzymała rozpoczętą, ręczną robótkę. Ginny też miała w swoim życiu krótki epizod z dzierganiem swetrów, ale w obecnej chwili wolała o nim zapomnieć, bo za bardzo przypominał jej smutne chwile.
Uniosła się delikatnie na łokciach. Nie czuła bólu, w zasadzie nic nie czuła.
Przez jej plecy przebiegł dreszcz strachu. Nerwowo uniosła kołdrę i odetchnęła głęboko, zdając sobie sprawę, że noga jest na swoim miejscu. Grubym bandażem miała obwiązane całe udo i nie mogła pozbyć się wrażenia, że noga jest mocno napuchnięte.
Przykryła się ponownie i opadła na poduszkę.
Nagle usłyszała ciche skrzypnięcie krzesła. To jej mama poruszyła się niespokojnie, a potem powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się i zatrzymała wzrok na wpatrującej się w nią córce. Westchnęła z wyraźnym uczuciem ulgi.
Wiesz, jak mnie wystraszyłaś? – spytała, nachylając się nad nią i całując w czoło.
Wiem, przepraszam... – szepnęła.
Pani Weasley chwyciła ją mocno za rękę i przysiadła na brzegu łóżka. W czułym geście odgarnęła jej z czoła niesforne kosmyki włosów.
Powinnaś je ściąć – oświadczyła. – Są za długie...
Może kiedyś...
Zapadło milczenie, a Ginny czuła, że w jej gardle narasta niewygodna gula. Chciała o coś zapytać, ale nie miała odwagi. Czekała, myśląc, że może mama sama poruszy ten temat. Niestety. Kobieta wyglądała na mocno zmęczoną.
Mamo, powinnaś się przespać – rzekła dziewczyna. – Wracaj do domu.
O nie, dziecko, jeszcze jesteś za młoda, aby mi mówić, co mam robić – oświadczyła srogo. – Ty śpij, ale mną się nie przejmuj.
Przecież uzdrowiciele zaraz cię stąd wyrzucą – burknęła.
Dłoń pani Weasley zacisnęła się mocniej na jej drobnych palcach. Popatrzyła córce w oczy i pokręciła delikatnie głową.
Nie jesteś w szpitalu, Ginny. Kingsley sprowadził Snape'a i to on oczyścił ci ranę. Cały czas jesteśmy w domu Remusa.
Dziewczyna westchnęła, przypominając sobie wszystko, co się wydarzyło. Lucjusz, książka, przesłuchanie... to wszystko było uśpioną masą w jej głowie. Miała wrażenie, że o wiele wyraźniejsze były sny, które nawiedziły ją po zamknięciu oczu.
I Syriusz...
Mam tu zostać? – zapytała, przypominając siebie ostatnią rozmowę.
Tak, na jakiś czas.
Ostatnio miałam układać myśli w Muszelce i nic z tego nie wyszło. Dlaczego tu miałoby być inaczej?
Pani Weasley nie odpowiedziała. Gładziła delikatnie jej policzki, myśląc tylko o tym, aby już nigdy nie musiała przeżywać czegoś podobnego.

12 komentarzy:

  1. Pierwsza! Teraz będę się tym jarać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz więc pora na komentarz ;)
      Rozdział jest cudny, słowo daję i nie myślałam, że dodasz tak szybko ;3
      Jestem zachwycona. Ginny miała wspaniały sen. Okropnie podoba mi się cały rozdział.
      I cóż tu więcej napisać?
      Po prostu nie mogę doczekać się kolejnego!

      Usuń
  2. Uwielbiam Twoje opowiadania! Piszesz po prostu cudnie. Czyta się to tak wspaniale, że brak słów. Historia ma ręce i nogi, nie zapominasz o wątkach, nie trzowysz niepohamowanej masy bohaterów, których ciężko rozróżnic, gdyż wszyscy są tacy sami. Twoje postacie żyją. Jednym słowem po prostu znasz się na rzczy i wiesz co robisz. Jestem zauroczona. Jakiś czas temu przeczytałam również "Pokaż Twarz" i właśnie wtedy zakochałam się w twojej twórczości. Do tej pory wracam to niektórych fragmentów tamtego opowiadania.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny. Cieszy mnie, że wróciłaś do tego bloga, gdyż ostatnio tak długo cię nie było, że już zaczęłam wątpić czy będzie mi dane poznać koniec tej histori. Trzymam kciuki, żeby zapał Cię nie opuścił :)
    Agnes

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny i wspaniały *-*
    Sen Ginny był po prosty: Z A R Ą B I S T Y .
    czekam z niecierpliowością na nowy rozdział, zapraszam do siebie : http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    Astoria

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, nie spidziewalam się, ze ze Snape'a jest taki dobry lekarz, fajnie xD szkoda ze sen Ginny ńie był lrawdą, był tak rewlistyczny, a jego treść...och. Remus powinien odwiedzić teda i mam nadzieję, ze to zrobi. Pani weasley matkowała tutaj ńie tylko własnej córce. Czekam na cd :)
    zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu kolejny rozdział.
    Elfabo jesteś cudowna kochana.
    Cały rozdział bardzo mnie poruszył.
    Z pierwszej chwili nie uwierzyłam, że wszystko było snem.
    I oczywiście Syriusz w rokli głównej.
    Czy mówiłam już jak bardzo go kocham?
    I jak wspaniale wyglądał u boku Ginny... aż jej zazdroszczę. Takie małe zboczenie xp.
    I na końcu rozmowa Ginn z matką.
    Niby krótka końcówka ale jakże piękna.
    Oby nowy rozdział pojawił się równie szybko.
    pozdrawiam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  6. No, przyznam, że ten sen zrobił na mnie wrażenie. To ciekawe, że zawsze łączysz Ginny i Syriusza, masz wyczucie i potrafisz ładnie pokazać ich... miłość. Szkoda, że dziewczyna musiała się obudzić.
    Ale jest jeszcze Remus! :D Widać, że martwi się o dziewczynę.
    Tak mnie tchnęło, że świetnie potrafisz pokazać charaktery postaci. Są takie, jakie zapamiętałam z kanonu - chyba, że celowo ich zmieniasz. Na przykład Molly z tego rozdziału. Wykapana pani Weasley.
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej zainteresował mnie twój blog, jest naprawdę świetny. Ciężko jest zwrócić moją uwagę a tobie się to udało. W związku z tym zapraszam na nowo powstałego bloga z najlepszymi opowiadaniami : ]

    http://beststoriesblogs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie , po prostu boskie 😍.Wesołych Świąt 😉.

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że dobrze, że po części zaufali Snapowi i dali zbadać dziewczynę jemu. W szpitalu mogliby się dopytywać, co spowodowało ten obrzęk i pewnie to by ich mocno zaniepokoiło, może nawet do aurorów by się zwrócili. Choć przypuszczam, że Kingsley by wszystko załatwił.
    Nie wyobrażam sobie tego, co może przeżywać też Molly. ranny George, śmierć Freda (nie pamiętam już, czy go uratowałaś w swoim opowiadaniu, bo dość dawno byłby publikowane wcześniejsze rozdziały, ale jak co to pomiń wątek), a teraz Ginny. Sądzę, że dobrze postąpiła dając w opiekę swoją córkę Remusowi. Przy nim z pewnością będzie bezpieczna :)
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Długo mnie tu nie było, ale na szczęście nazbierało się kilka rozdziałów.
    Widzę, że nawet Molly zauważyła już bezradność Lupina. Czy nie przyszedł czas, by wziąć się w garść?
    Widzę, że zainteresowanie Ginny Łapą przekracza granicę zwykłej fascynacji. Jestem bardzo ciekawa, co się dalej wydarzy.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy