Remus
usiadł przy stole z kubkiem parującej herbaty i niezbyt apetycznie
wyglądającą jajecznicą. Nigdy nie był kulinarnym mistrzem, Tonks
zresztą też... zdążył więc przywyknąć do tego, że posiłek
ma smakować, a nie wyglądać. Nabrał trochę na widelec i
skosztował. Cóż, może smakować też nie musiało, ważne, aby
nie chodził głodny.
W
pewnym momencie do kuchni wleciała niewielka sowa z poranną pocztą.
Okrążyła pomieszczenie i wylądowała na stole przed mężczyzną.
Na początku Remus pomyślał, że wiadomość ma związek z Zakonem
Feniksa, ale szybko uświadomił sobie, że zwierzątko ma
przywiązany do nóżki nowy numer Proroka Codziennego. Odwiązał go
starannie i zapłacił za gazetę. Kiedy sowa odleciała, odrzucił
ją na stos innych nieprzeczytanych, piętrzących się od prawie
dwóch tygodni. Zastanawiał się, po co w ogóle wydaje na nie
pieniądze.
W
zamyśleniu upił łyk herbaty. Niespodziewanie jego wzrok padł na
okładkę Proroka. Zmarszczył brwi i chwycił go ponownie. Na
pierwszej stronie widniało zdjęcie Lucjusza Malfoya i podpis, który
Remus musiał przeczytać kilka razy, aby upewnić się, że wzrok
nie płatał mu figla.
– Lucjusz
Malfoy znaleziony martwy – odczytał na głos i szybko odszukał
stronę, na której znajdował się pełny artykuł.
Lucjusz Malfoy
odnaleziony martwy,
zemsta
śmierciożerców czy cicha akcja Ministerstwa Magii
Wczoraj
w godzinach wieczornych na jednej z bocznych uliczek Śmiertelnego
Nokturnu odnaleziono ciało byłego pracownika Ministerstwa Magii i
Członka Rady Nadzorczej Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie –
Lucjusza Malfoya. Ciało było w bardzo złym stanie i dla
potwierdzenia tożsamości potrzebna była ingerencja jego żony –
Narcyzy Malfoy.
Niewykluczone,
że pan Malfoy stał się ofiarą niewielkiej grupy śmierciożerców,
która nadal grasuje na wolności. Wiadomym jest, że ofiara zeznała
przed Wizengamotem, że zamierza wyrzec się przynależności do
zwolenników Voldemorta i rozpocząć nowe życie.
Głośne
jest również zdanie zwolenników drugiej teorii, którzy twierdzą,
że Ministerstwo Magii próbuje pozbyć się niebezpiecznych
przestępców w cichy sposób. Tylko czy na pewno zmasakrowanie zwłok
do takich należy?
Jeden
z aurorów zdradził nam, że wąska uliczka nie była prawdziwym
miejscem zgonu mężczyzny. Ciało zostało tam przyniesione w taki
sposób, że nie zostawiono żadnych śladów. Dodał również, że
poszukiwani są świadkowie, którzy mogą coś wiedzieć w tej
sprawie.
Remus
zmarszczył brwi i odłożył gazetę. Miał wrażenie, że cała ta
sprawa nie trzyma się kupy. W pierwszej chwili też stawiał na
śmierciożerców, ale potem uświadomił sobie, że mało
prawdopodobne było to, aby narazili się i porzucili zwłoki.
Mieszanie w to ministerstwa było jeszcze bardziej absurdalne...
Mężczyzna
wypił do końca herbatę i odłożył naczynia do zlewu. Miał już
plany na dziś i nie zamierzał ich porzucać z powodu Malfoya.
Mężczyzna miał wielu wrogów, a w ostatnim czasie najwyraźniej
jeszcze bardziej się namnożyli.
* *
*
Tego
dnia niebo było mocno zachmurzone. Obłoki kłębiły się w
licznych, ciemnych warstwach, a słońce było zbyt słabe, aby się
przez nie przedrzeć i oświetlić swym blaskiem wąskie chodniki w
Dolinie Godryka. Remus naciągnął kaptur na głowę, spodziewając
się, że w każdej chwili może spaść deszcz.
Mężczyzna
sam nie wiedział, od czego powinien zacząć poszukiwania. Nie miał
żadnych przeczuć czy niespokojnych myśli. Po prostu uznał, że
Dolina jest najprawdopodobniejszym miejscem ukrycia serca. To tutaj
wszystko się zaczęło...
Godzina
była wczesna, więc okolica zdawała się być opustoszała. Przed
wieloma laty było to jedno z niewielu miejsc, w którym mugole i
czarodzieje żyli w zgodzie. Bardzo chciał wiedzieć, czy nadal tak
było.
Minął
młodego mężczyznę. Ubrany był w zwykły płaszcz i ciemne
spodnie, prawdopodobnie nie miał zdolności magicznych, ale
uśmiechnął się na widok Remusa. Zupełnie jakby coś
podejrzewał – pomyślał.
Lupin
miał wrażenie, że jego nogi stają się ciężkie jak z ołowiu.
Przeszłość spłynęła na niego z pierwszymi kroplami deszczu,
leniwie uderzającymi o rynny i parapety pobliskich domów. Miał
wrażenie, że w tym jedynym miejscu na świecie zatrzymał się
czas.
Z
daleka zobaczył pomnik upamiętniający ofiary wojny. Był to
wysoki, kamienny postument, jednak kiedy się do niego zbliżył,
jego kształt zaczął się zmieniać. Zacisnął dłonie w pięści,
starając się powstrzymać emocje.
Stał
przed swoimi starymi przyjaciółmi. Ich twarze wyryte w kamieniu
były uśmiechnięte i szczęśliwe – dokładnie takie, jakie
zapamiętał. Na kolanach kobiety siedział mały chłopiec radośnie
wymachujący rączkami – Harry.
Remus
pokręcił głową z niedowierzania. Próbował sobie wyobrazić, jak
teraz wyglądałoby jego życie, gdyby miał przy sobie choć jednego
z przyjaciół. Czy wówczas opłakiwanie zmarłych bolałoby mniej?
Znów
spojrzał na podobiznę Jamesa. To on pierwszy do niego zagadał na
uczcie powitalnej.
Jego
myśli mimowolnie odtworzyły tamtą chwilę. To dziwne, że pomimo
upływu lat pamiętał ją tak doskonale. Czas nie był w stanie jej
zetrzeć. Odcisnęła się piętnem w jego umyśle.
Wielka
Sala wyglądała pięknie. Przy czterech suto zastawionych stołach
siedzieli uczniowie czterech różnych domów. Z każdej strony dało
się słyszeć głośny gwar rozmów i brzdęk naczyń i sztućców.
Śmiechy były tak głośne, że Remus miał wrażenie, że za chwilę
rozboli go głowa.
Miał
jedenaście lat, pierwszy raz przekroczył próg Hogwartu, a
kilkanaście minut temu Tiara przydzieliła go do Gryffindoru. Jego
życie powinno się teraz zmienić. Jego tata zawsze powtarzał, że
w szkole znajdzie przyjaciół, którzy zaakceptują go takiego,
jakim jest. Remus nie wierzył w jego słowa. On sam się nie
akceptował, więc jak mogła to zrobić druga, zupełnie obca osoba?
– Czy
podać ci może trochę kurczaka? Jest naprawdę pyszny...–
Usłyszał pytanie i podniósł głowę. Jak wielkie było jego
zdziwienie, kiedy okazało się, że jeden z jego rówieśników,
chłopiec o lekko pyzatej buzi i czarnych włosach, zwrócił się
akurat do niego.
Remus
powoli kiwnął głową, nie wiedząc, jak zachować się w tej
sytuacji. Chłopak nie podał mu półmiska, tylko wbił widelec w
największe udko i położył młodemu Lupinowi na talerzu.
– Jesteś
strasznie blady – mówił dalej. – Denerwujesz się? Ja tam nie
mogłem się doczekać, aż w końcu znajdę się w Hogwarcie.
Remus
znów kiwnął głową, bojąc się, że jego słowa sprawią, że
wszystko pryśnie. Jego rodzice nigdy nie pozwalali mu bawić się z
innymi dziećmi, bojąc się, że wygada się na temat swojej
przypadłości. To był pierwszy raz, kiedy ktoś okazał mu
zainteresowanie.
– Jestem
James – oświadczył tamten, wyciągając rękę w jego stronę. –
A ty?
– Remus
– odpowiedział, odwzajemniając gest.
Mężczyzna
uśmiechnął się cierpko. Tak bardzo chciał pamiętać tylko te
dobre chwile, ale nie potrafił wymazać z pamięci tego, że nawet
jego przyjaciele w niego zwątpili. Wiedział, że krotko przed
śmiercią Lily i Jamesa Syriusz powiedział im, że nie mogą mu
ufać. Podejrzewali go o to, że sprzedaje informacje Voldemortowi.
To on według nich był zdrajcą...
Remus
odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Deszcz padał
coraz mocniej, ale nie mógł zmyć bólu i uczucia pustki. Gdyby to
było takie proste, gdyby mógł odejść, wiedząc, że jego syn
będzie szczęśliwszy bez niego.
Ale
już raz zostawił Teda. Wtedy, kiedy Dora była w ciąży. Bał się
odpowiedzialności i teraz robił dokładnie to samo. To Harry
uświadomił mu, jak wielki popełnia błąd. A teraz? Kto teraz
powinien wylać na jego głowę kubeł zimnej wody.
Remus
znów się zatrzymał. Przed sobą miał jedne z najgorszych widoków.
Zrujnowany dom Potterów, który widzieli tylko czarodzieje.
Westchnął głośno, kiedy nachylił się nad tabliczką i odczytał
zapisane na niej słowa: W tym miejscu, nocą 31 października
1981 roku, stracili życie Lily i James Potterowie. Ich syn, Harry,
jest jedynym czarodziejem, który przeżył Mordercze Zaklęcie. Ten
dom niewidzialny dla mugoli, pozostawiono w ruinach jako pomnik
pamięci po Potterach i aby przypominał o przemocy, która rozdarła
ich rodzinę.
Lupin
pamiętał Petera. Starał się zapamiętać go jeszcze z czasów
szkoły jako niskiego, wesołego chłopaka, ale ten obraz coraz
bardziej się zacierał. Kiedy o nim myślał, czuł gorycz.
Wielokrotnie próbował sobie wytłumaczyć, co stało się z umysłem
Petera, że zrobił coś takiego?
Był
wściekły na siebie, że potrafi tylko potępić dawnego
przyjaciela. Przecież nie zdradza się przyjaciół od tak, nie
można w jednej chwili przekreślić tylu lat. Czy Peter się bał?
Czy był zastraszany? Na pewno... ale w takim razie, dlaczego nie
zaufał bliskim i nie powiedział o wszystkim? Znalazłby wsparcie.
Remus
zacisnął dłoń w pięść i uderzył w pamiątkowa tabliczkę. Nie
potrafił już powstrzymać łez. W jednej chwili zapragnął
wszystko zmienić, a w kolejnej zdał sobie sprawę, że nie ma już
na to siły. Marzył tylko o tym, aby usiąść i zapomnieć.
Jego
nogi same zaczęły go prowadzić wąskimi uliczkami. Ciało nie
zwracało uwagi na siarczysty deszcz, który niemal zupełnie zmoczył
jego szatę. Po prostu szedł, czując że wzywa go siła silniejsza,
niż może sobie wyobrazić.
Nawet
nie zwrócił uwagi, kiedy przekroczył metalową bramę niewielkiego
cmentarza. Było to ciche i spokojne miejsce. Alejki pokrywała gruba
warstwa błota, jego stopy zatapiały się w nim z głośnym
plasknięciem. Drzewa poruszały się kołysane delikatnym wiatrem.
Miejsce
to było puste, a jednocześnie przepełnione. Nie było tam żadnych
ludzi, ale Remus czuł obecność kłębów wspomnień, historii,
niespełnionych marzeń.
Mężczyzna
szedł między kamiennymi płytami. Niektóre nie były podpisane, z
innych starły się już imiona i nazwiska ludzi, którzy kiedyś tak
jak on stąpali po tej ziemi.
Po
chwili dostrzegł postać w długim płaszczu, nachyloną przy jednym
z nagrobków. Obok płyty kładła biały kwiat. Remus się zawahał,
ale jego ciało dalej brnęło przed siebie.
Z
kilkumetrowej odległości był w stanie odczytać epitafium.
James
Potter
urodzony
27 III 1960 roku
zmarł
31 X 1981 roku
Lily
Potter
urodzona
30 I 1960 roku
zmarł
31 X 1981 roku
Śmierć
będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
Remus
nie umiał powstrzymać łez. Czuł się zupełnie rozbity. Wszystkie
myśli, które od czasu przybycia do Doliny Godryka zawitały w jego
głowie, nie miały już znaczenia. Ból w okolicach serca był
silny, niemal pozbawiał go tchu między kolejnymi spazmami szlochu.
– Nie
płacz. – Usłyszał kobiecy głos i zamarł.
Zupełnie
zapomniał o postaci w długiej szacie, która cały czas stała obok
niego. Dopiero teraz zauważył, że kwiat, który położyła przy
grobie, jest białą lilią. Drżąc ze strachu, uniósł głowę i
popatrzył w zielone oczy kobiety.
– Lily...
– szepnął niewyraźnie.
Miał
wrażenie, że jego ciało zaczyna spadać w przepaść. Nie mógł
się zatrzymać, kiedy usta kobiety wygięły się w delikatnym
uśmiechu. Jej twarz była młoda i piękna. Wyglądała tak, jak ją
zapamiętał. Nie postarzała się tak jak on, czas musiał ją
omijać.
– Witaj,
Remusie – powiedziała, pochylając głowę. – Czekałam na
ciebie, wiedziałam, że w końcu przyjdziesz.
Lupin
drżał i nie był pewny, czy to z zimna, czy ze strachu. Umysł
podpowiadał mu, że powinien jak najszybciej uciekać, jednak nogi
zaczęły zapadać się w grząskim błocie. W tamtym momencie
poczuł, że umiera z przerażenia.
– Nie
bój się – rzekła delikatnie Lily, jakby potrafiła wyczuć jego
emocje.
– Nie
boję... – skłamał. – Widziałem już Syriusza i...
Kobieta
zaśmiała się cicho, a potem wskazała dłonią pobliską ławkę.
Ruszyła w jej kierunku, a kiedy usiadła, Remus dostrzegł lśniącą
poświatę wokół jej ciała. Blask odbijał siarczysty deszcz.
Mężczyzna zajął miejsce obok niej, a potem ukrył twarz w
dłoniach. Z jego piersi wyrwał się szloch.
– Bardzo
chcę pomoc twojemu synowi... – jęknął. – Naprawdę zrobię
wszystko, ale nie wiem, gdzie zacząć...
– Wiem,
Remusie – szepnęła. – Wiem... i jestem ci za to bardzo, bardzo
wdzięczna.
– Powiesz
mi, co mam robić dalej? – zapytał łamiącym się głosem.
Zapadło
milczenie. Mężczyzna opuścił dłonie i spojrzał na Lily. W
pierwszej chwili wystraszył się, że zniknęła, znów zostawiając
go samego. Pomylił się. Kobieta nadal siedziała na ławce i
wpatrywała się w niego.
– Bardzo
bym chciała teraz przy nim być – rzekła. – Bardzo... Nie mogę
patrzeć, kiedy leży sam w białej, pustej sali, kiedy nikt nie
trzyma jego dłoni.
– Przecież
ma tak wielu przyjaciół.
– To
prawda i wdzięczna im jestem, ale oni nie są przy nim cały czas i
nie zastąpią dotyku matki. Ty wiesz, Remusie, o czym mówię... Też
otaczają cię ludzie, ale nikt nie jest w stanie zapełnić pustki,
którą masz w sercu.
Mężczyzna
zamyślił się na chwilę. Był zbyt zmęczony, aby dokładnie
analizować słowa kobiety. Przełknął głośno ślinę, starając
się zapanować nad drżeniem rąk.
– I
w sercu Teda też nigdy tej pustki nie wypełnisz – dokończyła
spokojnie.
Remus
podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy. Dostrzegł w nich ból
i tęsknotę. W jego oczach znów pojawiły się łzy, których nie
potrafił powstrzymać.
– Musisz
się postarać, aby jak najmniej ją odczuwał – dodała.
Mężczyzna
pokręcił głową, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów.
– Powiedz
mi, co mam zrobić? – powtórzył pytanie łamiącym się głosem.
Lily
westchnęła.
– Musisz
dokonać wyboru. Myśl też o swoim szczęściu, ale nie zapominaj o
innych. A co do Harry'ego... Jego serce jest w bezpiecznym miejscu,
ale im szybciej do niego wróci, tym mniej złego się wydarzy. Jest
pewna osoba, która powinna znać prawdę.
– Hermiona
– powiedział bez namysłu Remus.
Lily
nie potwierdziła jego słów. Uśmiechnęła się i wstała z ławki.
Lupin chciał ją zatrzymać, ale poczuł dziwny paraliż.
– Jedno
jest pewne – oświadczyła. – Tutaj go nie znajdziesz.
Powodzenia, Remusie.
Kobieta
oddalała się bardzo powoli, a mężczyzna miał wrażenie, że
serce za chwile wyskoczy mu z piersi. Co teraz powinien zrobić? Czy
Snape faktycznie miał rację, twierdząc, że Hermiona tylko udaje,
że nic nie pamięta? Ale to nie miałoby sensu. Nie zrobiłaby tego
swojemu przyjacielowi. I Ron też był w to zamieszany.
Remus
poczuł, że musi jak najszybciej spotkać się z Ginny i jeszcze raz
spokojnie porozmawiać o Hermionie.
Już
chciał się oddalić, kiedy jego wzrok padł na kamienną płytę
nagrobną. Biała lilia zniknęła.
* *
*
Ojej...
Mam wyrzuty sumienia, bo moje blogowanie ogranicza się do dodawania
notki raz na tydzień. Nie mam specjalnie ochoty siedzieć przed
komputerem. Wzięłam się ostro za naukę serbskiego i czeskiego, a
ostatnio mamy też sporo chorwackiego. Może i jest on podobny do
serbskiego, ale ciężko jest nie mylić, które słowo jest którym.
No i jest jeszcze angielski... ale ten jest trochę jak kula u nogi.
Na szczęście to ostatni semestr.
Lucjusz nie żyje? Lekkie zdziwienie. No cóż, przyznam się szczerze, że nie tego się spodziewałam. Cały rozdział praktycznie tylko o Remusie. To nawet dobrze, bo jakieś oderwanie się od Ginny :) Dla mnie Dolina Godryka jest napiętnowana symboliką. Tak jak Harry w HP7 szukał tam miecza Godryka Gryffindora - analogicznie do tego, że było to miejsce urodzenia Godryka - tak Remus postawił się wybrać do tej wioski, ponieważ było ono związane z historią Harry'ego. Dla Harry'ego wszystko się tam zaczęło.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się, gdy pojawiła się Lily. Jej zjawienie się nadaje zupełnie innego charakteru rozdziałowi. Jest tajemniczo. Całkowicie zmienia się nastój. No i cóż, jakby nie było znowu się okazuje, że Hermiona jest kluczem, a odnalezienie serca Harry'ego zależy tylko od tego, czy sobie przypomni i powie, gdzie je ukryła. Zgadzam się ze słowami Lily, że im prędzej serce trafi na swoje miejsce, tym lepiej. Widać to między innymi po relacjach, które się zmieniły między Ginny a Hermioną, poza tym Ginny zabrała jakąś książkę z miejsca, do którego zabrał ją Lucjusz, a raczej nie był to wolumin z kategorii białej magii.
Pozdrawiam ;*
Naprawdę podziwiam Cię barrdzo jak dobrze radzisz sobie z językami.
OdpowiedzUsuńJa sama mam problem z jednym naszym własnym nie mówiąc już o pozostałych.
Jesteś naprawdę godna podziwu i dodatkowo godzisz to wszystko z prowadzeniem bloga!
Sam rozdział bardzo mnie wzruszył.
szczególnie fragment rozmowy Remusa z Lily.
Nie spodziewałam się tego i czyli jak od początku podejrzewałam Hermiona jest kluczem.
Tylko co jeszcze może się wydarzyć?
To opowiadanie od początku ma jakąś magię w sobie i sprawia, że ciągle mam go mało.
A to już zdecydowanie Twoja zasługa i sposobu w jaki kreujesz swoje postacie.
Pozostaje tylko czekać na kolejną odsłonę.
Cały tydzień to mordęga!
pozdrawiam mocno!
Lucjusz nie żyje? Jakoś nie wydaje mi się, żeby to Ginny go zabiła, bo mimo wszystko zachowywała się normalnie po powrocie do domu Billa i Fleur. Wydaje mi się, że ktoś inny za tym stoi... Dużo Remusa w tym rozdziale, praktycznie tylko on, super. :) Spotkanie z Lily było wzruszające, ciekawe, czy było tylko wytworem jego wyobraźni, czy faktycznie w jakiś sposób mu się objawiła. Czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńI nie przejmuj się, ja też ostatnimi czasy bardzo mało siedzę przy komputerze. ;)
Pozdrawiam,
[konFEDORAcja] & [Zlatan-Petrović]
Ten rozdział wyjątkowo mnie poruszył. Oczywiście to spotkanie Remusa i Lily. Fragment o gazecie i martwym Lucjuszu mnie zszokował, nie wiem za bardzo co myśleć, oby Ginny nie miała z tego powodu kłopotów.
OdpowiedzUsuńAle wracając... Łezka mi się zakręciła, gdy Remus wspominał o swoich przyjaciołach. Jak wiele znaczy jeden błąd człowieka, że później wszystko ma taki tragiczny koniec. Petter mógł podjąć inną decyzję i wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Muszę przyznać, że Remus po wojnie ma jakieś skłonności do widzenia duchów. Najpierw Syriusz, też Lily... Ciekawe dlaczego tak się dzieje...
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg :*
Chyba najlepszy rozdział, a całość wciąga jak mało co! Martwy Malfoy to świetny zwrot akcji, a chwilowy brak Ginny tylko trzyma w napięciu. Podoba mi się, że podsuwasz różne teorie. Coraz bardziej mnie przekonuje alternatywna wersja wydarzeń - konsekwentna, logiczna i przede wszystkim interesująca. Po za tym Rowling zostawia nas w cudownie odmienionym, szczęśliwym świecie po pokonaniu Voldemorta, za to Ty rozwiewasz pewien mit, pokazujesz, ile zostało nieuporządkowanych spraw.Trzymam kciuki za języki i odliczam do soboty ;)
OdpowiedzUsuńTak dużo Remusa <3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mocny, w kilku miejscach mnie poruszył. Świetnie oddajesz uczucia Lupina, zakompleksionego ojca i opuszczonego przyjaciela.
I ta scena w Dolinie Godryka... Poczułam muśnięcie dawnego żalu, żalu, który czułam, kiedy po raz pierwszy zagłębiałam się w serię Pottera i musiałam się zmierzyć z bólem po stracie tych postaci. Ładne wspomnienie z przeszłości, ciekawe refleksje... Fenomenem jest Lily. To dziwne, że przyjaciele z przeszłości tak nagle pojawiają się przed Remusem, czy jest w tym jakiś porządek, jakiś cel? Ciekawa sprawa. Fajnie, że mogli porozmawiać ten ostatni raz. Mam wrażenie, że Lily nieco podniosła Remusa na duchu.
No i byłabym zapomniała - Lucjusz nie żyje. A to ci heca, nie posądzałam o to Ginny... :D
Pozdrawiam.
Czyli jednak go zabiła... Ciekawe, jak szybko ktoś to odkryje.,.. Mam nadzieje,ze w następnym poście pojawi sie cos na ten temat z perspektywy Ginny. Nie wiem, co dzieje sie z remisem,ale zaczynam sie nieco obawiać tego,ze tak czesto widzi zmarłych. Bo nie wydaje misie,źeby byli duchami... Czyżby w grę wchodziły insygnia smierci? To by było ciekawe, nie powiem.zapraszam na zapiski
UsuńMoim skromnym zdaniem absolutnie najlepszy rozdział jaki ukazał się do tej pory. Naprawdę darzę wielką miłością Huncwotów i za każdym razem, jak gdzieś się natykam na wspomnienia o nich, czy to na jakimś blogu, czy nawet podczas czytania Pottera, strasznie się rozklejam, no bo sposób w jaki potoczyły się ich życia... Ukazanie tego wszystkiego z perspektywy Remusa jest perfekcyjne, zwłaszcza że on sam, nie dość że stracił żonę, to jeszcze wszystkich przyjaciół. Naprawę dużo przeszedł i jego uczucia w tym rozdziale są opisane tak, że momentami myślałam, że zaraz rozpłaczę się razem z nim. Ogólnie Dolina Godryka jest takim dołującym miejscem, ale zarazem pięknym, no bo ten pomnik, ruiny domu i cmentarz...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy to, że Remus widuje swoich były przyjaciół ma jakiś związek z jego nadszarpniętą psychiką, czy to po prostu taki magiczny, bajkowy motyw. Albo jeszcze coś innego. Ktoś tam wyżej wspomniał o Insygniach - też fajny pomysł, ale chyba mało prawdopodobny.
A no i jeszcze coś - niesamowicie ubodło mnie to, jak Remus mówił, że był posądzany przez Syriusza o zdradę. No bo kurde! Przecież oni byli wstanie za przyjaciółmi skoczyć w ogień, a tu takie coś... ciekawe podejście, ale strasznie smutne.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Okej, mam obserwację, która odmieniła moje życie: narracja Ginny zbliża nas do horroru, a Remusa do bajki! I w sumie obie bardzo lubię, jednak klimat dosyć tajemniczy i nierealny u Remusa wychodzi Ci moim zdaniem fantastycznie. Jest właśnie tak bajkowo, jak można oczekiwać od podobnej historii.
OdpowiedzUsuńRozdział był sam w sobie bardzo krótki, jednak mi się podobał. Smutno tak czytać przemyślenia Lupina o zmarłych, zwłaszcza, że jak na niespełna czterdziestoletniego faceta to ma ich całe mnóstwo. :< I jestem ciekawa, jak wyjdzie z Hermioną... Lily sugeruje, że Granger kłamie czy też, że trzeba przywrócić jej pamięć? Uzdrowiciele chyba umieliby dotrzeć do wspomnień, które mózg Hermiony zablokował... A jak nie oni to na pewno ktoś z ZF.
No i znalazłam taki niewielki błąd merytoryczny: książkowy Lucjusz nie pracował w Ministerstwie jako takim, prowadził nieznane nikomu bliżej interesy. ;)
Pozdrawiam. ^^
Lucjusz nie żyje? Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, nie wspominając już o tajemniczych okolicznościach jego zgonu. Nie wierzę jednak, by Ginny była bezpośrednio odpowiedzialna za jego śmierć. Sprawa wygląda dziwnie. Podobnie jest zresztą z dziwnymi widzeniami Lupina. Dlaczego je ma i czemu akurat w tym czasie? Mimo wszystko miło się czytało fragmenty z Lilly. Jest to moja ulubiona postać z czasów Huncwotów.
OdpowiedzUsuń