Niebo
zaczęło przybierać szarą barwę, nie było widać słońca.
Przysłoniły je gęste, kłębiące się chmury, z których w każdej
chwili mógł lunąć deszcz. Poranek był bardzo chłodny. Remus
czuł silne dreszcze, chociaż założył jedną ze swoich
najcieplejszych, wełnianych szat. Gwałtowna pobudka i nerwy też
nie ułatwiały sprawy i nie było nawet co myśleć o rozgrzaniu się
w najbliższym czasie.
Lupin
musiał na chwilę przystanąć i oprzeć się o gruby konar drzewa.
Skarcił się w duchu za to, że nie oszczędzał sił tylko już od
Nory mocno przyspieszył kroku. Teraz pokutował za to silną
zadyszką i kłuciem w płucach.
– Chyba
faktycznie jestem już stary – mruknął, krzywiąc się z
niezadowoleniem.
Od
niemal trzech godzin próbowali znaleźć Ginny w pobliskich lasach i
na łąkach. Fred, George, Bill i Ron monitorowali teren, latając na
miotłach. Co jakiś czas Remus widział, jak Bill powoli sunie nad
ścianą lasu. Artur, Percy, Kingsley i Lupin próbowali dojrzeć
jakiegoś śladu na ziemi. Pan Weasley zapowiedział, że jeśli jego
córka nie znajdzie się w przeciągu godziny, to zawiadomi aurorów.
Remus nie dziwił się, że mężczyzna nie dał sobie powiedzieć,
że to stanowczo zbyt wcześnie. On pewnie zrobiłby to samo, gdyby
chodziło o Teda. Wzdrygnął się na tę myśl, mając nadzieję, że
chłopiec jeszcze spokojnie śpi.
Ruszył
przed siebie. Tym razem wolniej. Las wydawał się być coraz
gęściejszy. Z każdym krokiem miał wrażenie, że drzewa rosną
bliżej siebie, a kiedy spoglądał w górę, nie widział już
nieba. W jednej chwili miał wrażenie, że zrobiło się tu ciemno.
Przez
chwilę Remus pożałował, że do pełni pozostały dwa tygodnie.
Tuż przed przemianą jego zmysły były bardziej wyczulone i
możliwe, że wtedy łatwiej byłoby mu złapać jakiś trop.
Uśmiechnął się pod nosem. To byłby pierwszy raz, kiedy jego
przypadłość mogłaby się na coś przydać.
Szedł
dalej, rozglądając się uważnie. Nagle doszła do niego
bezsensowność całej sytuacji. Mieli do przeszukania hektary lasów
i łąk, a ich była zwyczajna garstka. Nawet aurorzy nic by na to
nie poradzili. Dziewczyna mogła się przecież cały czas
przemieszczać lub użyć jakiegoś zaklęcia, aby się przed nimi
ukryć.
– Ale
po co miałaby to robić? – spytał na głos Remus. – A po co w
ogóle uciekała? – odpowiedział sobie pytaniem na pytanie.
Artur
wspominał coś o ostrej wymianie zdań z Ronem i Hermioną. Jego syn
był wyraźnie zakłopotany całym zajściem i opuścił tylko głowę,
a jego twarz nabrała szkarłatnych odcieni. Natomiast Hermiona nie
opuszczała na krok pani Weasley. Próbowała ją pocieszyć,
powtarzając w kółko, że wszystko będzie dobrze, co według
Remusa dawało raczej odwrotny skutek. W efekcie mężczyzna nie miał
pojęcia, co tak właściwie się wydarzyło i to denerwowało go
jeszcze bardziej.
Cisza
w lesie była przerażająca i dołująca. Nie było w ogóle wiatru.
Liście na gałęziach zamarły. Na początku słyszał nawoływanie
innych. On też wykrzykiwał jej imię. Ale po pewnym czasie uznał,
że to bez sensu i przynosi więcej szkody niż pożytku. Gdyby
Ginny naprawdę nie chciała być znaleziona, to po usłyszeniu ich
miałaby czas na ponowne ukrycie.
Remus
znów musiał przystanąć. Rozejrzał się energicznie. Jego wzrok
zatrzymał się na wysokiej ścianie krzewów rosnącej na wschodzie.
W pierwszej chwili miał wrażenie, że coś w nich dostrzegł.
Zbliżył się powoli.
Coś
się poruszyło. Listowie zaszeleściło, a Remus usłyszał dźwięk
łamanych gałęzi. Wstrzymał oddech i wyciągnął przed siebie
różdżkę. Zmarszczył czoło, czekając.
– Ginny?
– rzucił w przestrzeń.
Na
jedną chwilę w lesie znów zapadła głucha cisza, a potem w
krzakach znów coś się poruszyło. Remus odskoczył gwałtownie,
kiedy stanął oko w oko z ogromnym jeleniem.
Zwierze
było piękne. Jego ubarwienie było jednolicie brązowe. Na szyi
miał dłuższe włosy tworzące swego rodzaju grzywę. Na głowie
miał w pełni rozwinięte poroże. Nie ulegało wątpliwości, że
był to osobnik dorosły.
Remus
zadrżał, nie opuszczając różdżki. Zwierze mogło mieć nawet
trzysta kilogramów. Gdyby na niego ruszyło mogłoby to się
skończyć tragiczne.
Jeleń
jednak nie zamierzał atakować. Popatrzył na Remusa czujnymi oczami
i opuścił łeb. Potem ruszył pomału przed siebie, omijając
mężczyznę. Po paru metrach przystanął i odwrócił się, aby
znów na niego spojrzeć.
– Ja
chyba zwariowałem – szepnął, kręcąc głową. – Chcesz, abym
za tobą szedł?
Czy
to możliwe, że jeleń się uśmiechnął? Nie. A czy to
możliwe, że ten uśmiech kogoś mu przypominał? Tym bardziej nie.
Był zmęczony. Skoro nogi pomału odmawiały mu posłuszeństwa, to
i umysł mógł się na chwilę wyłączyć. Na domiar złego czuł,
że robi się coraz bardziej głodny.
Zwierzę
szło powoli, co jakiś czas sprawdzając, czy Remus na pewno podąża
za nim. Mężczyzna dopiero po kilkunastu minutach zdał sobie
sprawę, że nie słyszy kroków stworzenia. Jego racice nie łamały
gałęzi, na które nadepnęły. Co więcej, zdawał się nie
poruszać nawet najmniejszym liściem. Nic. Cisza.
– To
trochę szalone, wiesz? – zaczął Lupin. – Uważałem się za
człowieka rozsądnego, a to, co teraz wyprawiam, raczej nie jest
rozsądne.
Ciekawe,
co by się stało, gdybym rzucił w niego kamieniem – pomyślał.
Oczami wyobraźni widział, jak przedmiot przelatuje przez jego ciało
i uderza w pobliskie drzewo. Ale równie dobrze mógł go spłoszyć,
a wtedy nie miałby pojęcia, gdzie właściwie zmierzał.
W
pewnym momencie zwierzę się zatrzymało, a Remus rozejrzał się
uważnie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że stoją przy
małym, wąskim strumyku. Nie był on głęboki, ale aby przejść na
drugą stronę, trzeba było najpierw stanąć na niewielkim
kamieniu, który prawdopodobnie był mocno śliski, a upadek mógłby
kosztować delikwenta roztrzaskaniem głowy.
Lupin
nie za bardzo wiedział, o co chodzi. Spojrzał na jelenia, który
nachylił się, aby napić się orzeźwiającej wody.
– Nie
mów mi, że chciałeś mi pokazać wodopój – burknął.
Mężczyzna
nie mógł się jednak oprzeć. Poczuł, że zaschło mu w gardle.
Kiedy dostał wiadomość od Artura spieszył się tak bardzo, że
nawet nie pomyślał, aby zaopatrzyć się w wodę. Badawczo
przyjrzał się strumykowi. Dokładnie było widać dno. Był czysty.
Zanurzył
splecione dłonie i poczuł, że palce drętwieją mu od chłodu.
Wypił wszystko, co udało mu się zebrać. Od razu poczuł się
odrobinę lepiej. Zapragnął więcej. Znów nachylił się nad
strumykiem, a wtedy dostrzegł błysk. Coś leżało na dnie,
zasypane piaskiem.
Podwinął
rękaw szaty i zanurzył rękę. Spojrzał na swoje znalezisko. Na
jego dłoni leżała spinka do krawatu. Była złota, wykonana z
niezwykłą dbałością. Z przodu miała przymocowane dwa kamienie
szlachetne. Jeden czerwony, drugi żółty. Kolory Gryffindoru.
Remus
zacisnął palce na małym przedmiocie. Wiedział, do kogo należała
spinka, ale nie rozumiał, jak znalazła się w tym miejscu. Bez
słowa schował ją do kieszeni, a potem zauważył coś, co zmroziło
mu krew w żyłach. Na jednym z kamieni była krew. Dotknął jej
niepewnie palcem – była zimna, ale nadal kleiła się pod jego
dotykiem.
– Cholera
– mruknął.
Już
chciał powiadomić resztę poszukiwaczy, jednak uświadomił sobie,
że krew równie dobrze może należeć do jakiegoś zwierzęcia, a
Ginny wcale mogło tutaj nie być. Ale skąd wzięła się spinka?
Mężczyzna
wstrzymał oddech, kiedy kątem oka zobaczył, jak jeleń bierze
rozbieg i kilka cali od niego przeskakuje przez strumień. Przełknął
głośno ślinę, widząc, jak zwierzę przygląda mu się z uwagą.
Czekało na niego.
Remus
niepewnie stanął na podmywanym przez wodę kamieniu, a potem
policzył do trzech i postawił jedną stopę na drugim brzegu.
Trochę się przeliczył, gdyż trawa również była śliska.
Wymachując energicznie rękoma, udało mu się złapać równowagę.
Jeleń
znów ruszył przed siebie. Las nie był już aż tak gęsty, ale
korzenie drzew mocno się rozrosły, przez co musiał uważać, aby
nie potknąć się o któryś z nich.
– Mam
nadzieję, że prowadzisz mnie do Ginny – oświadczył w końcu
Lupin. – Bo jeśli tracę czas, to...
Zamilkł
i przystanął. Z daleka dostrzegł coś, co ciężko byłoby
pomylić. Coś leżało obok ogromnego kamienia. Nie, to nie było
coś. To był ktoś. Ubranie owego osobnika było
ciemne, przez co wtapiało się w tło, ale włosy... Gęste, bardzo
długie, rude włosy wyglądały jak płomienie.
– Ginny
– mruknął, a potem w pośpiechu dobiegł do dziewczyny.
Ujął
ją za ramiona i spróbował podnieś do pozycji siedzącej. Wbrew
pozorom nie było to łatwe zadanie. Pomimo tego, że Ginny była
dosyć niska i drobna, jej bezwładne ciało zdawało się ważyć
tonę. Jej twarz była tak blada, że niemal przezroczysta. Pełne
wargi miała sine. Miała na sobie tylko cienki sweter, a Lupinowi
zrobiło się zimno na samą myśl o tym, co przeżyła tutaj nocą.
Nie
zastanawiając się zbyt długo, wystrzelił w niebo snob czerwonych
iskier. Kątem oka dostrzegł, jak jeleń powoli się wycofuje.
– Zaczekaj!
– krzyknął, ale zwierzę wydawało się być głuche na jego
nawoływanie. – Skąd wiedziałeś, gdzie ją znajdę?
Remus
nie był zaskoczony, kiedy jeleń nie odpowiedział. Nie oglądając
się, ruszył galopem przed siebie. Tym razem jego kopyta dźwięcznie
uderzały o leśną ściółkę. Lupin nie miał czasu dłużej się
mu przyglądać. Nachylił się ponownie nad Ginny i poklepał ją
delikatnie po policzku. Remus zadrżał, kiedy okazało się, że
jest zimny jak lód.
– Ginny,
hej, ocknij się...
Dziewczyna
drgnęła. Z jej piersi wyrwało się ciche jękniecie. Remus poczuł,
jak jej mięśnie delikatnie się napięły, dzięki czemu łatwiej
było mu utrzymać ją w ramionach. Zaczęła pomału otwierać
powieki. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie strachu. Rozejrzała
się energicznie i niemal odepchnęła mężczyznę od siebie.
– Gdzie
ja jestem? – spytała, chwytając się ręką ogromnego głazu i
próbując się podnieść. Pierwsza próba nie wypaliła.
– Spokojnie
– powiedział szybko Remus, przytrzymując ją za ramiona. – Nic
cię nie boli?
Dziewczyna
spojrzała na niego otwartymi szeroko oczami. Widać było, że jest
w głębokim szoku i usiłuje pozbierać myśli.
– Co
ja tu robię? – powtórzyła raz jeszcze.
Mężczyzna
zauważył, jak chwyta się za skronie. Zmarszczyła czoło, a po
chwili z nosa wypłynęła stróżka krwi. Remus wyciągnął z
kieszeni białą chustkę i przycisnął jej do nozdrzy. Drugą ręką
delikatnie pochylił jej głowę do przodu.
Czerwone
iskry były znakiem, że odnalazł Ginny, ale wolałby, aby ktoś się
tutaj zjawił i jakoś mu pomógł, szczególnie że dziewczyna była
w fatalnym stanie. Znów zaczęła chwiać się niebezpiecznie i
tracić świadomość.
Remus
zdecydował wystrzelić w niebo drugi snop.
– Ginny,
dlaczego uciekłaś z domu? – spytał.
Dziewczyna
zamarła. Chusteczka, którą trzymał przy jej nosie, niemal
zupełnie przeciekła.
– Uciekłam?
– powtórzyła, a jej głos zadrżał z emocji.
– Naprawdę
nic nie pamiętasz? – dopytywał.
Pokręciła
głową, a potem jęknęła ,znów przykładając palce do skroni.
Remus westchnął głośno. Zastanawiał się, co powinien jej
powiedzieć. Krew nie przestawała lecieć, a on nie był zbyt dobry
w zaklęciach związanych z pierwszą pomocą. Wolał niczego nie
próbować, aby nie zrobić jej krzywdy.
– Boli
cię głowa? – zapytał, czując, że jej ciało zaczyna coraz
bardziej drżeć.
Nie
zdążyła odpowiedzieć. Jakieś dziesięć metrów od nich pojawił
się Bill. Mężczyzna był brudny, a jego długie włosy były w
kompletnym nieładzie. Rozejrzał się nerwowo, a kiedy dostrzegł
swoją siostrę, znalazł się przy niej w kilku krokach.
– Co
się dzieje? – zapytał, chwytając ją za jedno ramię. Remus
złapał drugie i udało im się ją podnieść, choć bardzo
niepewnie stała na nogach.
– Wolałem
nie teleportować się sam – wytłumaczył szybko Lupin.
– Jasne.
Ginny, coś ty narobiła...
We
trójkę teleportowali się z cichym pyknięciem.
* *
*
Ginny
otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że znajduje się w swoim
pokoju, we własnym łóżku. Leżała ubrana w grubą piżamę,
przykryta wełnianym kocem i pierzastą kołdrą. Ciepło sprawiało,
że czuła wewnętrzny spokój.
W
takim razie to był sen – pomyślała.
W
owym sennym marze obudziła się w lesie. Było jej zimno i bolała
ją głowa. Był tam też Remus, który zadawał idiotyczne pytania,
a ona nie mogła chwycić się żadnej myśli. Potem pojawił się
Bill i nastała ciemność. W śnie było coś jeszcze. Z nosa ciekła
jej krew.
I
nagle zdała sobie sprawę, że w ustach nadal czuje jej nieprzyjemny
posmak.
Coś
jednak było nie tak.
Wytężyła
wszystkie zmysły. Usłyszała głosy dobiegając z parteru. Było
ich zaskakująco wiele, a ona miała problem z rozróżnieniem
poszczególnych osób. Miała dziwne wrażenie, że dźwięki
rozchodzą się w wodzie.
Wstrzymała
oddech. Która właściwie była godzina? Rozejrzała się, ale nie
znalazła zegarka. Jej umysł chciał wstać z łóżka i dołączyć
do ożywionej dyskusji, ale ciało najwyraźniej mocno się
zbuntowało. Nie była w stanie nawet podnieś ręki, mając
wrażenie, że jest ona z ołowiu.
Ponownie
zamknęła oczy. Nawet nie zdała sobie sprawy, że zasnęła na
kilkanaście długich minut. A kiedy znów je otworzyła, usłyszała
dźwięk otwieranych drzwi.
W
pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje. Molly Weasley z
zapłakaną twarzą doskoczyła do jej łóżka i ujęła ją za
rękę. Mocno zacisnęła palce na drobnej dłoni córki i spojrzała
jej prosto w oczy. Ginny dostrzegła w jej wzroku coś niepokojącego.
Później zaważyła, że do pokoju wszedł również Artur i Remus.
Remus? Co on tutaj właściwie robił?
– Ginny.
– Pani Weasley pogładziła ją po włosach. – Jak się czujesz,
coś cię boli?
– Nie
– przyznała szczerze.
Pani
Weasley westchnęła, a potem mina jej stężała. Obdarzyła córkę
jednym ze swoich groźnych spojrzeń.
– Co
ty miałaś w głowie? – spytała, niemal krzycząc. – Przecież
mogliśmy to załatwić jakoś inaczej! Nie musiałaś uciekać!
– Ale
ja... – Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Popatrzyła
zaskoczona na matkę, a potem przeniosła wzrok na ojca, aby na końcu
szukać wsparcia u Remusa. Czyżby sytuacja w lesie miała miejsce
naprawdę?
– Ginny
– zaczął spokojne jej były profesor. – Twoi rodzice niemal
postawili na nogi wszystkich aurorów, kiedy zniknęłaś.
– Ale
ja nigdzie nie wychodziłam.
Zauważyła,
jak Artur wymienia porozumiewawcze spojrzenie z Lupinem. W jednej
chwili poczuła się strasznie głupio, leżąc w łóżku i będąc
obserwowaną przez czujny wzrok trójki dorosłych. Zmusiła swoje
ciało do wysiłku i usiadła, plecami oparła się o ścianę.
Liczyła, że wydarzy się coś, co skłoni ją do zastanowienia się
nad słowami mamy. Jakieś mdłości, zawroty głowy... cokolwiek.
– Nie
wygłupiaj się – powiedziała pani Weasley, a jej głos zadrżał.
– Wiesz, co myśmy przeżyli?
– Molly
– upomniał ją cicho mąż, po czym zbliżył się do łóżka
córki i usiadł na jego skraju. –Ginny, co pamiętasz z wczoraj?
Dziewczyna
przygryzła wargę. Poczuła, jak jej serce zaczyna przyspieszać.
Podświadomie czuła, że nie chce usłyszeć prawdy. Wzdrygnęła
się.
– Kłóciłam
się z Ronem – zaczęła ostrożnie, a Artur kiwnął głową. –
To było dosyć... ostre. Odprowadziłeś mnie do pokoju, a potem
wzięłam prysznic i poszłam spać.
– A
potem? – dopytywał się ojciec. – Co było potem?
Ginny
pokręciła delikatnie głową, dając do zrozumienia, że tu urywają
się jej logiczne i sensowne wspomnienia.
– Śniło
mi się, że znalazł mnie pan w lesie – dodała, spoglądając na
Remusa, a potem uświadomiła sobie, że powinna ugryźć się w
język.
– To
nie był sen – odpowiedział jej Lupin.
Dziewczyna
wpatrywała się w niego przez chwilę, a potem przeniosła wzrok na
rodziców. Spodziewała się jakiejś sensownej reakcji. Niestety,
obydwoje milczeli. Po chwili w sypialni rozległ się jej cichy
śmiech.
– To
jakiś żart? – zapytała. – Ja naprawdę położyłam się
spać!
– Zdarzało
ci się wcześniej lunatykować? – Pytanie padło z ust Remusa, a
ona choć zawsze darzyła go szacunkiem, zmierzyła go groźnym
spojrzeniem. Najbardziej zdenerwowało ją to, że był niezwykle
spokojny, kiedy to mówił.
– Nie
wiem – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– A
twoje koleżanki z Hogwartu nic o tym nie wspominały? – dopytywał
się. – One też nic nie zauważyły?
Dziewczyna
załamała ręce. Kiedyś jej współlokatorka – Demelza Robins –
powiedziała jej, że mówi przez sen. Czasem zdarzało jej się
wstawać do łazienki, a rano pamiętała to jak przez mgłę. Ale to
nie było to samo co teraz. Pokręciła tylko głową zbyt
zdenerwowana, aby coś powiedzieć.
– Uspokój
się – poprosił Remus. – To nie koniec świata, choć mogło się
skończyć większą tragedią.
– Co
teraz? – spytała cicho.
Rodzice
wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem kiwnęli głowami.
Ginny domyśliła się, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Poczuła
narastającą gulę w gardle.
– Przeraziłaś
nas – przyznał Artur, a potem pogłaskał ją po policzku. –
Najpierw te zarzuty wobec Hermiony, szaleństwo w oczach i
zniknięcie. Powiedz mi, czy tak będzie każdego wieczora?
Dziewczyna
spojrzała na matkę. W jej oczach dostrzegła błysk łez. Widziała
po jej twarzy, że bardzo by chciała, aby córka obiecała, że to
już nigdy się nie wydarzy. Ginny jednak nie potrafiła znaleźć
sensownej odpowiedzi na pytanie.
– Nie
wiem – przyznała. – Ale ty chyba nie myślisz, że... oszalałam?
– Nie,
kochanie – powiedział szybko pani Weasley, chwytając ją za rękę.
Dziewczyna poczuła nagłe zakłopotanie czułością ze strony
obojga rodziców. – Ale potrzebujesz wytchnienia.
– Nie!
– zaprzeczyła stanowczo zbyt głośno. – Nieprawda. Zapomniałaś
już o Harrym? Muszę mu pomóc!
– Ginny,
jeśli mówiąc pomoc, masz na myśli nocne wyprawy do lasu,
to...
– Nie!
– zaprzeczyła powtórnie, kręcąc energicznie głową.
– Możesz
się uspokoić i dać mi skończyć? – zapytała pani Weasley, a
ton jej głosu o dziwo był spokojny. – Chcielibyśmy, abyś przez
jakiś czas pomieszkała u Billa.
Dziewczyna
uniosła pytająco brwi i westchnęła głośno.
– Dlaczego?
– zapytała. – Chodzi o Hermionę, tak?
Rodzice
spojrzeli po sobie, ale nic nie odpowiedzieli. A Ginny zrozumiała,
że w tym momencie ciągnięcie tematu nie ma sensu.
* *
*
Radość
z powrotu na studia przyćmiona pewnym smutnym wydarzeniem. Dobrze,
że mam zapas rozdziałów, bo ciężko mi się zabrać za pisanie.
Serbski to najłatwiejszy język. jakiego się uczyłam. Natomiast
czeski, który zaczęłam w tym roku, to jakieś zło wcielone.
Naprawdę podziwiam Cię za to zacięcie z językami.
OdpowiedzUsuńJa sama z ledwością daję sobie radę z angielskim, a niby jest taki łatwy.
Wracając do rozdziału to bardzo szkoda mi Ginny.
Mam wrażenie, że nikt jej nie rozumie i całkowicie pomija problem Harry'ego, a przecież on też potrzebuje pomocy.
I ta sytuacja z Hermioną.
Wszystko wygląda na mocno skomplikowane, ale mam nadzieję, że uda się jakoś rozwiązać.
Ogólnie sam rozdział wyszedł ci bardzo tajemniczy.
Jestem ciekawa co chodzi za lunatykowaniem Ginn.
I lubie gdy występuje obok Remusa.
I czy mówiłam że podoba mi się szablon?
Pewnie tak ale powtórzę się jeszcze raz.
Jednym słowem zachwycona i pozdrawiam.
Uwielbiam Cię za tę fascynację językami. <3 Co prawda jestem tylko lingwistą z zamiłowania, nie ze studiów, no ale. Wydaje mi się, że języki południowosłowiańskie brzmią bardziej jak polski niż np. czeski, choć zgodnie z wykresem, który kiedyś widziałam na Wiki, teoretycznie czeski jest naszym bratem językowym, a języki południowosłowiańskie to nasi językowi kuzyni. Nie wiem, takie odczucie. Aczkolwiek ja posługuję się tylko angielskim i niemieckim (łaciny nie liczę, choć miałam ją w liceum), obecnie próbuję swoich sił we francuskim, który uwielbiam ponad wszystko.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co myśleć o tym, co się stało Ginny. Dlaczego nie pamiętała tego, że wyszła z domu w środku nocy? To raczej nie było takie tam zwykłe wyjście jak to wspomniane do łazienki, kiedy człowiek jest półprzytomny i rano tego nie pamięta, bo i w sumie nie ma czego pamiętać, ot, normalna rzecz. Poprzednio pojawił się jakiś głos w jej głowie, pewnie Voldemort. Może Ginny, wychodząc w nocy, zrobiła coś złego i teraz tego nie pamięta? Skąd też ten jeleń i te kamienie w wodopoju, w dodatku w barwach Gryffindoru? Hm, dziwne to, ale i jednocześnie fascynujące, masz wyobraźnię. :)
Wyłapałam takie rzeczy:
- "Zwierze było piękne." -> "zwierzę",
- "i spróbował podnieś do pozycji siedzącej" -> "podnieść",
- "ciche jękniecie" -> "jęknięcie",
- "W owym sennym marze" -> "w owej sennej marze", mówi się "mara", a nie "mar",
- "Usłyszała głosy dobiegając z parteru." -> "dobiegające".
Pozdrawiam,
[konFEDORAcja] & [Zlatan-Petrović]
Jeleń przypominał jamesa, ale to dosc dziwne...moze był czymś, co zmieniało kształt w żaleznosci od tego,kto go widział CZY YTA SPINKA mogla faktycznie należeć do ojca Harry'ego? A moze chodź o cos innego...? Co sie dzieje z Ginny,czemu nic nie pamieta,tego głosu? Czego szukała w tym lesie?czyzby serce było az tak blisko? Moze Ronowi i Hermipnie zmieni sie nastawienie do tego sekretu,jak zobaczą, co wyprawia Ginny... Ciekawie sie robi,musze przyznac, ciekawie.zapraszam na rozdział z perspektywy Remusa na zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jeleń jest intrygujący. I te lunatykowanie Ginny, to było zaskakujące, kiedy okazało się, że dziewczyna nic nie pamięta. Podoba mi się to, co się dzieje z Rudą. Te jej "szaleństwo". No nic, czeka niecierpliwie na nowy rozdział. Mam nadzieję, że wszystko się poukłada i czeski w końcu przyjdzie ci łatwo! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
I wreszcie dotarłam, po kilku tygodniach przymiarek, ale jednak, aby skomentować któryś z rozdziałów. Wcześniej jakoś nie mogłam się zebrać. Najważniejsze, że w końcu się udało :)
OdpowiedzUsuńNo cóż. Zdaje mi się, że jeleń to James Potter w swojej formie animagicznej, coś w rodzaju widma, które pojawiło się, aby pomóc odnaleźć Ginevrę. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby umarli pomagali w pewien sposób, aby Ginny odnalazła serce Harry'ego. A sprawa spinek. Hm... Można by się nad nią zastanowić. Jedną ma Ginny, drugą ma Remus, coś czuję, że pojawią jeszcze dwie. One muszą coś znaczyć. Mam takie nieodparte wrażenie.
Intrygujące jest to, że Ginny nie pamięta, skąd wzięła się w lesie. Tak jakby była w transie, kiedy do niego wchodziła. Zdaje mi się, że to nie jest lunatyzm. To coś zupełnie innego. A może ktoś próbuje namieszać, aby Ginny nie odnalazła tego, czego szuka? W końcu nie może jej zbyt łatwo pójść odszukanie serca Wybrańca, gdziekolwiek ono się znajduje. No i pozostaje jeszcze sprawa Harry'ego, gdzie dorośli zachowują się tak, jakby o tym po prostu zapomnieli, albo pogodzili się z faktem, że nigdy nie uda im się odnaleźć serca.
Podoba mi się szablon. Jest bardzo klimatyczny. Kolory świetnie dopasowane. Wręcz nie mogę się na niego napatrzeć :)
[ wolanie-serc.blogspot.com/ ]
Przeczytałam każde Twoje opowiadanie oprócz Pokaż Twarz, a tak rzadko komentuje, więc należą Cię olbrzymie przeprosiny z mojej strony. :)
OdpowiedzUsuńNa wstępnie chciałabym powiedzieć, że nigdy nie przepadałam za Ginny, tą książkowa bynajmniej. W moich oczach była potraktowana zbyt lekceważąco, co ty w gracją wykorzystałaś. Nadałaś jej życia, którego nie miała będąc zwykłą bohaterką drugoplanową, gdy czytałam książkę. :)
Uwielbiam motyw Huncwotów, żywych, czy martwych, zjawy, duchy, ale są moją ulubioną Erą i każde nawiązanie do nich jest dla mnie na wagę złota. Swoją drogą kocham Remusa, ze wszystkim co ten mężczyzna nosi w sobie.
Wątek Hermiony mi się bardzo podoba, jest owiany tajemnicą i czekam z niecierpliwością, by dowiedzieć się czegoś więcej.
I mam nadzieję, że ten głos w jej głowie to na pewno Tom Riddle. W końcu nie można się do końca odpędzić od demonów przeszłości. :)
W każdym razie, życzę dużo weny na nowe rozdziały. Fakt, że pojawiają się na blogu regularnie jest naprawdę super sprawą, bo no cóż, ciekawość potrafi być zabijająca.
PS. Szablon jest naprawdę uroczy. :)
[feniks-z-popiolow]
Ech, miałam skomentować wcześniej, ale pochłonęła mnie fizyka i chemia, więc, choć przeczytałam już w sobotę, komentuję dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńRozdział, choć krótki, podoba mi się bardzo. Jest chyba najbardziej bajkowy z dotychczasowych. Nie ma chyba wątpliwości, że dzięki tajemniczemu jeleniowi, który mógłby być Jamesem, gdyby tylko James żył. A ponieważ raczej niezbyt możliwy jest powrót jako duch w takiej formie, to element jak najbardziej bajkowy. I właśnie, gdy przeczytałam ten rozdział, zrozumiałam, że brakowało mi tej atmosfery od prologu. Jasne, wydarzenia z punktu widzenia czy Ginny są bardzo ciekawe, jednak te dziwne, nierealne - nawet jak na świat HP - wydarzenia tworzą taką atmosferę baśni, jakiejś magii innej niż ta, gdy wymachuje się różdżką... Może trochę (bardzo) bredzę, jednak chciałam oddać, co mam na myśli. Zapewne mi się to nie udało.
Mętlik w głowie Ginny się powiększa i nie jest to nic dziwnego. Z jednej strony zaskoczyło mnie, że nie pamięta wydarzeń ostatniej nocy, bo to oznacza, iż Tom ma nad nią naprawdę sporą kontrolę, jednak... Cóż, skoro tam jest (albo jej się wydaje, że jest, bo stworzyła go ponownie jej jaźń) to trudno, żeby pozwolił jej pamiętać, co robiła. Amnezja należy przecież do jego ulubionych chwytów.
Przykro mi to mówić, ale zupełnie popieram rodziców Weasleyówny. Hermiona jest dla nich bądź co bądź niczym kolejne dziecko, jest w okropnym stanie, a Ginny nie tylko na nią naskakuje, ale również sama wydaje się źle reagować na takie towarzystwo. Martwią się o nią i chcą, żeby odpoczęła. Jestem ciekawa, co będzie dalej.
A czeskim się nie martw, może nie będzie tak źle. ^^ Na pewno bliższy polskiemu niż niemiecki, którego uczę się podobno piąty rok, a wiem coraz mniej z każdą lekcją. Trzymam za Ciebie kciuki. ;)
Pozdrawiam!
Rosalia
[ostatnia-krew]
Najlepszy w tym rozdziale był chyba motyw jelenia, taki tajemniczy, wywołujący jakby nutkę melancholii... Wiadomo, że James i Harry byli dość mocno związani z postacią rogacza, co jednak oznacza to tym razem?
OdpowiedzUsuńFajnie było znów patrzeć na świat oczami Lupina ^^ No i cieszę się, że to on znalazł Ginny. Zanotowałam wzmiankę o tym, że byłby nawet rad ze swojej przypadłości, gdyby pomogła mu ona odnaleźć dziewczynę... :D
No i biedna Ginny, to chyba coś gorszego niż lunatykowanie. Nic dziwnego, że rodzice się zamartwiali.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w nowym roku! :)
Och, biedna Ginny. Nie dość, że zamartwia się o Harry'ego, to jeszcze przytrafiają jej się takie okropne rzeczy. Wydaje mi się, że to nie jest takie zwykłe lunatykowanie, tylko za tym kryje się coś głębszego. Jakaś mroczna tajemnica, którą, mam nadzieję, że już niedługo ujawnisz. Ponadto bardzo mnie ciekawi motyw jelenia. Przez krótką chwilę miałam wrażenie, że to Rogacz wskazał drogę Lupinowi. Ale, dopiero po chwili dotarło do mnie, że z całą pewnością to nie mógł być James, ponieważ on nie żyje. Cieszy mnie również fakt, że to Remi znalazł Ginny. Widać, że już powoli zaczynasz zacieśniać ich więzy. Rozdział bardzo mi się podobał i ze zniecierpliwieniem czekam na ósemeczkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marnie
Wszyscy już pewnie powiedzieli coś na ten temat, ale oczywiście pojawienie się jelenia mega tajemnicze i intrygujące. Podobał mi się stosunek Remusa do niego, niby powątpiewał, zastanawiał się czy nie oszalał, a jednak mu zaufał.
OdpowiedzUsuńPrzez jakiś czas rozmyślałam nad tym, że można by ułatwić całe to poszukiwanie, przez przyzwanie Ginny zaklęciem Accio, jak w czwartej części zrobił na balu jeden z Francuzów, ale potem stwierdziłam, że to chyba jednak nie taki błyskotliwy pomysł, bo pewnie po drodze zaliczyłaby niezliczoną ilość drzew xd
Jak już upierdliwą ilość razy wspominałam - denerwuje mnie Molly xD o wiele bardziej lubię Artura, z tym jego stoickim spokojem i cichą troską a nie taką nadopiekuńczością.
Zastanawiam się, czy w czasie tej nocy w lesie nie zdarzyło się coś jeszcze, czego Ginny nie pamięta. Bo krew na kamieniu była, a skoro Ginny się nie skaleczyła... choć faktycznie mogła należeć do zwierzęcia.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Co się z nią dzieje? Ginny staje się w oczach bliskich coraz mniej poczytalna. Zaczynają ją traktować jak wariatkę. Może tymczasowe zamieszkanie u Billa jest tylko początkiem. Odsuwają ją od siebie i to nie jest dobrym znakiem. Zaintrygował mnie ta wizja (?) jelenia. Czy miało to coś wspólnego z Harry'm? Czyi był ten głos, którego słyszy w swojej głowie? Co teraz zrobi Lupin. Ach, tyle pytań.
OdpowiedzUsuń