Ginny
nie mogła sobie pozwolić na zbyt długą żałobę, bo
najzwyczajniej w świecie nie umiała długo usiedzieć w miejscu.
Czuła, że musi działać, bo inaczej może przegapić okazję do
znalezienia jakichkolwiek wskazówek odnoście ukrycia serca
Harry'ego.
Już
drugiego dnia po bitwie wstała skoro świt i na palcach udała się
do łazienki. Nie chciała budzić pozostałych mieszkańców Nory.
Dla wszystkich poprzedni dzień był trudny, ale musieli szybko się
podnieść na nogi, bo śmierć Voldemorta nie zażegnała wszystkich
problemów. Na opłakiwanie ofiar może przyjdzie czas za parę
miesięcy.
Dziewczyna
zamknęła za sobą drzwi i westchnęła ciężko. Niechętnie
spojrzała w lustro. Pomimo kilku godzin snu nadal nie wyglądała
najlepiej. Blada cera kontrastowała z ogromnym siniakiem na prawym
oku i grubym zadrapaniem na policzku. Zabawne, nawet nie pamiętała,
jak znalazły się one na jej twarzy. Kiedy tak stała w swoim domu,
nie mogła uwierzyć w to, co przeżyła dwa dni temu. Wspomnienia
walki były tak realne, że poczuła dreszcz na plecach.
Dym,
kurz, gruzy pod nogami i lśniące iskry nadlatujące z każdej
strony.
Ginny
oparła się o umywalkę i prychnęła cicho. To cud, że wyszyła z
tego wszystkiego tylko z kilkoma zadrapaniami, cud, że cała jej
rodzina to przeżyła.
Przeżyła...
A co
z tymi, którzy nie mięli tyle szczęścia? Jej myśli przywołały
obraz chłopaka, z którym przez pięć lat siedziała w jednej ławce
na zaklęciach. Colin Creevey – czym zasłużył sobie na taki los?
Ginny doskonale pamiętała jego jasne, wiecznie rozczochrane włosy,
przekrzywiony kołnierzyk szaty i uśmiech, który zawsze nosił w
komplecie z radosnymi iskierkami w oczach. Było coś jeszcze.
Aparat. Chłopak nie rozstawał się z nim nawet na krok. Kiedyś
zrobił jej zdjęcie z ukrycia. Była wściekła, kiedy się o tym
dowiedziała. Miała ochotę urwać mu głowę, choć sama nie znała
powodu tak nerwowej reakcji. A potem pokazał jej fotografię.
Pierwsza reakcja? Na Merlina, dlaczego jestem taka niefotogeniczna?! A potem przyjrzała się dokładnie. Miała wtedy
piętnaście lat, a na jej twarzy malowało się zmęczenie i
zamyślenie. Wyglądała starzej, dużo starzej. I wtedy zrozumiała,
że Colin był fotografem duszy.
* *
*
Zaczęła
przygotowywać śniadanie, jeszcze zanim do kuchni zeszła Molly.
Kiedy mama ją zobaczyła, uśmiechnęła się delikatnie. Zapytała
o samopoczucie, a Ginny, aby jej nie denerwować, skłamała, że
jest całkiem nieźle. Potem zszedł tata i Ron. Pozostali bracia nie
mieszkali już w Norze, usamodzielnili się i woleli wrócić do
swoich domów. Tym sposobem tylko czwórka Weasleyów zasiadła do
stołu.
– Chcesz
jeszcze soku, Ron? – zapytała pani Weasley, nalewając napój do
pucharków. Syn spojrzał na nią tępo i pokręcił przecząco
głową.
Ginny
nagryzła kolejnego tosta, było to najlepsze rozwiązanie, bo tego
dnia wolała się nie odzywać. Niestety, rozmowa wyraźnie się nie
kleiła i po kilku uprzejmościach zeszła na temat, którego
dziewczyna wolała uniknąć.
– Ron,
wczoraj do późna byłeś w szpitalu – rzekł Artur, a Ginny
zaczęła ładować w siebie ósmą grzankę z marmoladą. – Jak
się czuje Hermiona? Jak Harry?
Chłopak
spojrzał posępnie znad swojego talerza. Dziewczyna widziała, jak
nerwowo marszczy brwi, a jego dłoń zaczęła zaciskać się na nożu
do smarowania.
– Pojutrze
Hermiona wychodzi ze szpitala – oświadczył krotko.
– Och,
to znaczy, że lepiej się czuje? – spytała Molly, siląc się na
uśmiech.
Ronald
westchnął, a potem postukał palcami o blat stołu. Ginny
obserwowała, jak nagryza wargę i próbuje dobrać odpowiednie
słowa.
– Fizycznie
tak – oznajmił powoli. – Ale uzdrowiciele nie wiedzą, co dalej
z jej pamięcią. Czasem ma jakieś przebłyski, mówi mi o
pojedynczych scenach, ale to wciąż za mało.
Przy
stole zapadła cisza. Ginny przebiegła wzrokiem po twarzach
rodziców. Molly była wyraźnie przygnębiona. Jej talerz był
czysty, tego ranka nic nie przełknęła. Natomiast Artur drapał się
zawzięcie po policzku i od piętnastu minut przeżuwał jeden kęs.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że tylko ona rzuciła się na
jedzenie. Poczuła, że robi jej się niedobrze.
– Czy
Hermiona będzie mogła tu zamieszkać? – Pytanie Rona wyrwało ją
z zamyślenia.
– Naturalnie
– odpowiedziała pani Weasley, uśmiechając się pokrzepiająco do
syna. – A co z Harrym?
Z
niewiadomych przyczyn wzrok zgromadzonych powędrował w stronę
Ginny. Dziewczyna miała wrażenie, że robi się czerwona na twarzy.
Cały wczorajszy dzień siedziała zamknięta w pokoju. To wstyd, że
nie odwiedziła swojego ukochanego.
– Bez
zmian – stwierdził Ron, upijając łyk soku dyniowego. – Myślę,
że dzisiaj na zebraniu Zakonu trzeba poruszyć tę kwestię.
– Tak,
może razem coś wymyślimy – przytaknął ojciec. – Ktoś na
pewno musi coś...
– Dzisiaj
jest zebranie Zakonu? – przerwała mu zaskoczona Ginny. – Kiedy i
gdzie?
– To
bez znaczenia – oświadczyła gniewnie pani Weasley. – Ty nie
jesteś jego członkiem i dopóki nie będziesz mieć siedemnastu
lat, nie będziesz w nim uczestniczyć.
Ginny
uniosła wyżej brwi. W pierwszej chwili nie mogła uwierzyć w słowa
matki, a potem prychnęła jak rozzłoszczona kotka. Skrzyżowała
ręce na piersiach i wyprostowała się na krześle. Wydawało jej
się, że to, co przeżyła dwa dni temu uświadomiło jej matkę, że
nie ma do czynienia z małą dziewczynką.
– Gwardia
na pewno też będzie – powiedziała, spoglądając kątem oka na
ojca. Szukała w nim choćby najmniejszego wsparcia.
– I?
– spytała Molly, wstając ze swojego miejsca. Jej czysty talerz
powędrował do zlewu.
– To,
że jeśli myślisz, że będę siedzieć z założonymi rękami,
to...
– Dość
– przerwał im stanowczo pan Weasley, co nie spodobało się jego
żonie. – Molly, nie zabraniaj jej tego. Nie twierdzę, że od razu
ma łapać śmierciożerców, ale niech przynajmniej jest blisko nas.
Przez
twarz gospodyni przebiegł cień niezadowolenia. Już chciała coś
powiedzieć, jednak Ron odezwał się pierwszy.
– Mamo,
jeśli nie pozwolisz jej działać, to zacznie działać na własną
rękę, a wtedy na pewno wpakuje się w większe tarapaty.
Ku
zaskoczeniu Ginny, pani Weasley wydawała się być przekonana. Nie
przyznała jednak racji żadnemu z mężczyzn. Spojrzała na córkę,
a dziewczyna miała wrażenie, że dostrzegła to, co kiedyś Colin
uchwycił na fotografii. Odezwała się po kilku chwilach.
– Szykuj
się, Ron za chwilę uda się do szpitala – oznajmiła, zmieniając
temat. – Odwiedź Harry'ego, a potem stawcie się na zebraniu
Zakonu.
Ginny
poczuła niewygodną gulę w gardle. Nie była pewna, czy jest gotowa
zobaczyć swojego ukochanego. Wolała jednak nie martwić rodziców.
Kiwnęła delikatnie głową, a potem poszła do łazienki i
zwymiotowała z nerwów całe śniadanie.
* *
*
Szpitalne
korytarze były dziwnie puste w porównaniu do tego, co zastała tu
zaraz po bitwie. Przemierzała je sama, bo Ron udał się do
Hermiony. Zapewnił ją, że przyjaciółka nie jest jeszcze gotowa
na wizytę innych osób, ale obiecał, że przyjdzie potem do sali, w
której leżał Harry i razem udadzą się na zebranie Zakonu. Ginny
mu uwierzyła, bo nie wiedziała, dlaczego miałby kłamać.
Szła
bardzo pomału, jakby chciała opóźnić to, co było nieuniknione.
Jej kroki odbijały się głośnym echem. W uszach słyszała bicie
własnego serca. Bum, bum, bum... – szybkie, głośne i
nierównomierne.
Czuła,
że kręci jej się w głowie, a pusty żołądek związał się w
supeł. Pulsowanie w skroniach nie ułatwiało trzeźwego myślenia i
pewnie dlatego przychodziła jej do głowy tylko ucieczka. Miała
ochotę rzucić się pędem wzdłuż ścian i zniknąć z własnego
życia.
Kiedy
stanęła przed odpowiednią salą, niemal zapomniała, jak się
oddycha.
Ku
jej zaskoczeniu drzwi były uchylone. Pomyślała, że to jakiś
uzdrowiciel zapomniał je zamknąć, ale kiedy zbliżyła się o
krok, usłyszała głos. Doskonale znajomy, delikatny i melodyjny ton
sprawił, że poczuła niemoc. Nie miała prawa przeszkadzać.
Bezszelestnie
przyłożyła oko do szpary. Widziała tylko tyle, ile chciała –
dziewczynę siedzącą tyłem do drzwi. Jej długie, jasne włosy
opadały na plecy. Była lekko przygarbiona, bo pochylała się nad
osobą leżącą na łóżku, której Ginny nie była w stanie
dostrzec. Jedyne, co rzuciło jej się w oczy, to dłonie złączone
w uścisku. Przełknęła głośno ślinę i zaczęła nasłuchiwać.
– Widzisz,
Harry? Zawsze wiedziałam, że ci się uda. Pamiętasz, jak
rozmawialiśmy? Byłeś niepewny swojej roli, ale ja wiedziałam, że
cokolwiek się stanie, ocalisz świat. Wszyscy jesteśmy tacy dumni,
ale teraz mamy nowe zadanie. Nie martw się, nie zostawimy cię.
Odwdzięczymy się za to, co dla nas zrobiłeś, bo zasługujesz na
wielkie szczęście i...
– Przepraszam,
szuka pani czegoś?
Ginny
podskoczyła jak poparzona, a potem odwróciła się gwałtownie.
Stała przed nią uzdrowicielka, którą pierwszy raz widziała na
oczy. Mogła mieć około czterdziestu lat. Była szczupła i wysoka,
a długie ciemne włosy związane miała w ciasny kok na czubku
głowy. W nerwowym geście poprawiła okulary w drucianych oprawkach
i spojrzała groźnie na dziewczynę.
– Jeśli
jest pani redaktorką jakiejś gazety i szuka taniej sensacji, to...
Ginny
była tak zaszokowana, że nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Stała
z szeroko otwartymi oczami i przecząco kręciła głową, próbując
wejść w słowo rozzłoszczonej kobiecie, która bardzo poważnie
potraktowała całą sprawę.
– Ginny?
Czemu się tak czaisz na korytarzu? – Drzwi otworzyły się
szerzej, stanęła w nich dziewczyna, która jeszcze przed chwilą
pogrążona była w rozmowie z Harrym. Luna Lovegood wyglądała
tak jak zwykle. Na jej twarzy nie było żadnych siniaków czy
zadrapań. Może jedynie odrobinę schudła?
– Panie
się znają? – zapytała dociekliwie uzdrowicielka.
– Tak
– przytaknęła Luna, a na jej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. – Ginny jest dziewczyną Harry'ego.
Dziewczyna
poczuła, jak jej serce na chwilę się zatrzymało, a potem znów
zaczęło bić dwa razy szybciej. Co teraz pomyśli sobie o niej ta
uzdrowicielka? Dziewczyna, która nie miała czasu nawet na krótkie
odwiedziny?
– Byłą
– uściśliła więc panna Weasley, a na twarzy Luny pojawił się
cień zaskoczenia.
Uzdrowicielka
najwyraźniej dała się przekonać. Kiwnęła tylko głową i pomału
oddaliła się do swojego gabinetu. Ginny miała wrażenie, że
mruknęła coś pod nosem, ale zbyt cicho, aby ta mogła rozróżnić
słowa.
– Witaj,
Luno – przywitała się, przytulając ją delikatnie, próbując
jeszcze bardziej opóźnić wkroczenie do sali. – Co u ciebie?
– W
porządku – odpowiedział krótko przyjaciółka. – Cały czas
nie mogę uwierzyć, że najgorsze za nami.
Ginny
przytaknęła delikatnie, nie będąc pewna, czy w pełni się z nią
zgadza.
– Ale
nie będziemy chyba stały na korytarzu – kontynuowała Luna. –
Przyszłaś do Harry'ego, prawda?
Teraz
nie miała innego wyjścia. Wstrzymała oddech, po czym przekroczyła
próg sali. Przez długą sekundę toczyła bitwę sama ze sobą, a
potem spojrzała na postać leżącą w białej pościeli. Poczuła,
jak jej serce pęka i rozsypuje się na tysiące drobnych kawałków.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, co tak właściwie się stało.
Gdyby
nie Luna, która objęła ją ramieniem, to prawdopodobnie upadłaby
na podłogę.
Harry
leżał prosto, bez charakterystycznych okularów niemal nie
przypominał siebie. Gdyby nie blizna w kształcie błyskawicy, która
dokładnie rysowała się na jego bladym czole, może pomyliłaby go
z kimś innym. Jego czarne włosy były rozczochrane, nawet teraz nie
dało się ich w żaden sposób okiełznać. Natomiast jego usta
wygięte były w delikatnym uśmiechu spokoju i ulgi, jakby zdawał
sobie sprawę, że udało mu się ocalić świat.
Jakie
znaczenie ma jeden człowiek w obliczu milionów?
Harry
wyglądał jak śpiące dziecko, bo nim właśnie był. Dzieckiem,
które może nigdy nie pozna dorosłego życia, nie podejmie pracy,
nie zatraci się w kobiecie, nie będzie miał potomków. Dzieckiem,
od którego zbyt wiele się wymagało.
Ginny
zaczęła gorączkowo myśleć, czy był świadom tego, co się
działo, czy kiedy stanął naprzeciw Voldemorta, wiedział, że w
jego piersi nie ma serca? Czy gdyby było, to osiągnąłby to
wszystko? Czy kiedy szedł do Zakazanego Lasu, wiedział, że nie
może zginąć?
Co
powinna teraz zrobić? Zapewnić go o swojej bezgranicznej miłości?
Ucałować suche wargi i obiecać, że zrobi wszystko, aby go ocalić?
Kim właściwie dla niego była? Tak wiele pytań, które jak na
złość nie chciały zrodzić odpowiedzi.
Miała
wrażenie, że ich miłość była tylko krótkim, szalonym romansem.
Pocałunki na błoniach, długie rozmowy nad jeziorem i jej dłoń w
jego. Nic więcej. Tak wiele osób uważało, że jej uczucie nie
jest prawdziwe, że to zauroczenie, w jakimś stopniu też pragnienie
posiadania i rewanż za uratowanie życia. Dlaczego, do cholery, nie
mogli mieć racji?
Ginny
poczuła, że się rozpływa, wypala, wariuje. Nawet nie zauważyła,
kiedy łzy zalały jej bladą twarz. Czas się zatrzymał.
– Usiądź
obok niego. – Usłyszała spokojny głos Luny, a jej ręka wskazała
drewniane krzesło, które przed kilkoma minutami sama zajmowała.
Panna
Weasley pokręciła energicznie głową.
– No,
dalej, złap go za rękę, opowiedz coś. Na pewno wyczuje twoją
obecność – nalegała przyjaciółka, a Ginny miała wrażenie, że
jej słowa docierają do niej z głębi oceanu.
– Nie
potrafię – wydusiła z siebie, a potem wyrwała się z jej uścisku
i najszybciej jak umiała opuściła szpitalną salę.
* *
*
Nic
już nie będzie tak, jak dawniej... i to Remus Lupin musiał sobie
uświadomić. Kiedy w południe obudził się w kuchni, z czołem
opartym o blat stołu, nie wiedział do końca, co się z nim stało.
Ból głowy i pleców również nie ułatwiał sprawy i nie pomagał
w zebraniu myśli. Rzeczywistość oblała go kubłem zimnej wody
dopiero, kiedy wypił mocny eliksir przeciwbólowy.
W
pierwszej chwili miał ochotę usiąść i przeczekać tak resztę
swojego życia. Potem zauważył na stole poranną pocztę.
Zainteresował się tylko krotką wiadomością:
Spotkanie,
14:00, pierwsza kwatera, druga wojna.
-
K. S.
Remus
miał ochotę zignorować wezwanie. Pomyślał, że Zakon Feniksa
świetnie da sobie radę bez niego, ale potem uświadomił sobie, że
sprowadzi sobie na głowę jego członków, którzy koniecznie będą
chcieli go pocieszać. A co oni mogli wiedzieć?
Westchnął,
nie miał ochoty nic jeść. Miał dwie godziny do spotkania. Musiał
je jakoś przetrwać, a potem może dostanie jakieś zadanie, które
zapełni mu czas i pomoże nie myśleć.
Przecież
masz już zadanie. – Usłyszał w myślach znajomy głos.
Wzdrygnął
się. Niemal zapomniał o gościu, który nawiedził go zaraz po
bitwie. Dobrze więc, jeśli jego celem jest odzyskanie serca
Harry'ego, w takim razie on musi poruszyć ten temat na spotkaniu.
Może ktoś będzie mieć pomysł jak zacząć?
Remus
w zamyśleniu podszedł do zlewu i nie zwracając uwagi na to, co
robił, umył dwa kubki, z których razem z Tonks pili herbatę przed
wezwaniem do Hogwartu. Ostatni ślad po jego żonie zniknął.
* *
*
Šta
ja radim? Ja sam lud...
Przepraszam,
nie ten język. Tak, macie tu nową notkę, tak chciałam dodawać
posty co dwa tygodnie, tak, zwariowałam. Pomyślałam, że skoro
notki są takie krótkie, to mogę Was rozpieszczać. A poza tym, do
końca września mam wakacje, a potem może być różnie. Naprawdę
to napisałam? Aż tak źle raczej nie będzie, nie?
Chciałabym
jeszcze podziękować za wszelkie komentarze pod poprzednim postem.
Przepraszam za to, że nie jestem w stanie na wszystkie odpowiadać.
Tym razem postaram się poprawić.
Nowy
post? Jakoś w przyszłym tygodniu. I będzie dłuższy.
Już więcej nie dostaniesz żadnego tytułu!
OdpowiedzUsuńgrozisz mi?
UsuńNie ja, Eduardzio
Usuńuno momento, jak to kiedyś lucek powiedział, ty nie piszesz 8 tylko nadal 7 mielisz!
Usuńmiele maszynką do mięsa... kiedy Lucek tak powiedział? o.0
UsuńFajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :D
Pozdrawiam i weny życzę :D
dziękuję bardzo :)
Usuń„Na Merlina, dlaczego jestem taka nie fotogeniczna?!” niefotogeniczna
OdpowiedzUsuń„I wtedy zrozumiała, że Colin był fotografem duszy.” To jest naprawdę ładne zdanie i koncept w ogóle, bardzo chętnie przeczytałabym na ten temat coś więcej.
Jak najbardziej rozumiem Molly. Sama przeżyła już jedną wojnę, a teraz cała jej rodzina miesza się w drugą, niech chociaż najmłodsze dziecko będzie poza tym, niech chociaż Ginny zazna normalnego życia…
Reakcja Ginny też strasznie do mnie przemawia, oglądanie Harry’ego w takim stanie musi być po prostu, hm, pozbawiające nadziei. Przecież nigdy nic się z nim nie działo, a teraz? A teraz leży w szpitalu, pogrążony w śpiączce, bo nie ma serca. Wydaje mi się też, że Ginny ciężko się do niego wybrać, bo ma wyrzuty sumienia w związku z tym, że nie zauważyła nic przez tak długi czas, nie zauważyła tego, że miłość jej życia funkcjonuje bez serca. Ach, rzeczywiście, jest też po prostu negacja — jeżeli ona tego nie widziała na własne oczy, to to się po prostu nie stało, kropka.
Bardzo ładnie oddajesz emocje swoją narracją, nie mam problemu z wczuciem się w Ginny czy Molly. Nie idziesz nigdy prostą drogą, zawsze opisujesz symptomy, a nie definiujesz emocji i to bardzo ładnie wypada.
„wydusiła z siebie, a potem wyrwała się z jej uścisku i najszybciej jak umiała[,] opuściła szpitalną salę.”
„Pomyślał, że Zakon Feniks świetnie da sobie radę bez niego, ale potem uświadomił sobie, że sprowadzi sobie na głowę jego członków, którzy koniecznie będą chcieli go pocieszać.” Feniksa
Chyba bardziej podoba mi się narracja z punktu widzenia Lupina, bo jednak jakoś bardziej mi pasuje jego po prostu ból i rozpacz niż to, co robi Ginny. Bo ona nie tylko wypiera ze świadomości stan Harry’ego, ona wypiera też uczucie, którym go darzyła. Nie wiem, czy robi to dlatego, żeby mniej ją bolało, czy rzeczywiście po prostu ma wątpliwości co do swoich emocji, ale jakoś mniej to do mnie przemawia. Mimo że ból Remusa jest bardziej sztampowy, przewidywalny, to jednak dotyka mnie bardziej. No i piękne ostatnie zdanie, smutne takie…
Czytało się przyjemnie, ale strasznie szybko. Bardzo dobrze, że wrzuciłaś szybko, bo rzeczywiście notki są króciutkie i taki czas oczekiwania jest idealny w stosunku do objętości tekstu. O, i jak dobrze, że kolejny będzie dłuższy, będę czekać!
Pozdrawiam ciepło bardzo
Naele
dziękuję, błędy poprawione.
Usuńco do Ginny i jej zachowania w szpitalu. Strasznie mnie drażni, jak w filmach i serialach ktoś leży w śpiączce a jego ukochany/ukochana siedzą przy łożu, ściskając za rękę. Chyba tylko w jednej produkcji spotkałam się z tym, że żona nie potrafiła siedzieć i gadać do śpiącego. ale potem się okazało, że jest wyrodną żoną, a kochanka go przebudziła, ale mniejsza o to...
Ginny nie wie czego chce. myślę, że największy problem leży w tym, że ja nie wiem czego chcę dla niej :P mam pewien plan, ale często zdarza mi się zmieniać koncepcję w ostatniej chwili. właśnie w nią jakoś łatwiej mi się wczuć niż w Remusa i może dlatego o niej jest więcej.
a co do Colina... myślałam o miniaturce na jego temat... ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
O, to prawda, jest w tym coś nierealnego. Strasznie to bolesne musi być dla osoby, która tak siedzi, ja nie wiem, czy chciałabym się dobrowolnie na kolejną dawkę bólu wystawiać. A pewnie, że tak, bo tylko źli i egoistyczni ludzie się nie poświęcają i nie odkładają na bok swoich uczuć, żeby przy chorym siedzieć. Całe szczęście, że są na tym świecie kochanki! Albo Luny, bo Luna jednak do takiego siedzenia pasuje, rozmawia z tyloma nieożywionymi przedmiotami, że i przyjaciel w śpiączce jej niestraszny. W ogóle strasznie to niefortunne, że była tam akurat wtedy, kiedy i Ginny się zebrała. Weasleyówna świetnie sobie radzi z dostarczaniem sobie nowych wyrzutów sumienia i wątpliwości, żadna pomoc jej w tym nie jest potrzebna.
UsuńA, wiesz, że to chyba troszkę w tekście widać? To znaczy maskujesz to naprawdę dobrze jej niepewnością, ale może dlatego właśnie lepiej mi się Lupina czytało, bo jest nieco mniej chaotyczny, trochę lepiej usystematyzowany.
A no ja się nie dziwię, bo choć oboje są skomplikowani, to jednak Ginny daje chyba większe pole do popisu. To znaczy czytałam więcej dobrych Ginny niż dobrych Remusów. (Oczywiście dochodzi tu też to, że Ginny jest postacią żeńską, a więcej piszących dziewczyn woli jednak z perspektywy dziewczyny pisać i łatwiej im się w nie wczuć, bo są w końcu dziewczynami :p).
O, ja bym bardo chętnie taką przeczytała, bardzo! Czytałam jedną, ale to o aparacie Colina w rękach Dennisa, była dojmująco smutna i bardzo prawdziwa. Naprawdę chętnie przeczytałabym coś o samym Colinie.
O, Merlinie, Colin. Wspaniała postać, zawsze bardzo go lubiłam, nawet jeśli momentami był trochę irytujący z tymi zdjęciami, ale zdecydowanie nie powinien był zginąć. Zdanie, że był fotografem duszy bardzo ładnie się skomponowało z całością. Też mi się wydaje, że Ginny zawsze miała za dużo problemów na głowie, co odciskało się na jej młodym wyglądzie i ją postarzało. Zbyt poważna na swój wiek. Dobrze, że Luna była przy niej podczas odwiedzin w szpitalu, bo nie wiadomo, jak mogłoby się to skończyć, gdyby Ginny została całkiem sama ze swoimi myślami i z Harrym w śpiączce...
OdpowiedzUsuńKtoś nade mną napisał, że Ginny wypiera swoje uczucie do Pottera - no mnie po prostu zamurowało, jak powiedziała o sobie, że jest byłą dziewczyną Harry'ego, a potem pomyślała, że ich związek był tylko przelotnym romansem, parę pocałunków i tyle. To trochę... egoistyczne? Nie wiem, może rzeczywiście robi to po to, żeby mniej bolało, ale myślę, że Harry nie chciałby, by myślała o nich w ten sposób. Dobra, wiem, musisz ją w jakiś sposób popchnąć w opiekuńcze ramiona Lupina, a przecież jeszcze bardziej egoistycznym ze strony Weasleyówny byłoby związać się z Lupinem, nadal kochając Harry'ego, no nie? ;)
Lupin podszedł do śmierci Tonks bardziej na trzeźwo, ale pewnie dlatego, że jest facetem. Z tego, co pamiętam, w książce był przeciwny swojemu związkowi z Tonks, no ale teraz są inne czasy, został wdowcem i musi sam wychować ich dziecko, a cacy nie jest, bo niedługo pełnia, o czym wspominałaś... Aczkolwiek z tym umytym kubkiem po herbacie się nie zgadzam, jakoby był ostatnim śladem po Dorze - jest jeszcze Teddy, połowa zarówno niej, jak i Lupina. Genów się Lupin chyba nie wyrzeknie? "Nie jesteś moim synem, ja nie mam syna" i te rzeczy?
W głowie mam różne wizje na temat relacji Ginny/Lupin, no ale zobaczymy, co wymyśliłaś. :)
Pozdrawiam,
[konFEDORAcja] & [Zlatan-Petrović]
Moim skromnym zdaniem Rowling trochę spieprzyła Ginny. Nie wykorzystała potencjału i dziennika i zrobiła z niej chodzący ideał, który zawsze czekał na Harry'ego. Słodkie, ale do mnie średnio przemawia...
UsuńTak, dobrze, że Ginny ma Lunę, choć sądzę, że reakcja w szpitalu byłaby taka sama nawet gdyby nie było przyjaciółki. Raczej nie zaczęłaby szarpać chłopaka za ramiona i krzyczeć mu do ucha :P
no może trochę przegięła z tym przelotnym romansem... ale w późniejszy rozdziałach jej zachowanie będzie tak szalone, że ja już sama się gubię. co do opiekuńczych ramion: ja naprawdę nigdzie nie napisałam, że nawiąże się romans, no! i sama do końca nie jestem pewna, bo czasem jak piszę, to zdarza mi się zmieniać całą fabułę.
co do Lupina, bałam się, że ktoś mi zarzuci, że szybko porzucił żałobę... ale Teda się nie wyrzeknie, to by było bezsensu :P
Być może właśnie dlatego Ginny nigdy nie należała do moich ulubionych postaci.
UsuńCo do tej reakcji w szpitalu: chodziło mi raczej o to, że gdyby Luny tam nie było, Ginny by może zemdlała albo coś, a tak zawsze był ktoś w charakterze oparcia - dosłownie i w przenośni. Czego by o Lunie nie powiedzieć, jest świetną postacią, bardzo ciepłą i sympatyczną, lubię ją.
Ok, nigdzie nie napisałaś, że będzie romans, ale podejrzewam, że my wszystkie właśnie na to liczymy. :D Przynajmniej ja na to liczę. :D
hm... do moich ulubionych też raczej nie należy. to znaczy ta w książkach (o filmach nie będę się wypowiadać bo nie chcę podnosić sobie ciśnienia) Bo swoją Ginny lubię :)
Usuńnie, raczej by nie zemdlała, bo to nie w jej stylu, ale tak, oparcie to dobra i potrzebna sprawa.
po cichu też liczę na romans, ale przynajmniej mam coś na swoją obronę.
Wciąż rozpaczam po nieskończonym Butter Hill (poszłabym na bus-party), ale ta koncepcja też do mnie przemawia (a raczej unikam fanowskich historii). Lubię zarówno Lupina jak i Ginny. Bardzo mi się podoba, że skupiasz się na ich emocjach, odczuciach. Kolejnym dużym plusem jest klimat "po bitwie". Czuć, że ta walka miała wszystko zakończyć, a w zamian dostali swego rodzaju stan zawieszenia, pustki. Ta cisza wręcz wybrzmiewa.
OdpowiedzUsuńButter Hill powiadasz? mi też jest trochę smutno, ale jakoś nie umiem wczuć się w narrację pierwszoosobową...
UsuńAle cieszę się, że obecne opowiadanie też Ci się podoba. Postaram się przedstawić je jak najlepiej i skupiać się właśnie na emocjach :)
Ujęła mnie ta wzmianka o Colinie. Cieszę się, że o nim pamiętałaś i że poświęciłaś mu taki ładny fragment. Fotograf duszy? Świetnie to brzmi ^^
OdpowiedzUsuńGinny jest specyficzna. Widzę, że odwiedziny byłego chłopaka nie przyszły jej łatwo. Jej relacje z Harry'm nie są do końca jasne i proste, podoba mi się to. To nie są bohaterzy romansu, tylko zwyczajni ludzie, z wątpliwościami i słabościami. Zaskoczyło mnie to, że na końcu dziewczyna wybiegła, ale kto wiem, jak ja bym się zachowała na jej miejscu. Myślę, że Ginny po prostu potrzebuje czasu.
Miło mi się czytało również o Lunie, o jej wierze wobec Harry'ego, to było wzruszające. Bardzo pozytywna postać :)
No i oczywiście biedny Harry, leży tam taki zadowolony, a jednocześnie smutny. Jestem również ciekawa, co z Hermioną, dla Rona jej stan faktycznie musi być ciężki do zniesienia.
Historia zaczyna się rozkręcać ;)
Pozdrawiam.
widzę, że wszystkim podobała się wzmianka o Colinie :) jak już wspomniałam, może kiedyś napiszę o nim jakąś miniaturkę? Zobaczymy...
Usuńmi również ciężko powiedzieć, jak bym się zachowała. myślę, że romanse idealizują pewne kwestie i tworzą wszystko nierealną masą.
Ach, Lunka... zawsze się boję ją wprowadzić, bo mam wrażenie, że ją zepsuję, ale tutaj jestem z siebie zadowolona.
nowy szablon jest bardzo mroczny, ale mi się podoba. zazdroszczę Ci, że tak często zmieniasz grafikę na swoim blogu. ech... gdybym ja umiała robić takie piękne szablony...
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podobał. wzmianka o Colinie ujęła mnie za serce. To aż niesamowite, że wojna pochłonęła tyle młodych istnień. Fotograf duszy... pięknie Ginny to ujęła. Ogólnie strasznie współczuję dziewczynie. We wszystkich powieściach i filmach kobiety trzymają swoich ukochanych leżących w śpiączce za ręce i szepcą jak bardzo ich kochają. Ciekawe ile w tym prawdy... jakoś zachowanie Twojej Ginny wydawało mi się naturalniejsze. Woli działać.
Fragment o Lupinie też ciekawy choć żałuję że taki krotki...
pozdrawiam!
dziękuję za miłe słowa o szablonie. Może i bym zmieniała go codziennie, ale jestem leniem i nie chce mi się wstawiać kodów css :P gdyby ktoś robił to za mnie... to czemu nie :D
Usuńno właśnie, romanse utarły takie poglądy, a ja nie lubię schematów. strasznie mnie denerwują...
w przyszłym rozdziale bedzie więcej Remusa.
No faktycznie jak na mnie bardzo krótki.
OdpowiedzUsuńI się trochę pogubiłam.
Zwłaszcza w tej całej historii...niby jednak czytam uważnie od prologu a jednak jest wiele rzeczy które nie do końca rozumiem.
Mimo wszystko historia i pomysł bardzo mi się podoba.
Zwłaszcza Ginny.
Jak Ty to robisz, że w Twoim wykonaniu jest taka świetna?
Ubolewam nad tym również że tak krótko opisałaś Lupina.
Strasznie lubię jego postać i mam nadzieję, że będzie się pojawiał.
Dodatkowo bardzo piękny szablon.
Jakoś o wiele bardziej podoba mi się od poprzedniego.
Ma taki swój pewien urok i sprawia że nie moge oderwać wzroku;)
już czekam na kolejną część.
cieszę się że postanowiłas dodawać częściej.
pozdrawiam.
nie ma co, rozdziały tutaj będą raczej krótkie, ale kolejny jest dłuższy.
UsuńA w czym sie pogubiłaś? Mogę wyjaśnić, jakby co.
Ginny jest dopracowana bo piszę o niej od siedmiu lat i ciągle jest taka sama. siłą rzeczy wychodzi mi najlepiej.
w kolejnym rozdzale będzie więcej Lupina, w czwartym też.
i cieszę się, ze szablon się podoba :)
Jej, będzie dłuższy post, bardzo mnie to cieszy :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jest lepiej niż ostatnio. Pomijając fakt, że zdziwiłam się, widząc nowy rozdziało tydzień za wcześnie, to ogólnie rzecz biorąc odczucia są super pozytywne.
Luna jest prawie wyjęta z książki, Ginny też. Strasznie intryguje mnie Lupin i nagle uświadomiłam sobie, że jestem naprawdę super ciekawa jak to się wszystko potoczy.
Hm, nie będę się rozpisywać już, rozdział super i czekam na następny!
Pozdrawiam cieplutko, Atelier
tak, bo jakoś rozpisałam się o głupotach i wyszedł dłuższy :P Mam napisane osiem rozdziałów i jakoś ciągle mnie korci, aby coś dodać. Nie wiem, jak to będzie wyglądać, jak wrócę na uczelnie, ale na razie korzystam póki mogę.
Usuńdziękuję za miłe słowa!
och Boże, gdyby tylko rozdziały były dłuższe, gdybym tylko mogła czytać i czytać i czytać... ale cóż, mam nadzieję, że kolejny też pojawi się dość szybko.
OdpowiedzUsuńUrzekłaś mnie wzmianką o Colinie. Fotograf duszy... tak, Ginny miała zranioną duszę, muszę się z tym zgodzić. Remus też ma, może dlatego tak bardzo do siebie pasują? choć bardziej widzę ją u boku Blacka, to Twoje opowiadanie bardzo do mnie przemawia i czekam na więcej :)
och, emocje trzeba dawkować. a kolejny post za tydzień w piątek. nie ma co szaleć.
Usuńja również uważam, że Ginny i Black to świetna para, może jeszcze kiedyś coś o nich napiszę? zobaczymy.
dziękuję i pozdrawiam!
Czytałam ten rozdział na komórce rano, więc nie wiedziałam, że zmieniłaś szablon. Śliczny! Jak na razie najładniejszy z dotychczasowych, moim skromnym zdaniem. No, ale szablon to tylko jakby okładka bloga, więc przejdę do tekstu.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest nawet lepszy od poprzedniego. Zarówno Ginny, jak i Lupin cierpią, ale są w tym swoim bólu tacy realni. To, że Ginewra nie chce siedzieć przy łóżku Harry'ego, że nie potrafi z nim w takim stanie rozmawiać, a nawet jakby próbuje przekonać samą siebie, że to, co ich łączyło, nie było takie ważne, mnie przekonuje. Bo tak naprawdę co ona może zrobić w tej sytuacji? Każdy inaczej radzi sobie z bólem. A ona jest w swoim zachowaniu naturalna, co więcej pasuje ono do niej i bym się zdziwiła, gdyby dawała radę przełknąć normalnie to wszystko albo siedzieć i zapewniać Harry'ego o swojej bezwarunkowej miłości.
Remusa też mi szkoda, ale zrozumiała jest jego postawa. Kurcze, jego żona właśnie zmarła, został prawie sam z malutkim dzieckiem, a syn jego przyjaciela stracił dosłownie serce. Fragment o herbacie, a raczej śladzie po Tonks mnie lekko ruszył. Jasne, jest Teddy, ale nazywanie dziecka "śladem po kimś" to jak dla mnie uprzedmiotowianie, a ten kubek był takim namacalnym, na miejscu dowodem, że Tonks tu była, że jeszcze tuż przed bitwą coś robili razem.
Co więcej, podobało mi się określenie Colina jako fotografa duszy. Bo ta Ginny była okaleczona i pełna blizn przez Voldemorta. Biedny Creevey, urzekła mnie ta wzmianka. No i Luna! Absolutnie lunowa, a zarazem taka smutna, mimo wszystko. Choć może to całokształt sytuacji... W każdym razie, luniaście jest, luniaście. (I moje serce shippera się poruszyło niespokojnie. xD)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam!
dziekuje bardzo za miłe słowa o szablonie. trochę się obawiałam, że okaże się zbyt mroczny, ale jak widzę - niepotrzebnie.
Usuńosobiście, ja również uważam ten rozdział za lepszy, ale nie mi się wypowiadać. tak, ja też nie wyobrażam sobie Ginny siedzącej przy łóżku Harry'ego, trzymającej go za rękę i wyznającej miłości. nie, nie, to nie wchodzi w grę.
popieram twoje zdanie dotyczące Teda. w motywie z kubkiem miałam na myśli właśnie taką przedmiotową rzecz (a masło jest maślane). potem pomyślałam o łózku, pościeli i szczoteczce do zębów... ale chyba to przemilczę.
tak, tak mi się wydaje, że Ginny była okaleczona, ale sądzę również że Rowling chyba się o tym zapomniało. Jasne, dziewczyna była silna i miała mocny charakter, ale nie pogniewałabym się o jakąś delikatną wzmiankę, że cały czas o tym pamięta.
moje serce shippera szalało, kiedy pisałam ten rozdział, więc wiesz... :)
Ależ nie ma za co, mam wrażenie, że Ty zwyczajnie nie robisz brzydkich szablonów. Jak ja bym chciała cokolwiek umieć! Nie byłabym wtedy przykuta do blogów z grafiką, szukając czegoś pasującego. xD
UsuńGinny siedząca przy łóżku Harry'ego nie byłaby zwyczajnie Ginny. Jak silna by nie była, takie zachowanie do niej zwyczajnie nie pasuje i tyle. Działanie? Złość? Niezdecydowanie? Jasne. Ale absolutnie jej nie widzę w roli heroiny rodem z harlequina, która dzielnie trwa przy łóżku nieprzytomnego ukochanego.
Taak, lepiej przemilczeć tę resztę, skoro wyszło takie ładne, refleksyjne zdanie. No i jednak ten kubek można traktować jako "ostatni ślad", bo to była ostatnia rzecz, jaką Tonks ruszała przed wyjściem. xD
Z jednej strony nie sposób się nie zgodzić, że Rowling się zapomniało, a z drugiej... W sadze Ginny tak naprawdę jest ukazana bardzo marginalnie. Co więcej, widzimy ją oczami Pottera, który nie był zbyt wnikliwy. Może pamiętała? Może to nadal w niej siedziało, tylko nie mówiła o tym głośno? Potter to trochę emocjonalny beton, jemu trzeba o uczuciach prosto z mostu walić.
Wiem, wiem. ^^ Nawiasem mówiąc, ten fragment trzeciego rozdziału, który zamieściłaś na FB bardzo pobudza ciekawość ;p
podoba mi się stwierdzenie emocjonalny beton. fakt, Ginny była ukazana z jego perspektywy i przez to była idealizowana. grrr... im dłużej o tym myślę tym bardziej się zastanawiam: jak ona mogła z nim być?
Usuńfragment 3 rozdziału? a ten, fragment.. prawdę mówiąc, jestem bardzo powtarzalna w niektórych motywach a z tego wręcz zrezygnować nie potrafię. och, ja nic nie sugeruję :P
Emocjonalny beton to kwintesencja Pottera, który na Cho doskonale zademonstrował, jak radzi sobie z kobietami. xD Mam wrażenie, że Ginny była z Harrym, bo też sobie trochę wyidealizowała jego wizerunek jako Wybrańca i kogoś, kto uratował jej życie... Silna czy nie, niektóre rzeczy trwają w nas długo, jeśli je sobie wmówimy we wczesnym wieku. A że byli wybitnie niedobraną parą to już inna kwestia.
UsuńAleż nikt nie ma Ci tego za złe, Ginny w tym motywie jest Ginny tak na miejscu, jak nigdzie indziej... Wszak ON to mężczyzna idealny dla niej. ^^ xD
och, a może nie miał nikogo, kto mógłby mu pokazać, jak obchodzić się z kobietami? no dobra, już go nie bronię :P
Usuńmi się wydaje, że Ginny jeszcze jako dziecko wmówiła sobie, że jest w nim zakochana. Wtedy jeszcze do końca nie wiedziała czym jest miłość i uroiła sobie, że go kocha i osnuła ulotną ideę wokół jego osoby. a teraz nie potrafi sobie wyobrazić siebie zakochanej w kimkolwiek innym ponieważ idąc tym tokiem rozumowania tylko jego może kochać. tak, chyba będę pisała licencjat na temat Ginny Weasley.
Jaki On? Jaki idealny dla niej? Ale o co chodzi? :D
No raczej nie miał, bo kogo - Rona? Ew. mógł je traktować jak wuj Vernon ciotkę Petunię. Potter bywa betoniasty, ale to wina otoczenia w sporej cześci. xD
UsuńO, dokładnie! Zawsze jakoś tak to widziałam, że jeszcze jako dziecko sobie go wmówiła, więc było oczywiste, że kiedy on ją zauważy, to ona skorzysta i będzie chciała z nim być nawet, gdyby czuła, że to nie do końca to.
Nowatorski pomysł z tym licencjatem. xD
tak, tylko muszę się zastanowić jak ułożyć temat, aby pasował do mojej filologii serbskiej. to może być trudne... i przy okazji uświadomiłam sobie, że muszę wybrać w październiku specjalizację. grrr... zapomniałam.
UsuńRozdział wspaniały, nie mogę się doczekać kolejnego. Przy okazji zapraszam do siebie na:
OdpowiedzUsuńhttp://potterhead-after-all-this-time-always.blogspot.com
oraz do mojej koleżanki na:
http://pottermore-after-all-this-time-always.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam na next ^^
dziękuję za komentarz :)
UsuńTak jak kilka osób przede mną, muszę wspomnieć o tym fragmenciku z Colinem. Nadałaś jego postaci jakiegoś takiego nowego znaczenia, bo ja sama jakoś zawsze postrzegałam go jako takiego małego, irytującego i wszędobylskiego fana Harry'ego, a tu co? To stwierdzenie, że jest fotografem duszy jakoś tak ładnie brzmi.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też wahanie Ginny w całej tej sprawie dotyczącej Harry'ego, niby chce mu pomóc, ale nie potrafi nawet do niego podejść. Cała jej niepewność jest taka ludzka.
Nie mam bladego pojęcia, czy Remus i Ginny na końcu będą razem i co w takim wypadku będzie z Harry'm, ale mam wrażenie, że jeśli tak, to właśnie w ramionach Luny odnajdzie pocieszenie ;)
No i jeszcze zastanawiam się nad miejscem ukrycia serca. Hm, jedynym pomysłem jest Dolina Godryka, ale to raczej zbyt oczywiste ;__; nie mogę się doczekać, aż się dowiem co wymyśliłaś :D
Pozdrawiam, buziaki ;3
świerny pomysł, to muszę przyznać. Nie sądzę, żebyś umiała pisać tylko o Ginny, ale faktycznie kreacja jej postaci bardzo dobrfze Ci wychodzi. Świetnie, że połączyłaś świat HP z baśniami. nie do końca rozumiem, dlaczego Hermiona uznała, że wyrwanie serca Harry'emu jest słuszne (a co więcej - że on to pzeżyje.), szczególnie zważywszy na to, że zawsze musiała wszystko wiedzieć w 100%, przemyśleć itd, ale najwraźniej nie rpzerwidziała wszystkich efektów.... Straciła pamięć, ale dopiero po jakimś czasie, dobrze zrozumiałam? podobnie jak i Harry funkcjonował normalnie bez serca kilka miesięcy? nie pokręciłam nic? z teog, co zrozumiałam, to odkryli, że nie ma serca dopiero teraz, p-o bitwie o Hoigwart? muszę przyznać, że to nieźle pokręcone. jak można zyc bez serca nawet w takim świecie i gdzie na Boga się ono podziało? widzę, że w Twojej wersji żyje zarówno Lupin, jak i Fred, co bardzo mi się podoba. Na dobrą sprawę to nawet niektórzy umarli żyją, a przynajmniej w wyobraźni żywych - ale się ucieszyłam, gdy pojawiłą się postać Syriusza xD uwielbiam go całym moim sercem, które na szczęscie spoczywa spokojnie w mojej klatce piersiowej. Widać że to opowiadanie dobrze CI się pisze. Ginny nie jest tutaj męczennicą, a jednoczesnie jest abrdzo ludzka i jej reakcje są w pełni uzasadni0one. ponadto rzadko czytam opowiadania bezpośrednio po bitwie, nawet jeśli nieco zmieniłas kanon i nie chodzi mi tutaj tylko o głowny wątek z brakiem serca, jestem bardzo ciekawa, jak przedstawisz powrót do normalności czarodziejskiej społeczności. Narracja bardzo dobra, pomysły również. zapraszam do mnie na nowość na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńHej, widziałam zwiastun Twojego nowego/planowanego opowiadania - przyznam, że ta muzyczka przyprawiała mnie o ciarki. Będzie to o Severusie i Ginny jak mniemam... Skojarzyło mi się z życie żartem jest, a pamiętam, że bardzo lubiłam tego bloga, to było coś unikatowego. Wydaje mi się, że to też będzie coś ciekawego - nawet jeśli miałoby być brutalne. Z chęcią bym została czytelniczką :)
OdpowiedzUsuńMiło poczytać coś tak przyjemnego. Sama Ginny, której szczerze nie znoszę, dzisiaj wywołała u mnie pozytywne uczucia, mimo ucieczki ze szpitala. Spodobał mi się również Twój Ron, ludzie na ogół przedstawiają go w złym świetle, tu jest przyjemny, że się tak wyrażę.
OdpowiedzUsuńMiło było, ale niestety szybko się skończyło.
Czekam na nowym rozdział
pozdrawiam
http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/
Prolog mnie zaszkowował. Nie sądziłam, że to właśnie Hermiona pozbawiła Wybrańca serca. Jestem ciekawa co dokladnie nią kierowało. Wszystko pewnie wyjaśni się w kolejnych rozdziałach. Dooobra już wiemy, że Hermiona była pod wpływem jakiejś klątwy i nie robiła tego z własnej nieprzymuszonej woli. No cóż...
OdpowiedzUsuńBardzo zaszokowałas mnie duchem Syriusza, który pojawił się w domu Lupina. Początkowo próbowałam zgadywać kto to jest i przeszła mi myśl, że to Potter, ale przecież ten był w szpitalu. Jednak gdy pojawiło się imie Syriusza wszystko było jasne i klarowne. Tylko on mógł tak nonszalancko podchodzić do pewnych spraw.
Żal mi Ginny. Ma świadomość bezradności i nic nie może zrobić. Czuje się zagubiona i na dodatek nie może nikogo obwiniać za to co sie stało, bo przeciez Hermiona była pod wpływem jakiegoś zaklęcia i kompletnie nie była sobą, więc nijak nie można jej obwiniać o to co się stało.
Nie dziwi mnie rekacja Ginny, że uciekła ze szpitala. To okropne musiec patrzeć na kogoś nie da znaku życia na nasz gest. Współczuję jej, ale jednoczesnie bardzo zastanawiają mnie jej uczucia do Wybrańca.Wydawało mi sięzawsze, że ona kochała go na zabój.Z kolei w swojej wersji tego tak nie pokazujesz. Jednak podoba mi się taka Ginny, która nie jest ślepo zaślepiona w Pottera i ma świadomość tego, że jej uczucie nie jest niczym zwykłym jak tylko możliwym zauroczeniem i wdzięcznością za uratowanie życia w Komnacie Tajemnic.
Wpadam do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Lady Spark
[wczorajszy-sen]
Omatulu. Współczuję Ginny i nie myślałam, że kiedyś to napiszę. Znalazła się w naprawdę paskudnej sytuacji, w dodatku praktycznie nic nie możr zrobić. Z pewnością nie chciałabym być na jej miejscu i rozmyślać o tym wszystkim, co przeżyłam z Harrym.
OdpowiedzUsuńPoza tym, Luna wyszła jak zawsze deliktanie zakręcona i tak uroczo łagodnie usposobiona. :D
No i Remus, Remus, Remus! Boru, on jest tak nieszczęśliwy, że chyba zacznę pomijać fragmenty o jego nieszczęściu. :(
Pisz dalej w tak zatrważającym tempie, będę nadrabiać. :P
Pozadrawiam!
Przyjemny rozdział. Nie nudziłam się ani chwili. Bardzo mi się podoba w jaki sposób kreujesz bohaterów. Nawet poboczni nie są jedynie tłem, ale mają własne uczucia i wątki. Jestem ciekawa co będzie dalej z Hermioną. Czy pomoże Ginny w poszukiwaniu serca? Interesuje mnie także spotkanie Zakonu.
OdpowiedzUsuń