wtorek, 22 września 2015

21: Droga do przebaczenia

Myśli rozbiegły się po pokoju. Każda z nich schowała się w innym miejscu. Niektóre wpełzły pod dywan, inne ukryły się za szafą, a co najmniej trzy zaszyły się w szufladzie z bielizną. Nie wychyliły nawet nosa, nie dały żadnego znaku życia. Zostawiły mnie samą z pustą głową, która już nie potrafiła na niczym się skupić.
Ale to i tak nie ułatwiało sprawy.
Tak samo jak deszcz cichutko stukający o parapet, śpiew ptaków, wiatr na strychu i szelest suchych liści w rynnie – przytłaczający chaos dnia codziennego. Chaos, który w innych okolicznościach byłby niezauważony.
Myśli uciekły, słowa się nie kleją. Pustka wypełniona obowiązkami i pozornymi zapewnieniami, że wszystko się ułoży, że będzie lepiej, będzie dobrze, będzie jak dawniej.

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Natarczywy gość albo nie raczył zapukać, albo zamyślona lokatorka nie miała ochoty odpowiadać. W progu stanął on. Popatrzył na nią zielonymi oczami i rozpoczął prawdziwą batalię myśli. Zrobić krok do przodu czy raczej do tyłu? Ona widziała wahanie na jego twarzy, ale nie miała ochoty przerwać tej niezręcznej sytuacji. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, ale nie byli w stanie dostrzec dawnego młodzieńczego blasku. Było już za późno.
Ginny. – Kiedy wymawia na głos jej imię, ona nadal nie rozpoznaje w nim cząstki siebie.
Harry. – Mówi, jakby miało im to pomóc przełamać niewidzialną barierę.
Uważam, że powinniśmy porozmawiać – oświadczył oschle. Stanowczo zbyt oschle...
To rozmawiajmy.
Harry westchnął głośno, a potem niepewnie zbliżył się do dziewczyny. Bez słowa usiadł na skraju łóżka tuż przy jej ramionach. Ginny nie podniosła się. Nadal leżała na wznak i wpatrywała się w sufit, marszcząc brwi. Chłopak przyjrzał się jej dokładnie. Wyglądała dziwnie w krótkich włosach. A przez to, że ostatnio schudła kilka kilogramów kości policzkowe i żuchwę miała mocniej zarysowaną, co nadawało jej wygląd chłopczycy. Może lekki makijaż i ładne ubranie coś by zmieniły..?
Wiesz, że mogłem cię zabić? – zapytał po dłuższej chwili.
Nie obwiniaj się – rzekła szybko. Stanowczo zbyt szybko. – To przecież nie był twój pomysł.
No właśnie... o tym chciałem porozmawiać.
Ginny usiadał tak gwałtownie, że zakręciło jej się w głowie. Kiedy pokój przestał wirować jej przed oczami, popatrzyła na Harry'ego z niepewnością.
Wiem, czego oczekujesz – powiedziała. – Mam zeznawać na korzyść Hermiony.
Rozmawiałem z Kingsleyem, jeśli odpowiednio dobierzemy słowa, to może uda nam się przekonać członków Wizengamotu, że miała na uwadze tylko moje dobro.
Przez twarz Ginny przebiegł grymas, a potem napięła myśli w cierpkim uśmiechu.
A moje dobro też miała na uwadze? – zapytała, wstając z łóżka.
Posłuchaj...
Nie – przerwała, podchodząc do okna. – Choć raz to ty mnie posłuchaj.
Stała odwrócona do Harry'ego plecami, przez co ten nie potrafił odgadnąć wyrazu jej twarzy. Zapadło milczenie. Gęsta cisza zaczęła unosić się w powietrzu, tworząc toksyczną mieszankę.
Nie potrafię jej wybaczyć – powiedziała, dokładnie akcentując każdą sylabę. – Zbyt wiele się wydarzyło i zbyt mocno pragnęłam ci pomóc. W dodatku ja nadal nie rozumiem jej gry i tego, o czym myślała, kiedy to robiła. Przepraszam, Harry, ale dla mnie to nie jest normalne.
Chyba nie chcesz zeznawać przeciwko niej? – zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć napięcie.
Zdajesz sobie sprawę, że obydwoje mogliśmy zginąć? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Tak, zdaję i jestem wściekły za to, że narażała też ciebie, ale mimo to Hermiona to moja przyjaciółka i nie zostawię jej teraz.
Harry, ja też będę zeznawać na jej korzyść – oświadczyła cicho.
Chłopak odrobinę się zrelaksował. Widać było, że spadł mu z barków ogromny ciężar.
Rozmawiałem też z Ronem – dodał spokojnie. – On naprawdę źle to znosi.
Ginny prychnęła rozzłoszczona i pokręciła głową z niedowierzaniem.
Dziwisz się? – spytała cierpko.
Harry już otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak przerwało mu energiczne pukanie do pokoju dziewczyny.
Proszę! – krzyknęła mechanicznie.
Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wkroczył Kingsley. Rosły mężczyzna wyglądał dość komicznie w ciasnych czterech ścianach z sufitem, który niemal muskał czubek jego głowy. Ginny westchnęła i jednym ruchem otworzyła okno na oścież w obawie, że nie starczy powietrza dla całej trójki.
Zabawne – rzekła cierpko. – Przed chwilą o tobie rozmawialiśmy. Nie mam tutaj zbyt dobrych warunków, ale siadaj – dodała, wskazując jedyne krzesło znajdujące się w pomieszczeniu. Harry nadal zajmował miejsce na brzegu łóżka, a ona stała plecami do okna. Czuła, jak parapet wbija się w jej pośladki.
Nie chciałem nachodzić was bez uprzedzenia – oświadczył Kingsley.
Nic nie szkodzi – odpowiedział Harry, a Ginny zmarszczyła brwi.
Jak się czujecie? – zapytał auror, a dziewczyna wyczuła zmieszanie w jego głosie. Najwyraźniej nie miał pojęcia, jak rozpocząć tę rozmowę.
Parszywie – odpowiedziała po krótkiej chwili.
Chciałem porozmawiać o procesie, ale jeśli jesteś zmęczona...
Nie zamierzam zeznawać na niekorzyść Hermiony – wtrącił się szybko Harry. – Nie obchodzi mnie prawo, to ja jestem poszkodowany i skoro nie chcę jej oskarżać, to członkowie Wizengamotu powinni to uszanować.
Nie jesteś jedyny poszkodowany – rzekł Kingsley, a jego wzrok przeniósł się na Ginny. – Jakie jest twoje stanowisko?
Stanowisko? – powtórzyła, a potem uśmiechnęła się nieznacznie. – Ten dzień chyba przejdzie do historii, bo w końcu pytacie mnie o zdanie.
Ginny, proszę cię – wtrącił się Harry.
Moim zdaniem prawo do dupy – oznajmiła cierpko dziewczyna. – Według niego już dwa razy zostałam okrzyknięta niepoczytalną czarownicą, zmanipulowaną przez skutki czarnej magii.
Kingsley wyraźnie zmarszczył brwi i pokręcił z niedowierzaniem głową.
Więc wolałabyś odpowiadać za te wszystkie czyny? – zapytał spokojnie.
Dziewczyna splotła ręce na piersiach i wzięła kilka głębokich oddechów.
Nie – oświadczyła spokojniej. – Przepraszam, mam mętlik w głowie.
Zapadło krótkie milczenie, choć Ginny miała wrażenie, że ciszę w pokoju przerywa głośne bicie jej serca. Czuła na sobie wzrok Kingsleya, natomiast oczy Harry'ego wpatrzone były w drewnianą podłogę. Dziewczyna widziała gniew malujący się na jego twarzy. Przez jej głowę przebiegła niepokojąca myśl – Czy o nią też by tak walczył?
Nie oskarżę Hermiony – szepnęła tak cicho, że sama z trudem usłyszała swoje słowa. – Ale to nie znaczy, że jej wybaczę... tak prywatnie...
Jeśli takie będzie wasze stanowisko na rozprawie, to prawdopodobnie uda się to wszystko jakoś załatwić – powiedział auror i wyprostował się. – Rozmawiałem już z Remusem. On też nie chce oskarżać Hermiony, ale jego sytuacja też nie jest jasna.
Ginny ukryła twarz w dłoniach i wzięła kilka głębokich oddechów.
Przecież on też jest ofiarą – oświadczyła Ginny, czując jak niewygodna gula narasta w jej gardle. – Ministerstwo nie może obarczać go moimi winami. To ja ukradłam książkę.
Możemy mieć nadzieję, że ministerstwo przymknie na to oko. Wykroczenie rzeczywiście nie jest poważne, a oficjalnie nikt go nie przesłuchiwał, więc nie można zarzucić mu kłamstwa.
A jeśli będą stronniczy?
Jeśli masz na myśli artykuł z Czarownicy, to wiedz, że na redaktora nałożono karę grzywny, a Remus będzie mógł wystąpić o odszkodowanie.
I myślisz, że to zrobi? – zapytała spokojniejszym głosem.
Moja w tym głowa, aby go przekonać.
Ginny westchnęła i nagryzła wargę.
Czy Remus mówił, jak do tego doszło? – spytała, nie unosząc wzroku. Poczuła, że na jej twarzy tworzy się szkarłatny rumieniec wstydu.
Mówił – odparł krótko Kingsley. – I uważam, że powinnaś z nim porozmawiać.
Nie – rzekła szybko Ginny, kręcąc głową. – Byłam pijana, to nie miało związku z moimi... uczuciami.
Na pewno?
Słowa zawisły w powietrzu. Dziewczyna wyczuła na sobie wzrok Harry'ego. Wiedział. Była tego pewna, choć sama mu nie mówiła. Tylko czy na pewno znał całą prawdę? Tylko Remus wiedział o tym, co czuła do Syriusza, a to przecież ta więź miała tutaj największe znaczenie, to ona pchnęła ją do większości sytuacji.
Nie chcę o tym rozmawiać – oświadczyła cierpko, a potem wyminęła Kingsleya i wyszła z pokoju.
* * *
Sierpień był chłodny i deszczowy. Słońce niemal nie wyglądało zza grubej warstwy szarych chmur. Każdy dzień był szary i przygnębiający, zupełnie jakby pogoda uparła się, aby jeszcze bardziej im dokuczyć. Ostry wiatr potrząsał gałęziami drzew, a liście opadały, jakby pomyliły pory roku.
Remus kilka razy zaczerpnął powietrza i okrył się szczelniej peleryną. Od dobrych pięciu minut stał przed domem Andromedy i nie potrafił zdobyć się na odwagę i zapukać. Miał wrażenie, że jego ręce stały się zbyt ciężkie, aby je podnieść, a nagi niezdolne do zrobienia nawet kroku. Był intruzem we własnym ciele.
Przypomniał sobie ostatnią wizytę w tym domu. Czy wtedy było mu łatwiej?
Zapukał.
Miał wrażenie, że chwile, które potem nastały, były jednymi z najdłuższych w jego życiu. Czekał. A kiedy już chciał odwrócić się na pięcie i odejść, dostrzegł, że drzwi się otworzyły. W progu stanął stary skrzat domowy, który popatrzył na mężczyznę dużymi, wyłupiastymi oczami.
Dzień dobry – przywitał się Remus. – Czy zastałem panią Andromedę Tonks?
Pani czeka w salonie.
Wszedł do niewielkiego przedsionka, a później do holu. Jego kroki odbijały się echem od pustych ścian. W tym domu nic się nie zmieniło. Miał wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu.
Skrzat zaprowadził go do salonu. Tutaj również nic się nie zmieniło. Remus miał wrażenie, że cofnął się w czasie do chwili, w której pierwszy raz przekroczył próg domu Andromedy po śmierci Tonks. Przez chwilę łudził się, że to wszystko było tylko złym snem wariata.
Andromeda siedziała na kanapie. Tak jak wtedy... Ubrana była na czarno, a jej włosy kontrastowały z bladą cerą. Spojrzała na Remusa posępnie i pokręciła głową. Dopiero po chwili mężczyzna zorientował się, że widzi w jej oczach coś, czego wcześniej nie dostrzegł. Współczucie.
Dziękuję, Bulpie – zwróciła się w kierunku skrzata. – Możesz odejść.
Stworzenie bez słowa wykonało jej polecenie.
Remus wiedział, że powinien coś powiedzieć, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle.
Więc znów do mnie przychodzisz, Remusie – rzekła Andromeda, nie podnosząc się z kanapy. – Usiądź, chyba nie będziesz przez cały czas stał.
W milczeniu zrobił to, o co prosiła.
Słyszałam o tym, co się stało – kontynuowała kobieta. – To przykre. Mam tylko nadzieję, że Harry i córka Weasleyów czują się już dobrze.
Nie widziałem się z nimi, ale Kingsley mówił, że wyszli ze szpitala i dochodzą do siebie w domu – odpowiedział, a jego głos zabrzmiał dziwnie obco.
Chciałam cię przeprosić, jeśli wyciągnęłam zbyt pochopne wnioski, widząc cię z tą dziewczyną – wyszeptała, nie patrząc w jego stronę. – Byłam... jestem... przytłoczona tym wszystkim.
Remus zaśmiał się w duchu. Gdyby Andromeda wiedziała, co tak naprawdę się wydarzyło, to prawdopodobnie inaczej by teraz rozmawiali. Gdyby tylko wiedziała, jak wielki mętlik znajduje się w jego głowie i sercu. I ta wieczna batalia, co wypada, a co nie. Musiał przestrzegać zasad.
Jak się czuje Ted? – zapytał w końcu, zmieniając temat. – Chciałbym go zobaczyć.
Ostatnio był przeziębiony, ale już jest dobrze. Zaprowadzę cię do niego – dodała, wstając z kanapy.
Remus poczuł kolejne ukłucie żalu, ale bez słowa podniósł się z fotela i kroczył za teściową.
Kiedy rozprawa przeciwko Hermionie? – zapytała Andromeda, kiedy byli na schodach.
Jutro z samego rana – odpowiedział krótko. – Ale nikt nie chce jej oskarżać.
Rozumiem.
Wkroczyli do niewielkiego pokoju ze ścianami pomalowanymi na pomarańczowo. Tu też nic się nie zmieniło. Żółty puchaty dywan, szafki z ciemnego drewna i łóżeczko stojące przy oknie.
Remus niepewnie podszedł do niego i spojrzał na małego, śpiącego chłopczyka. Spojrzał na swojego syna, na najważniejszą osobę w jego życiu. Serce Lupina podeszło aż do gardła.
Chcę go odzyskać – wyszeptał, aby nie zbudzić malca.
Wiem – odpowiedziała krótko Andromeda. – Ale chciałabym być pewna, że zdajesz sobie sprawę, co to znaczy opiekować się małym dzieckiem. Remusie, nie masz pracy, teraz nawet dachu nad głową. Nie mogę tak po prostu oddać ci Teda.
Mężczyzna przełknął głośno ślinę. Nie miał żadnego argumentu, bo wiedział, że kobieta ma rację.
Chcę ci pomóc – dodała cicho. – Moja znajoma poszukuje kogoś do pracy w sklepie z kociołkami. Może nie jest to szczyt twoich możliwości, ale na początek dobre i to.
Remus poczuł, że napinają się w nim wszystkie mięśnie. Powinien coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów.
I myślę, że najlepiej będzie, jak na razie zamieszkasz tutaj – dokończyła. – Będziesz mógł spędzać czas z Tedem, a ja przekonam się, jakim byłbyś ojcem.
Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – zapytał krótko.
Nie wiem. Nimfadora cię kochała, a ja jestem jej to winna.
Remus popatrzył na syna. Po kilku sekundach chłopiec otworzył oczy, a kiedy spojrzał na mężczyznę, kąciki jego warg się uniosły. Mężczyzna nie miał najmniejszych wątpliwości, że malec rozpoznał swojego ojca. 

7 komentarzy:

  1. Fragment o Remusi ;_; Rozkleiłam się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny. Na początku, podczas rozmowy Harry'ego, Ginny i Kingsleya atmosfera była strasznie napięta. Az czułam w mięśniach ich skrępowanie i gniew.
    Za to fragment o Remusie wzruszył mnie bardzo. Lubin w końcu zdecydował się być ojcem, a Androida chce mu w tym pomóc. Cieszy mnie to bardzo. Jeśli ktoś zasługuje na kolejną szansę, to właśnie Remus.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki ładny, poruszający rozdział. Szkoda, że ta historia zbliża się do końca.
    Myślę, że dobrze ukazałaś emocje Ginny, jej żal, smutek, zgorzknienie. Znalazła się w trudnej sytuacji. Przejęcie Harry'ego losem Hermiony jest wzruszające, szkoda tylko, że sam chłopak oschle traktuje Ginny. Domyślam się, że ich drogi nie skończą się happy endem.
    No i Remus, wreszcie zdeterminowany, aby odzyskać syna. Jak dobrze, że teściowa chce mu pomóc. Mężczyzna zasługuje na trochę szczęścia :)
    " – Stanowisko? – powtórzyła, a potem uśmiechnęła się nieznacznie. – Ten dzień chyba przejdzie do historii, bo w końcu pytacie mnie o zdanie." - uwielbiam to zdanie, rozbawiło mnie :P
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana jak zwykle cudownie.
    Na początek szablon, wiesz że nie mogę sie powstrzymać bo jestem wierną fanką Twoich prac. Cudowny. podoba mi się klimat tego szablonu. Ginny taka tajemnicza, i poważny Remus. Nigdy o tym nie myślałam ale oni pasują do siebie i to bardzo. Wiem juz to mówiłam. Po za tym mi też nie szkoda Hermiony i rozumiem podejście Ginny. Zachowała się podle wobec nich i naraziła na niebezpieczeństwo. Oboje mogli stracić życie gdyby w porę nie doszli do tego co się dzieje. Mam szczerą nadzieję, że to nie Twoja ostatnia historia i coś jeszcze powstanie ;) Umiesz wspaniale pisać a Twoje historie działają na mą wyobraźnie ;) I chyba talentem zdecydowanie nigdy Ci nie dorównam.
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbliżamy sie do końca, jak widzę... Trochę zabrakło mi rozdziału przejściowego, w którym Harry by sie wybudził... I Ginny wlasciwie tez. Chodzi o to, ze turaj Potter zachowuje sie normalnie, jakby nigdy bie został pozbawiony serca, jakby było ok.i jakby zachowanie i dezycja H były całkowicie normalne. To naprawdę dziwne, może to efekt uboczny zaklęcia? Za To Ginny to mocniej przezywa i wcale sie nie dziwie. Rozumiem jej stanowisko i to aż za dobrze. Tylko ze zdziwiło mnie ze w trakcie rozmowy z samym Harrym nagle powiedział, ze nie bedzie zeznawać przeciwko Herminie, aż wróciłam do poprzednich zdań, zeby sprawdzić czy czegoś nie przeoczyłam. Ginny powinna była to ująć tak, jak pozniej zrobiła to, kiedy pojawił sie Kingsley, ze pomoże H w sadzie, ale jej Prywatnie nie wybaczy... Jeśli chodzi o fragment z Remusem daje on nadzieje na przyszłość i bardzo mnie rozczulił. Mam nadzieje, ze Lupin sobie poradzi, dobrze, ze ma wsparcie w Andromedzie, i to na rożnych płaszczyznach, ze tak powiem :) zapraszam na nowość na zapiski-Condawiramus :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy